Dzisiaj, 12 lipca, doszło do zamachu bombowego niedaleko miasta al-Habab w jemeńskiej prowincji Maarib. Jego celem był najważniejszy dla gospodarki tego kraju rurociąg naftowy, transportujący dziennie od 70 do 110 tys. baryłek surowca z pól Safer do położonego nad Morzem Czerwonym terminala Ras Isa. Pływ ropy został tymczasowo wstrzymany. W ten sposób szyiccy rebelianci wywierają presję na rząd Jemenu, by ten uwolnił więźniów politycznych i zgodził się na koncesje terytorialne.
Wcześniejsze ataki tego typu w pierwszym kwartale roku 2014 kosztowały Jemen ponad 400 milionów USD – informuje al-Jazeera.
Ofensywa Huti w północnych regionach Jemenu trwa od ponad roku i nasila się z każdym miesiącem. Ich bastionem pozostaje położona na północnym zachodzie prowincja Saada, którą w pełni kontrolują od 2013 roku i która pozostaje dla nich terenem wypadowym do sąsiadujących z nią guberni al-Dżawf, Haddża i Sana. 11 lipca br. ONZ wezwało Huti, by ci opuścili zajęte przez siebie miasto Amran, położone na północy Jemenu. Znajduje się ono zaledwie 50 kilometrów od stolicy kraju – Sany.
Trwającą od 2011 roku szyicką rebelię w Jemenie popiera werbalnie Iran oraz libański Hezbollah, którym zarzucane jest także zbrojenie i finansowanie Huti. Z kolei zbrojne zaangażowanie Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Stanów Zjednoczonych po stronie jemeńskich sił rządowych jest zupełnie oficjalne.
Huti to bojownicy wyznający zajdycką odmianę szyizmu, najbardziej zbliżoną do islamu sunnickiego. Nazywa się ich czasem także „Potężnym Klanem”. Za swoich głównych wrogów uznają salafitów i „takfirystów”, dlatego też kilkuset z nich przez Liban trafiło do Syrii, by tam wesprzeć prezydenta Assada i wierną mu armię rządową. Szacunki dotyczące ich liczebności wykazują monstrualne wahania. Jeszcze w 2005 roku mogło być ich zaledwie 1000-1500. Dziś organizacja twierdzi, że na fali rebelii jej szeregi wzrosły do 100 tysięcy.
DK
Na podstawie: aljazeera.com, źródła własne
Reportaż o bojownikach Huti sprzed dwóch miesięcy
Najnowsze komentarze