Najważniejszą trudność w omawianiu kwestii żydowskiej przedstawia przeczulenie Żydów i nie-Żydów w tej materii. Istnieje jakieś nieokreślone uczucie, że nawet publiczne użycie słowa „Żyd” lub przedstawienie go w całej nagości w druku jest czymś niewłaściwym. Grzeczne omówienia jak „Hebrajczyk” i „Semita”, z których obydwa zostały skrytykowane jako nieścisłe, pojawiają się nieśmiało, ostrożnie, jak gdyby ludzie wchodzili na jakieś zakazane drogi, dopóki jakiś odważny myśliciel żydowski nie przyjdzie na odsiecz, używając po prostu poczciwej starej nazwy „Żyd”. Wówczas skrępowanie znika i atmosfera staje się lżejszą. Słowo „Żyd” nie jest epitetem; jest to imię starożytne i czcigodne, które posiada znaczenie dla każdego okresu dziejów ludzkich, minionych, obecnych i przyszłych.
Wielka drażliwość co do publicznego omawiania kwestii żydowskiej panuje też wśród chrześcijan. Wolą pozostawić ją na mglistych krańcach horyzontu swej myśli, okrytą milczeniem. Odgrywa tu pewną rolę dziedzictwo tolerancji, ale większą prawdopodobnie – instynktowne poczucie związanych z tą kwestią trudności. Przeważnie publiczne oświadczenia chrześcijan w kwestii żydowskiej, mają cechę wypowiedzi dyplomatyzujących polityków lub uprzejmych mówców obiadowych; przytaczane bywają zazwyczaj nazwiska Żydów znanych w filantropii, medycynie, literaturze, muzyce i finansach, podnoszona – energia, zręczność i oszczędność narodu i każdy idzie do domu z uczuciem, że pozbyto się grzecznie trudnej sprawy. Ale nic się przez to nie zmienia. Żyd się nie zmienia. Chrześcijanin się nie zmienia. Żyd pozostaje nadal zagadką świata.
Przeczulenie chrześcijan na tym punkcie wyraża się najdobitniej w chęci milczenia, – „po co o tym w ogóle mówić?” – oto ich stanowisko. Takie stanowisko dowodzi samo przez się, że istnieje zagadnienie, którego pragnęlibyśmy uniknąć, gdybyśmy mogli. „Po co w ogóle o tym mówić?” – bystry myśliciel widzi jasno z niedomówień zawartych w tym pytaniu, że istnieje zagadnienie, którego omawianie lub przemilczenie nie zawsze zależy od woli lubiących spokój umysłów.
Czy istnieje kwestia żydowska w Rosji? Niewątpliwie, i to w najzajadliwszej postaci. Czy jest potrzeba rozpatrywania tej kwestii w Rosji? Niewątpliwie istnieje konieczność badania jej z każdego stanowiska, skąd może przyjść światło i uzdrowienie. Otóż liczba ludności żydowskiej w Rosji jest zaledwie o jeden procent wyższa, niż w Stanach Zjednoczonych. Przeważnej liczbie Żydów powodzi się w Rosji nie gorzej, niż u nas; żyli tam wprawdzie wśród ograniczeń, które w Ameryce nie istnieją, ale talent ich pozwolił im dojść do potęgi, która zdezorientowała rosyjską przezorność. Gdziekolwiek się zwrócimy; do Rumunii, Rosji, Austrii czy Niemiec, gdzie tylko kwestia żydowska wysunęła się na pierwszy plan zagadnień życiowych, odkryjemy, że główną przyczyną tego jest osiągnięcie przez talent żydowski potęgi władzy.
U nas w Stanach Zjednoczonych jest faktem, że znaczna mniejszość – znikoma domieszka trzech procent w narodzie 110-milionowym, – doszła w ciągu lat 50 do takiego stopnia potęgi, do jakiej nie mogłaby dojść żadna grupa innej narodowości dziesięciokrotnie liczniejsza. Ten fakt wytworzył u nas kwestię żydowską. Trzy procent domieszki jakiejkolwiek innej narodowości nie nastręczyłby sposobności do komentarzy, ponieważ nie spotkalibyśmy się z jej przedstawicielami na wszystkich wysokich stanowiskach: w najtajniejszej radzie Wielkich Czterech w Wersalu, w radzie Białego Domu, w trybunale najwyższym, w najtajniejszych zarządzeniach dotyczących finansów wszechświatowych – wszędzie, gdzie tylko można dostać się do władzy albo też władzy użyć. Tymczasem Żydów spotykamy we wszystkich wyższych sferach, literalnie wszędzie, gdzie jest władza. Żyd posiada umysłowość, inicjatywę, wnikliwe przewidywanie, które niemal automatycznie wynosi go na te stanowiska, a wskutek tego jest on bardziej widoczny, niż jakakolwiek inna narodowość.
