W ostatnich latach, gdy mowa o polityce rządu w sprawie oświaty, to czuję, że budzi się we mnie coś złego. Łajdackie rugowanie historii ze szkół, wyrzucenie z kanonu lektur dzieł polskich klasyków i zastępowanie ich „Harry’m Potterem”, obniżenie rangi matury i studiów totalną masówą, pozbawienie sześciolatków dzieciństwa, zboczone pomysły „równościowe”, okradanie rodziców z pieniędzy przymusem wykupywania „nowych” podręczników… Można wymieniać długo.
Jednak jest jedna rzecz, która cieszy. Myślę tu o obecności dzieł Johna Ronalda Reuela Tolkiena na listach lektur szkolnych. Znam wprawdzie ludzi, którzy twierdzą, że Tolkien jako lektura szkolna to chybiony pomysł; że wprowadzenie przymusu w tym przypadku może zaszkodzić odbiorowi dzieł Profesora. W końcu dzisiejsza populacja składa się w poważnej mierze z osobników niezbyt lotnych, dla których przebrnięcie przez taką ilość drukowanych literek jest zwyczajnie za trudne…
Ba, ale kto ma ich nauczyć czytać, jeśli nie szkoła? Jeżeli młodzieży nie podsuwa się wartościowej literatury, to nie dziwmy się potem, że ktoś ma kłopot ze zrozumieniem już nawet nie książki czy artykułu, ale choćby dłuższego SMS-a. Poza tym… odnoszę wrażenie, że część starszych wiekiem tolkienistów wzdycha z nostalgią za dawnymi, dobrymi czasami, gdy znajomość „Władcy Pierścieni” czy „Silmarillionu” dowodziła pewnej elitarności…
Ale co tam, dziś nie tyle o książkach Tolkiena, co o nim samym.
Wajchowi
Trochę śmiać mi się chce, gdy Tolkiena lansują u nas również te środowiska, których ideologia pasuje do świata wartości wielkiego pisarza niczym pięść do nosa. Mam wrażenie, że „nasi” decydenci odczytali mitologię J.R.R.T. jako zwyczajne, fajne historyjki przygodowe o elfach, smokach i krasnoludach. A może nawet nic nie odczytali, może tylko usłyszeli, gdzieś tam, że jest to pisarz modny na Zachodzie – więc bez zagłębiania się w dzieła, odruchem wajchowego skierowali twórczość Tolkiena na szkolno-lekturowy szlak?
Na co dzień ludzie ci próbują narzucić nam „polityczną poprawność”, negację autorytetów, kwestionowanie prawdy, „tolerancję” rozumianą jako akceptację zboczeń. A przecież autor „Hobbita” wierzył w sprawy obce dzisiejszym macherom od „tolerancji”.
Dzieci Iluvatara
Jak dzisiaj, w dobie agresywnej sekularyzacji, wielcy tego świata traktują religię, szczególnie religię chrześcijańską nie ma potrzeby przypominać. Nic dziwnego, że części krytyków nie może przejść przez gardło informacja, że Tolkien był gorliwym wyznawcą Kościoła rzymskokatolickiego. Gdy zaś „eksperci” zdołają już wykrztusić, że J.R.T.T. był katolikiem, to dodają natychmiast, że religię traktował jako rzecz prywatną, że pilnował, by jego poglądy religijne nie wpłynęły na treść jego dzieł. Och, czyżby?
A co z obrazem stworzenia świata w „Silmarillionie”? Z buntem Melkora – najpotężniejszego z Ainurów (aniołów), który nie chciał służyć Iluvatarowi (Stwórcy) i przyniósł na ziemię zło? A dzieje elfów – pierwszych Dzieci Iluvatara, z których część pod wpływem podszeptów Melkora uległa złu i przemieniła się w krwiożerczych orków? Czy wreszcie historia Pierścienia, będąca w istocie opowieścią o zmaganiu się z pokuszeniem, ze złem zatruwającym duszę, sagą o małym hobbicie, najmarniejszym i najsłabszym ze stworzeń, bohaterze z przypadku wyrwanym nagle ze zwyczajnej codzienności, uparcie dźwigającym nieznośne brzemię, upadającym raz po raz – wszakże podnoszącym się stale na nogi, stale gotowym do osobistych poświęceń w imię odkupienia świata…
Pisarz traktował swoją wiarę bardzo serio. Stawiał Boga zawsze w centrum swego życia i swoich działań. Zakochany w Tradycji, niechętnie przyjął posoborowe nowinkarstwo liturgiczne i nadal używał mszału łacińskiego. Kiedyś stwierdził, że „Władca Pierścieni” to dzieło na wskroś religijne i katolickie. W istocie inspiracje biblijne w połączeniu z talentem autora sprawiają, że mamy do czynienia z przepiękną, mądrą i uduchowioną prozą.
