Po 8 latach sprawowania władzy jako premier Iraku, Nuri al-Maliki oficjalnie zrzekł się stanowiska, tym samym kończąc kryzys władzy – przynajmniej ten, który zaistniał cztery dni temu w Bagdadzie.
W faktograficznym skrócie: 11 sierpnia 2014 roku iracki prezydent Fuad Masum nominował na stanowisko premiera kraju Haider al-Abadiego, reprezentującego szyicką Islamską Partię Dawa. Decyzja ta została z początku odrzucona przez ówczesnego szefa rządu, Nuriego al-Malikiego, który posunął się do otoczenia budynku irackiego parlamentu wiernymi mu siłami wojskowymi i policyjnymi. Doprowadziło to do wybuchu sporów między rozmaitymi szyickimi frakcjami. Wczoraj zostały uznane za niebyłe.
W ciągu ostatnich tygodni sprawowania urzędu, Maliki był pod stałą presją wielu mocarstw, które poprzez kanały dyplomatyczne nalegały na jego rezygnację; wśród nich należy wymienić przede wszystkim Stany Zjednoczone, Arabię Saudyjską, Rosję i last but not least – Iran, występujący w roli głównego gracza zewnętrznego na irackiej szachownicy.
Wszystkie wymienione państwa z zadowoleniem przyjęły wieść o przetasowaniu na najwyższych szczeblach władzy w Iraku. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego USA Susan Rice oznajmiła, iż wybór nowego premiera wzmocni dotychczasowe partnerskie relacje jej administracji z Bagdadem. Abadi uzyskał także pełne poparcie Iranu; władze Islamskiej Republiki pochwaliły jednakże odchodzącego Malikiego za „podtrzymywanie jedności kraju”. Rijad dał do zrozumienia, że nikt na dworze królewskim Saudów nie będzie płakać za Malikim. Dla przypomnienia – iracki premier kilkakrotnie w tym roku oskarżył publicznie Arabię Saudyjską o finansowanie islamskich ekstremistów w Iraku i na całym świecie.
Według obserwatorów i mediów, rozstrzygający głos w tej sprawie mógł jednak nadejść od wewnątrz, w postaci najwyższego autorytetu religijnego irackich szyitów, ajatollaha Sistaniego, który oficjalnie poparł kandydaturę Abadiego.
Sunnici walczą nadal
Bojownicy Islamskiego Państwa i innych ugrupowań reprezentujących zbuntowane sunnickie regiony zapowiedzieli już, że zmiana na stanowisku premiera nie pociągnie za sobą zawieszenia broni w ich walce z rządem. Jednak pojawiają się też doniesienia, że część sunnickich przywódców plemiennych oraz dysponujących autorytetem mułłów jest skłonna otworzyć przewód negocjacyjny z Bagdadem, jeżeli spełnione zostaną określone warunki. Należy do nich m.in. rozwiązanie szyickich milicji powołanych przez Malikiego, prawdopodobnie cieszących się także wsparciem irańskim.
W międzyczasie trwa kampania terroru prowadzona przez Państwo Islamskie w regionach kurdyjskich, dokąd uciekły dziesiątki tysięcy chrześcijan, jazydów oraz szyitów. W agresji nie biorą udziału mudżahedini z bardziej umiarkowanych ugrupowań; iracka Partia Baas potępiła działalność dżihadystów na odcinku północnym, wyrażając podziękowanie dla władz Kurdystanu za udzielenie azylu irackim mniejszościom.
Nic nie wskazuje, aby konflikt w Iraku został prędko zażegnany, a udział aktorów zewnętrznych w jego przebiegu tylko się nasila. Amerykanie od kilku tygodni wspierają szyicki rząd za pomocą regularnych ostrzałów rakietowych pozycji zajmowanych przez ISIS. Iran pozostaje najbardziej zaangażowany na polu dyplomatycznym oraz gospodarczym, jednak najprawdopodobniej rozmieścił również niewielkie siły w kilku strategicznych punktach na mapie szyickiej części Iraku. Oba mocarstwa spieszą obecnie na pomoc obleganemu Kurdystanowi.
DD
Na podstawie: alnakshabandia.net, english.alarabiya.net, presstv.ir, aljazeera.com, reuters.com
Komentarz al-Dżaziry:
16 sierpnia 2014 o 00:33
Jankeskie marionetki zamieniają się miejscami. Irak wciąż czeka na świeckiego nacjonalistę pokroju Saddama, a nie tych sekciarskich pachołków obcych stolic.
16 sierpnia 2014 o 19:21
Polska też.
16 sierpnia 2014 o 21:33
My raczej niekoniecznie na świeckiego…
17 sierpnia 2014 o 15:32
Na bramach Kijowa powieszona została niedorzeczna bajka o „wojnie Wschodu z Zachodem”, której głównymi krzewicielami są dwaj alter-intelektualiści: Huntington i Dugin. Iran znakomicie współpracuje z USA, nawet al-Jazeera jako medium nie znoszące Iranu przyznaje, że bez wsparcia Teheranu Amerykanie poruszaliby się jak ślepcy po obecnym Iraku.
.
Upadła też już dawno narracja o „walce dobra ze złem”. Oprócz Islamskiego Państwa jest co najmniej kilkadziesiąt umiarkowanych organizacji, którzy mają dość wysługujących się Amerykanom szyickich szowinistów pokroju Malikiego, „wielkiego Muktady”, itd. Niestety w Iraku nic nie jest tak jasne jak w Syrii, a przecież i w Syrii tak do końca nie było…