To jest właśnie źródło kwestii żydowskiej. Zaczyna się ona od bardzo prostego pytania: „Czemu Żyd tak powszechnie i tak niepowstrzymanie dąży do najwyższych stanowisk? Co go tam pcha? Czemu się tam dostaje? Co tam robi? Co fakt jego tam obecności przynosi światu?” Oto pochodzenie kwestii żydowskiej. Od tych pytań przechodzi się do dalszych, a czy odpowiedź wypada w duchu filosemickim czy antysemickim, – zależy to od stopnia uprzedzeń, z jakimi przeprowadza się badanie, a czy wypada w duchu dobra ludzkości, zależy to od sumy wnikliwości i inteligencji.
Wyraz „ludzkość” w związku ze słowem „Żyd” nabiera jednostronnego znaczenia. W tym zestawieniu rozumie się zazwyczaj, że należy okazywać ludzkość w stosunku do Żydów. Wszelako równie koniecznym obowiązkiem jest, aby Żydzi okazywali ludzkość w stosunku do innych narodów. Żyd przywykł zanadto uważać siebie za jedynego pretendenta do humanitaryzmu społeczeństwa; społeczeństwo ma również uzasadnioną pretensję do tego, by Żyd zerwał ze swą wyłącznością, by przestał wyzyskiwać wszystkich, by przestał uważać grupę żydowską za jedyny cel swoich zysków i by wreszcie zaczął urzeczywistniać w tym znaczeniu, w jakim nie pozwala mu na to dotąd jego wyłączność, starożytne proroctwo, że przez niego ma spłynąć błogosławieństwo na wszystkie narody ziemi.
Żyd nie może wiecznie odgrywać roli proszącego o humanitaryzm całego świata; musi on sam okazać tę cnotę wobec społeczeństwa, które poważnie podejrzewa wyższe i potężniejsze grupy żydostwa o wyzyskiwanie go z bezlitosną drapieżnością, co w dziejach jego rozległego i długotrwałego ucisku może być określone jako program ekonomiczny dokonany na bezsilnej ludzkości. Prawdą jest bowiem, że społeczeństwo jest równie bezsilne wobec doskonale zorganizowanego ździerstwa żydowskich grup finansowych, – jak też bezsilne i bezbronne były swego czasu stłoczone grupy Żydów rosyjskich wobec wybryków antysemickiego pospólstwa. I podobnie jak w Rosji, ubogi Żyd w Ameryce, też czasami cierpi za występki bogatego wyzyskiwacza – swego bogatego współplemieńca.
Niniejszy szereg artykułów spotkał się już z zorganizowaną kampanią prowadzoną za pośrednictwem poczty, telegrafu i żywego słowa, a we wszystkich tych głosach rozlegają się uporczywe skargi na prześladowanie. Mógłby ktoś pomyśleć, że dopuszczono się bezlitosnej i strasznej napaści na najbardziej godnych pożałowania i bezbronnych ludzi, – dopóki się nie spojrzy na nazwiska magnatów, którzy piszą, na finansowe stanowisko tych, co protestują i na skład członkowski tych organizacji, których odpowiedzialni kierownicy histerycznie żądają odwołania i sprostowania zawartych w niniejszych artykułach oskarżeń. I zawsze na dalszym planie tej polemiki ukazuje się groźba bojkotu, groźba, która w rzeczywistości zjawiała się jak pieczęć na łamach każdego amerykańskiego wydawnictwa, skierowanego przeciw najłagodniejszej choćby dyskusji w kwestii żydowskiej.