Ukryta dolina
Dzisiaj wyznanie miłości do ojczyzny i narodu wywołuje medialną agresję, lawinę kpin i oskarżeń o niecny nacjonalizm, o faszyzm, o „szerzenie nienawiści”. Bezkarna swołocz oklaskiwana przez miliony durniów profanuje Godło i flagi narodowe. Dziś zwalcza się patriotyzm, za to demokrację wynosi się na piedestał, ogłasza się ją religią panującą. Sceptycyzm okazany„władzy ludu” to najgorsza herezja, nieledwie zbrodnia przeciw ludzkości. Aby wylansować się w mediach najlepiej mieć poglądy lewicowe, chwalić „postęp” i pluć na tradycję.
Trzeba więc przypomnieć, że Tolkien był patriotą, że kochał swój kraj. Gdy wybuchła Wielka Wojna, wstąpił na ochotnika do wojska i pojechał na front, wprost w bagna krwi pod Sommą. Wrócił do domu schorowany, zdrowie zrujnowała mu gorączka okopowa. Jednak nigdy tego nie żałował, poświęcenie dla kraju uważał za rzecz oczywistą.
Autor „Hobbita” odżegnywał się od demokracji i od socjalizmu. Był monarchistą – przecież „Powrót króla” to marzenie o nastaniu rządów autorytetu, ładu i sprawiedliwości. Z kolei opis hobbickiego Shire’u wyraża tęsknotę za „wsią spokojną”, jaką zapamiętał z dzieciństwa, za wyspą tradycji opierającą się naporowi modernistycznych bałwanów.
„Jestem hobbitem pod każdym względem, oprócz wzrostu” – pisał o sobie i wyznawał swą miłość do ogrodów, lasów i pól uprawnych.
Pisarz szedł pod prąd. Wiedział, że jego świat upada pod naporem sił Ciemności. Obserwował zwycięski marsz sług Saurona, miażdżący nieprzystosowanych niczym potworny walec. Widział jak wycinane są drzewa wokół Isengardu… Jednak nie ustąpił, nie przystosował się. Żył nadzieją, że dla takiego reakcjonisty jak on znajdzie się jakaś nisza. Wyraził to ustami Beregonda, żołnierza Gondoru:
„Nadzieja i pamięć przetrwają w jakiejś ukrytej dolince, gdzie trawa zieleni się świeżością…”
Przeciw Mordorowi
W latach 30. XX wieku, gdy lewica hiszpańska rżnęła księży i paliła świątynie, oklaskiwana w tym dziele przez pomyleńców z całego świata, Tolkien znów nie zawahał się wystąpić przeciw obowiązującym modom. Wyraził swe poparcie dla powstańców generała Francisco Franco jako obrońców Kościoła i religii. J.R.RT. przyjaźnił się z poetą Royem Campbellem, który walczył w krucjacie Franco, a po powrocie do kraju chętnie używał pięści w dyskusjach z lewicowcami. Do dziś wywołuje to pianę na ustach postępaków, którzy przestrzegają przed „zakamuflowanym faszystą Tolkienem”.
Pisarz był wiernym mężem oraz ojcem czwórki dzieci. Wyobraźmy sobie, jakby zareagował, gdyby jakiś oszołom zasłaniający się wskazaniami gender spróbował w przedszkolu przebierać jego synów w damskie fatałaszki. Coś mi się zdaje, że Profesor, szczery niczym Sam Gamgee, poczęstowałby pomyleńca tęgim kopniakiem.