Jednakże kwestia żydowska w Ameryce nie może być zawsze tłumiona przez groźby wymierzone przeciwko tym wydawnictwom, które próbują w jakiś sposób ujawniać żydowskie sprawy, ani też przez agitacyjne ogłaszanie artykułów niezwykle i niezmiennie przychylnych dla wszystkiego co żydowskie. Kwestia ta istnieje i nie może być zamaskowana przez zręczne operowanie propagandą, ani tłumiona stale groźbami. Żydzi w Stanach Zjednoczonych daleko lepszą oddaliby swojej sprawie usługę, gdyby uciszyli zbyt częste skargi na antysemityzm, gdyby przemówili tonem szczerszym, porzucili pozę bezbronnej ofiary, gdyby dali się przekonać, że kwestia żydowska naprawdę istnieje i pomyśleli w jaki sposób przystoi Żydom, kochającym swój naród, dopomóc do jej rozstrzygnięcia.
W niniejszych artykułach użyto terminu „Żyd międzynarodowy”. Może on być rozumiany dwojako: jako Żyd, gdziekolwiek się on znajduje i jako Żyd, który sprawuje międzynarodową władzę. W istotnym zatargu wszechświatowym idzie o Żyda w tym drugim rozumieniu i jego satelitów, bez względu na to, czy to są Żydzi czy też chrześcijanie.
Otóż ten międzynarodowy typ Żyda, tego grabieżcy władzy wszechświatowej, tego obecnego posiadacza i dzierżyciela tej władzy, – jest bardzo nieszczęśliwym pokrewieństwem dla pozostałych jego współplemieńców. Najgorszą rzeczą dla Żyda międzynarodowego patrząc ze stanowiska Żyda zwykłego, jest fakt, że typ międzynarodowy jest również Żydem. A znaczy to, że typ ten nie pojawia się nigdzie indziej, tylko w plemieniu żydowskim. Nie ma żadnego innego typu rasowego albo narodowego, który mógłby wydać tego rodzaju jednostki. Bowiem znaczy to nie tyko, że pomiędzy potentatami finansowymi znajduje się paru Żydów, lecz że ci władcy świata są wyłącznie tylko Żydami. Jest to zjawisko wytwarzające bardzo złe warunki dla tych Żydów, którzy nie są i nie będą nigdy kierownikami spraw międzynarodowych, którzy są zwykłymi ludźmi, należącymi do rasy żydowskiej. Gdyby władza wszechświatowa spoczywała w ręku grupy mieszanej, jak dajmy na to wyrób sucharów, wówczas Żydzi, których przypadkowo moglibyśmy spotkać w tych wyższych sferach finansowych, prawdopodobnie, nie staliby się powodem powstania kwestii żydowskiej; całe zagadnienie sprowadzałoby się do skoncentrowania rządów światowych w rękach garstki ludzi, bez względu na ich narodowość lub pochodzenie. Ale skoro rządy świata są ambitnym dążeniem urzeczywistnionym jedynie przez Żydów, i to za pomocą metod nie używanych zazwyczaj przez zdobywców świata, staje się oczywistym, że zagadnienie musi koncentrować się na tym godnym uwagi narodzie.
Tu nastręcza się nowa trudność, mówiąc o tej grupie władców świata pod nazwą «Żydów» (gdyż są to Żydzi), nie zawsze można wydzielić tę właśnie ich grupę, o którą chodzi. Bezstronny czytelnik łatwo stąd wywnioskuje, że jedynie Żyd znajdujący się w usposobieniu podatnym do odczuwania obrazy, może czuć się dotkniętym uważając za oskarżenie osobiste to, co było wymierzone przeciwko wyższej grupie. `Dlaczego w takim razie nie nazywać tej wyższej grupy finansistami, nie zaś Żydami?´ – zapyta ktoś może. Dlatego, że to są Żydzi. Argument, że w każdym spisie ludzi bogatych znajdzie się więcej chrześcijan niż Żydów, nie ma żadnego znaczenia; nie mówimy bowiem jedynie o ludziach bogatych, którzy, wielu z nich przynajmniej dorobili się majątku, służąc pewnemu systemowi, mówimy o tych, co rządzą – a jest chyba aż nadto zrozumiałym, że być bogatym – nie znaczy wcale rządzić. Żyd rządzący światem posiada bogactwo, ale posiada także coś wiele nad nie potężniejszego.
Żyd międzynarodowy, jakeśmy to już poprzednio powiedzieli, rządzi nie dlatego, że jest bogaty, lecz dlatego, że w najwydatniejszym stopniu posiada handlowy żądny władzy talent swojej rasy i korzysta z lojalności i solidarności rasowej nie mającej sobie równej w żadnej innej grupie ludzkiej. Innymi słowy, gdybyśmy przekazali dziś władzę światową, opanowaną przez Żyda międzynarodowego, jakiejkolwiek innej najbardziej uzdolnionej handlowo grupie nie-Żydów, cała fabryka rządów świata rozpadłaby się w gruzy, gdyż nie-Żydom brak pewnej właściwości – bez względu na to, czy jest ona boską czy ludzką, wrodzoną czy nabytą, którą posiadają Żydzi.
Oczywiście Żyd międzynarodowy zaprzecza temu. Nowe stanowisko, zajęte przez modernistów żydowskich, polega na zaprzeczaniu, by Żyd miał się różnić czymkolwiek od innych ludzi, za wyjątkiem religii. „Żyd” – powiadają, nie jest imieniem rasy, lecz nazwą wyznania, jak „episkopalianin”, „katolik”, „prezbiterianin”. Jest to argument używany przez redakcje czasopism w żydowskich protestach przeciwko nazywaniu Żydami tych ich współplemieńców, którzy są oskarżeni o przestępstwa. „Nie podajecie wszakże klasyfikacji wyznaniowej innych aresztowanych, – mówi wydawca, – czemu czynicie to w stosunku do Żydów?” Apel do tolerancji religijnej zawsze odnosi pożądany skutek i jest niekiedy użyteczny dla odwrócenia uwagi od innych rzeczy.
Dobrze. Jeśli Żydzi różnią się od reszty ludzi jedynie religią, to fenomen staje się jeszcze dziwniejszy. Bowiem reszta ludzi interesuje się religią Żydów mniej, niż czymkolwiek, co ich dotyczy. W rzeczywistości w religii ich nie ma nic, co wyróżniałoby Żydów od reszty rodzaju ludzkiego, jeśli idzie o moralną treść tej religii, czego najlepszym dowodem jest fakt, że właśnie religia żydowska stanowi szkielet obydwu innych wielkich religii. Co więcej, stwierdzono, że pomiędzy ludami, mówiącymi po angielsku jest 2 mln Żydów przyznających się do swej narodowości, ale nie przyznających się do religii żydowskiej, a 1 mln zalicza się do agnostyków. Czy są oni przez to mniej Żydami, niż tamci? Nikt tego nie przypuszcza. Wiarygodni badacze różnic pomiędzy ludźmi nie przypuszczają tego. Irlandczyk, który staje się obojętnym na sprawy Kościoła, nie przestaje być przez to Irlandczykiem i zdaje się być jednakowo prawdziwym, że Żyd, który staje się obojętnym dla spraw synagogi, nie przestaje być Żydem. On w każdym razie czuje, że jest Żydem, i to samo czuje nie-Żyd.
Gdyby twierdzenie żydowskich modernistów było prawdziwe, wywołałoby ono jeszcze poważniejszą dyskusję, gdyż z konieczności należałoby wówczas przypisać opanowanie rządów świata przez Żydów – ich religii. Musielibyśmy wtedy powiedzieć: `Ich wyższość wypływa z ich religii”, a wtedy cały ciężar zagadnienia przesunąłby się na religię, która daje taką potęgę i dobrobyt swoim wyznawcom. Lecz zaprzeczałby temu inny fakt, a mianowicie, że ci Żydzi, rządzący światem, nie są nadzwyczajnie religijni; poza tym jeszcze inny fakt wymagałby uwzględnienia, mianowicie, że najpobożniejsi wyznawcy i najposłuszniejsi obserwanci przepisów religii żydowskiej – są właśnie najubożsi spomiędzy Żydów. Jeśli szukamy prawowierności żydowskiej, czy krzepkiej myśli Starego Zakonu, to znajdziemy ją nie pomiędzy Żydami, którym się powodzi, którzy „zunitarianizowali” swą religię w tym samym stopniu, w jakim unitarianie zjudaizowali swój chrystianizm, lecz pomiędzy biedakami, w ciasnych zaułkach, którzy do dziś dnia poświęcają zysk z handlu sobotniego dla zachowania szabasu. Tym na pewno religia nie zapewniła panowania nad światem; przeciwnie, oni zmuszeni są ponosić ofiarę dla zachowania jej nietkniętej przed naporem modernizmu.