J.R.T.T. był zaciętym antykomunistą. W czasach, gdy zachodni intelektualiści rozpływali się w zachwytach nad „Wujaszkiem Joe” Stalinem i sowiecką „ojczyzną proletariatu”, pisarz mówił o Stalinie bez ogródek jako o „krwiożerczym starym mordercy” i szydził z jego zapowiedzi utworzenia „szczęśliwej rodziny narodów dążących do zniesienia tyranii i nietolerancji”.
Autor „Władcy Pierścieni” występował też przeciw Hitlerowi, wyśmiewał nazistowską interpretację wyższości rasy aryjskiej. Z drugiej strony domagał się przestrzegania w walce reguł obowiązujących ludzi cywilizowanych. Ostro sprzeciwiał się niektórym metodom, po jakie sięgnęli alianci, takim jak bombardowania miast niemieckich i japońskich. Porównał je do próby zwalczania Saurona przy pomocy Pierścienia. Cóż z tego, pytał, że pokonaliśmy „Saurona”, skoro Pierścień zamienił nas, „ludzi i elfy” w krwiożerczych „orków”?
Zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki uznał za pomysł „obłąkanych fizyków” i „budowniczych nowej wieży Babel”. Wszak Pierścień też dawał potęgę swoim właścicielom, lecz w zamian zmieniał ich dusze, zniewalał ich, przemieniał w sługi Zła.
Czekając na świt
„Zapadły już Ciemności” – stwierdza Gandalf. – „Nie będzie świtu”.
Pesymizm bijący z niektórych stron „Władcy Pierścieni” może przytłaczać. Szczególnie gdy uświadomimy sobie podobieństwo dramatu bohaterów z naszą rzeczywistością.
„Nieprzyjaciel bowiem wzrasta w siły, a my wciąż słabniemy. Naród nasz przezywa zmierzch, jesień, po której już nie rozkwitnie wiosna” – mówi Faramir. – „Ludzie [...] w większości popadli w zepsucie i szaleństwa. Wielu rozmiłowało się w ciemnościach i czarnej magii. [...] nawet sam Gondor także ściągnął na siebie upadek, gnuśniejąc po trosze i łudząc się, że Nieprzyjaciel śpi, podczas gdy on był wprawdzie przepędzony z tych stron, ale nie zmiażdżony.”
Jednak nie wolno pójść na ustępstwa wobec Zła. Trzeba przechowywać Prawdę w zielonych dolinach, a gdy przyjdzie na to czas, stanąć odważnie przeciw diabelskim hordom, nawet gdy nie ma nadziei na ocalenie własnego życia.
„Nie obejdzie się bez walki, zanim przywrócimy ład” (Cotton) i będą też bolesne zranienia – a „[...] niestety, są rany, które nigdy całkowicie się nie goją” (Gandalf). Ale przecież „[...] nie wstrzyma Nieprzyjaciela żadna brama, jeśli opuszczą ją obrońcy” (Aragorn).
***
„Dobył miecza i zobaczyli ostrze złamane poniżej rękojeści. – Widzisz, Samie, nie na wiele zda się ten miecz. Zbliża się jednak dzień, kiedy zostanie przekuty na nowo.”
Życie to walka. Nadzieja nie umiera nigdy.
Andrzej Solak
(Cytaty z „Władcy Pierścieni” J.R.R. Tolkiena w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej.)
„Wzrastanie”. Źródło
21 sierpnia 2014 o 20:57
Mimo iż jestem ateistą to bardzo cenię Tolkiena. On był jednym z najlepszych pisarzy jacy kiedykolwiek byli na tej ziemi. Przeczytałem ,,Silmarillion” , ,,Hobbit” i ,,Władca Pierścieni”. Polecam każdemu nacjonaliście, który jeszcze nie czytał.
22 sierpnia 2014 o 11:20
Heheh, z katolickiego Tolkiena garściami czerpali ateiści i antychrześcijanie różnego rodzaju, choćby taki Vikerness Czytać a rozumieć, to dwie różne rzeczy.
22 sierpnia 2014 o 14:01
W sumie pole interpretacji jego twórczości jest dość szerokie. Zresztą Tolkien pisząc swoje dzieła inspirował się pogańskimi mitologiami(skandynawską także). Być może Varg dlatego go lubi.