Naturalnie, o ile Żyd różni się od reszty rodzaju ludzkiego tylko wówczas, gdy jest w zupełnej zgodzie ze swoją religią, kwestia staje się bardzo prosta. Wszelka krytyka Żydów jest w takim razie zwykłą bigoterią religijną i nic więcej. A to byłoby niedopuszczalne. Lecz jednozgodna opinia ludzi myślących głosi, że Żydzi różnią się od innych najmniej właśnie religią. Istnieje większa różnica pomiędzy dwiema wielkimi gałęziami chrześcijaństwa, niż pomiędzy którąkolwiek z tych gałęzi a judaizmem.
Tak więc, wbrew twierdzeniu pewnych modernistów, opinia całego świata będzie myślała o Żydzie, jako o członku rasy, której trwałość udaremniła wszelkie wysiłki czynione dla jej wytępienia, rasy, która zachowała swą potęgę przez obserwowanie tych praw naturalnych, rasy, która wypłynęła z przeszłości z dwiema wartościami, z monoteizmem i monogamią, rasy, stojącej przed nami jako widomy znak starożytności, z której biorą początek niektóre nasze bogactwa duchowe. O nie, Żyd będzie zawsze myślał o sobie jako o członku ludu, narodu, rasy. I wszelkie domieszki myśli, wiary lub obyczaju nie mogą tego zmienić. Żyd jest Żydem i dopóki pozostaje w granicach swych najzupełniej nietkniętych tradycji, będzie Żydem. I będzie zawsze miał prawo uważać, że być Żydem – to należeć do rasy wyższej.
Zatem Żydzi, kierujący wszechświatowymi sprawami finansowymi, zajęli najwyższe stanowiska, między innymi, dzięki pewnym zaletom, wrodzonym naturze żydowskiej. Każdy Żyd posiada te właściwości, choć nie każdy w stopniu najwyższym, podobnie jak każdy Anglik włada językiem Szekspira, jakkolwiek nie w tym co Szekspir stopniu. Toteż jest praktycznie niewykonalnym, jeśli nie zgoła niemożliwym, badanie Żyda międzynarodowego w oderwaniu od rozległych podstaw żydowskiej psychologii charakteru.
Możemy odrzucić od razu pospolite oszczerstwo, że powodzenie Żydów opiera się na nieuczciwości. Niepodobna oskarżać całego narodu żydowskiego, ani żadnego innego narodu ryczałtem. Nikt lepiej od samych Żydów nie wie, jak bardzo rozpowszechnionym jest pojęcie, że wszystkie metody żydowskie w interesach są nieskrupulatne. Bez wątpienia istnieje możliwość wielkiej sumy nieskrupulatności poza aktualną nieuczciwością prawną, ale jest równie możliwym, że opinia, jakiej w tym względzie od dawna używają Żydzi, może płynąć z innych źródeł, niż aktualna i stała nieuczciwość.
Możemy wskazać na jedno z tych możliwych źródeł. Żyd w sprawach handlowych orientuje się znacznie szybciej i bystrzej, niż inni ludzie. Mówią, że są narody, które umieją jeszcze zręczniej handlować, ale Żydzi rzadko się wśród nich osiedlają. Można tu przypomnieć słynną anegdotę o Żydzie, który pojechał do Szkocji.
Otóż leży w naturze człowieka mniej bystrego uważanie bystrzejszego za zbyt zręcznego i podejrzewanie jego zręczności i sprytu. Każdy podejrzewa człowieka innego, choćby nawet jego zręczność nie miała nic wspólnego z nieuczciwością. Umysł mniej bystry skłonny jest do przypuszczania, że człowiek, który znajduje tak wiele legalnych sztuczek i wybiegów w sprawach handlowych, może również dobrze znać i używać odpowiedniej liczby wykrętów i wybiegów nielegalnych. Co więcej, istnieje zazwyczaj podejrzenie, że ten, kto dobrze wychodzi na handlu, osiąga to przez sprytne oszustwo. Ludzie uczciwi, wolno się orientujący, szczerzy i postępujący otwarcie i prosto, podejrzewają zawsze człowieka, który wyciąga korzyść z interesu.
Żydzi, jak o tym świadczy doświadczenie stuleci, byli narodem zręcznym w handlu. Byli tak zręczni, że uważano ich za wykrętnych. Tak więc Żyd stał się nielubianym dla powodów handlowych, z których nie wszystkie wypływały z inteligencji lub inicjatywy jego nieprzyjaciół.
Weźmy na przykład prześladowanie, którego ofiarą padli niegdyś kupcy żydowscy w Anglii. W dawnej Anglii kupiectwo posiadało wiele tradycji. Jedna z tradycji polegała na tym, że szanujący się kupiec nie szukał nigdy interesu, lecz oczekiwał, aż interes sam wpadnie mu w ręce. Inną tradycją było znów przekonanie, że ozdabianie wystawy składowej za pomocą świateł lub barw, albo ponętne rozkładanie towarów na widak publiczny – jest metodą podstępną i godną pogardy, polegającą na odciąganiu odbiorcy od brata kupca. Poza tym inna jeszcze tradycja głosiła, że jest rzeczą jaskrawo nieetyczną i niehandlową prowadzenie w swym składzie więcej niż jednego rodzaju towarów. Jeśli ktoś sprzedawał herbatę, było to wystarczającym powodem, by nie miał sprzedawać łyżeczek do herbaty. Co do ogłoszeń, to wydawały się one czymś tak bezczelnym i zuchwałym, że opinia publiczna byłaby napiętnowała kupca, który by chciał się posługiwać tym środkiem handlowym. Postępowaniem jedynie godnym kupca, było takie zachowanie, jak gdyby zgadzał się z niechęcią na rozstanie ze swoim towarem.
Można sobie łatwo wystawić, co się stało, gdy Żyd wdarł się w tę dżunglę tradycji kupieckich. Po prostu pogwałcił je wszystkie. W owych czasach tradycja posiadała siłę objawionego prawa moralnego, toteż wskutek swej inicjatywy Żyd był uważany za wielkiego przestępcę. Żydowi zależało na tym, aby swój towar spieniężyć. Gdy nie mógł sprzedać odbiorcy jednego artykułu, miał w pogotowiu dla zaofiarowania mu inny. Żydowskie składy stały się bazarami, poprzednikami naszych wielkich współczesnych magazynów, co było złamaniem tradycji angielskiej, że jeden skład powinien posiadać tylko jeden rodzaj towaru. Żyd gonił za interesem, szukał go, zdobywał. Był on twórcą zasady „szybki obrót – drobny zysk”. Był on inicjatorem nabywania towarów na raty. Nie mógł znieść zastoju w interesie i czynił wszystko, aby go wprawić w ruch. On najpierwszy posługiwał się reklamą handlową w czasach, gdy nawet publiczne ogłoszenia w druku adresu swego składu było uważane za zaznaczenie wobec publiczności, że się jest w trudnym położeniu finansowym, że się jest w przededniu bankructwa i że się próbuje ostatniego rozpaczliwego środka ratunku, jakiegoby nie użył żaden szanujący się kupiec.
Było niesłychanie łatwo utożsamić tę energię z nieuczciwością. W przekonaniu kupca angielskiego, Żyd prowadził nieuczciwą grę. W rzeczywistości usiłował on tylko zagarnąć tę grę w swoje ręce, co mu się istotnie udało.
Żyd zawsze wykazywał tę samą zręczność. Jego zdolność orientowania się w prądach pieniężnych dochodziła niemal do instynktu. Jego osiedlenie się w jakimś kraju stanowiło nową podstawę, na której jego współplemieńcy mogli operować. Czy to przez naturalny rozwój zdolności wrodzonych, czy też dzięki świadomemu planowi jedności i lojalności narodowej, wszystkie żydowskie grupy handlowe utrzymywały pomiędzy sobą kontakt, a gdy te grupy wzrastały w bogactwa, powagę i potęgę, w miarę nawiązywania stosunków z rządami i wielkich interesów w państwach, w których działały, wzmagały one po prostu potęgę grupy centralnej bez względu na to, gdzie się ona znajdowała, w Hiszpanii, w Holandii, czy też w Anglii. Świadomie, czy też nieświadomie, wytworzyły one ściślejszą spójnię, niż oddziały jakiegokolwiek innego przedsiębiorstwa, gdyż cement jedności rasowej, węzły wspólnej narodowej przynależności i braterstwa z samej natury rzeczy nie mogą istnieć między nieżydami w tym stopniu, w jakim istnieją wśród Żydów. Nieżydzi nigdy nie myślą o sobie jako o nieżydach i nie uważają nigdy, by byli winni cośkolwiek drugiemu nieżydowi jako takiemu. Dlatego też byli dogodnymi ajentami do wykonywania planów żydowskich w czasach i miejscach, gdzie było niepożądanym, by żydowscy kierownicy występowali publicznie, a nigdy zaś nie byli szczęśliwymi współzawodnikami Żydów na polu rządów wszechświatowych.
Z tych oddzielnych ugrupowań żydowskich płynęła siła do grupy centralnej, gdzie przebywali naczelni bankierzy i naczelni analitycy panujących stosunków. I odwrotnie, z grupy centralnej do poszczególnych ugrupowań płynęły nieocenione informacje i pomoc w razie potrzeby. Nietrudno tedy zrozumieć, dlaczego wobec tych warunków naród, który źle się obchodził z Żydami, był skazany na karę, a naród który im ustępował, był przez nich faworyzowany. Stwierdzono też wiarygodnie, że dali oni niektórym narodom odczuć potęgę swego niezadowolenia.
Jeśli ten system istniał dawniej, to dziś istnieje bardziej niż kiedykolwiek. Mimo to dziś jest bardziej niż kiedykolwiek zagrożony. Pięćdziesiąt lat temu głównym co do znaczenia interesem było międzynarodowe bankierstwo, opanowane głównie przez Żydów, jako wszechświatowych handlarzy pieniędzy. Sprawowało ono władzę nad rządami i finansami na całym świecie. A potem zjawiła się rzecz nowa, przemysł, który rozpowszechnił się do rozmiarów nieprzewidzianych przez największych proroków i badaczy. Z chwilą, gdy przemysł wzrósł w siłę i potęgę, stał się wielkim magnesem przyciągającym bogactwo świata nie dlatego jedynie, aby posiadać pieniądze, ale by kazać im pracować. Wytwórczość i zysk z wytwórczości zamiast pożyczania pieniędzy i zysku z pożyczek, stała się na czas pewien główną metodą finansową. Wybuchła wojna, w której dawni maklerzy wszechświatowi odegrali niewątpliwie wybitną rolę. A dziś dwie siły, przemysł i finanse toczą ze sobą walkę, która rozstrzygnie, co weźmie górę, czy finanse czy twórczy przemysł. Jest to właśnie jeden z tych pierwiastków, które prowadzą kwestię żydowską, przed sąd opinii publicznej.
Stwierdzić to i dowieść będzie niczym więcej, jak tylko ustaleniem wyższości żydowskiego uzdolnienia. Oczywiście niepodobna powiedzieć, że ponieważ Żydowi powodzi się nadzwyczajnie, należy go powściągnąć. Będzie równie niezgodne z prawdą, gdy powiemy, że koordynacja działalności żydowskiej była na ogół rzeczą dla świata szkodliwą. Da się może wykazać, że dotychczas była ona pożyteczną. Powodzenia nie można oskarżać ani potępiać. Jeśli w ogóle wyniknie jakaś kwestia natury moralnej, może ona dotyczyć jedynie użytku czynionego z osiągniętego powodzenia. Po ustaleniu poprzedzających faktów całe zagadnienie sprowadza się jedynie do tego: Czy Żyd może postępować, jak postępował dotychczas, czy też jego obowiązek wobec reszty ludności nakazuje mu czynić inny użytek z osiągniętego powodzenia?
To zagadnienie oczywiście prowadzi do dalszej dyskusji, a także do zebrania pozostałych nici dyskusji obecnej, co będziemy próbowali uczynić w następnych artykułach.
Do tego celu musimy się organizować. Organizować się w pierwszym rzędzie tak, aby dowieść światu rozmiarów i natężenia naszej żądzy swobody. Następnie zaś organizować się tak, aby móc dać poznać posiadane przez nas środki i móc je wyzyskać. Organizujmy się, organizujmy, organizujmy dopóty, dopóki każdy Żyd nie powstanie i nie zostanie policzonym po naszej stronie, lub też nie oświadczy się świadomie lub bezwiednie przeciwko swemu własnemu narodowi.
Ludwik D. Brandeis, Sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, `Syjonizm´, str. 113, 114.
Henry Ford
Fragment głośnej książki „Międzynarodowy Żyd” autorstwa twórcy koncernu Ford.
Najnowsze komentarze