W samym zaś znowu Kościele trzymać się trzeba silnie tego, w co wszędzie, w co zawsze, w co wszyscy wierzyli. To tylko bowiem jest prawdziwe i właściwie katolickie, jak to już wskazuje samo znaczenie tego wyrazu, odnoszące się we wszystkim do znamienia powszechności, A stanie się to dopiero, gdy podążymy za powszechnością, starożytnością i jednomyślnością. Podążymy zaś za powszechnością, jeżeli za prawdziwą uznamy tylko tę wiarę, którą cały Kościół na ziemi wyznaje; za starożytnością, jeżeli ani na krok nie odstąpimy od tego pojmowania, które wyraźnie podzielali święci przodkowie i ojcowie nasi: za jednomyślnością zaś wtedy, jeżeli w obrębie tej starożytności za swoje uznamy określenia i poglądy wszystkich lub prawie wszystkich kapłanów (biskupów) i nauczycieli.
Więc cóż ma uczynić chrześcijanin-katolik, jeśli jakaś cząsteczka Kościoła oderwie się od wspólności powszechnej wiary? Nic innego, jedno przełoży zdrowie całego ciała nad członek zakaźny i zepsuty. A jak ma postąpić, jeśliby jakaś nowa zaraza już nie cząstkę tylko, lecz cały naraz Kościół usiłowała zakazić? Wtedy całym sercem przylgnąć winien do starożytności: tej już chyba żadna nowość nie zdoła podstępnie podejść.
Pewnego razu ludzie tacy, kupcząc błędami po prowincjach i miastach, dostali się także do Galatów. Pod ich wpływem Galatowie obrzydziwszy sobie prawdę, zaczęli wymiotować (revomentes) mannę apostolskiej i katolickiej nauki, a rozbudowali się w plugawych nowinkach heretyków. Wtedy to tak św. Paweł uniósł w poczuciu swojej władzy apostolskiej, że z największą surowością oświadczył: „Nawet chociażby my lub anioł z nieba głosił wam inną Ewangelię, niż którą ogłosiliśmy wam, niech będzie wyklęty”. Dlaczego mówi: „chociażby my”, a nie raczej: „chociażbym ja”? Bo chce powiedzieć: Chociażby Piotr, chociażby Andrzej, chociażby Jan. chociażby w końcu cały apostołów chór głosił wam inną Ewangelię, niż którą ogłosiliśmy wam, niech będzie wyklęty. Co za straszna surowość! By zagrzać do wytrwania w pierwszej wierze, nie oszczędza ni siebie, ni innych współapostołów! Nie dosyć tego! „Chociażby, rzecze, anioł z nieba głosił wam inną Ewangelię, niż którą ogłosiliśmy wam, niech będzie wyklęty”. Nie zadowolił się dla ochrony raz przekazanej wiary wymienieniem istności ludzkiej, musiał on i dostojnych aniołów włączyć. „Chociażby, rzecze, anioł z nieba…”. Nie dlatego, jakoby święci i niebiescy aniołowie grzeszyć mogli. Chce on powiedzieć: Choćby się stało to, co stać się nie może, choćby nie wiem kto odważył się zmieniać raz przekazaną wiarę, niech będzie wyklęty. A może te słowa niebacznie wyrzekł, może je wyrzucił raczej w ludzkiej popędliwości, niż w bożym natchnieniu? Nie! W dalszym bowiem ciągu tę samą myśl wyraża z ogromnym naciskiem, znamionującym powtórzone zwroty: „Jakeśmy przedtem powiedzieli, tak i teraz powtórnie mówię: jeśliby wam ktoś inną Ewangelię głosił, niż którą przyjęliście, niech będzie wyklęty”. Nie powiedział: jeśliby wam ktoś zwiastował co innego, niż coście przyjęli, niech będzie błogosławiony, chwalony i przyjęty, lecz wyraźnie; wyklęty, to jest: odosobniony, wyłączony, wykluczony, by jedna owca swym zgubnym wpływem nie zaraziła niewinnej owczarni Chrystusa.
Powiedzieliśmy wyżej, że w Kościele bożym pokusą dla ludu jest błąd nauczyciela, pokusą tym większą, im bardziej uczony jest twórca tego błędu. Poparliśmy to najpierw powagą Pisma, następnie przykładami z dziejów kościelnych, przywodząc na pamięć tych mężów, którzy przez pewien czas żyli zdrową wiarą, a jednak w końcu albo do cudzej sekty przystali albo sami zapoczątkowali własne odszczepieństwo. Jest to naprawdę rzecz ważna, wielce pouczająca i godna rozważenia; powinniśmy ją często jaskrawymi przykładami oświetlać i w dusze wrażać, by wszyscy prawdziwi katolicy wiedzieli, że mają z Kościołem nauczycieli przyjmować, broń Boże z nauczycielami wiarę Kościoła porzucać.
Powinniśmy z bezwzględną jasnością wyrozumieć, że jeśli kiedykolwiek jakiś nauczyciel kościelny od wiary zboczy, to dzieje się to z dopustu bożego dla doświadczenia nas, czy miłujemy Boga z całego serca i całej duszy naszej czy też nie.
„Tymoteuszu, strzeż powierzonej prawdy (depositum), unikając bezbożnych nowinek i sprzeczności błędnie tak zwanej wiedzy; bo oto niektórzy, wyznając ją, od wiary odpadli”. I mimo tych stów są jeszcze ludzie tak bezczelni, tak bezwstydni, tak uparci, że nie uginają się pod naciskiem, nie kruszą pod takim młotem – że ich nawet takie gromy nie miażdżą! „Unikaj, rzecze, bezbożnych nowinek”. Nie mówi unikaj starożytności, nie mówi: unikaj dawności; owszem zgoła coś przeciwnego z tamtych słów wynika. Jeśli bowiem należy unikać nowinek, to trzymać się trzeba dawności; jeśli bezbożna jest nowość, to święta jest dawność. „I sprzeczności” ciągle dalej „błędnie tak zwanej wiedzy”. Zaprawdę błędną nazwę noszą nauki heretyków: nieuctwo podaje się tu za naukowość, mglistość za jasność, mroki za światło.
Może jednak ktoś zapyta: Jak to? Więc nie będzie w Kościele Chrystusowym żadnego postępu religii? Owszem, powinien być, i to jak największy. Bo kto by tak źle ludziom życzył, a Boga tak nienawidził, żeby usiłował nie dopuścić do tego? Ale ten postęp niech będzie naprawdę postępem wiary, a nie zmianą. Boć przecież istota postępu na tym polega, że rzecz jakaś rozrasta się w sobie; istota zaś zmiany na tym, że rzecz jakaś przechodzi w zupełnie inną. Niechże więc wzrasta i olbrzymie nawet postępy czyni zrozumienie, wiedza, mądrość tak w każdym z osobna, jak u ogółu, tak w jednostce, jak w całym Kościele, według poziomu lat i wieków, ale konieczne w swojej jakości, to jest w obrębie tego samego dogmatu, w tym samym duchu, w tym samem znaczeniu.
Bo tego rodzaju pseudoapostołowie to zdradliwi robotnicy, „przebierający się za apostołów Chrystusa”. Co znaczą słowa: przebierający się na apostołów Chrystusa? Podawali oto apostołowie przykłady z Zakonu Bożego – podawali i oni; powoływali się apostołowie na powagę psalmów – powoływali się i oni; przytaczali apostołowie zdania proroków – przytaczali i oni. Ale gdy to, na co się jednako powoływali, zaczęli rozbieżnie wykładać, zarysowała się różnica między prostymi a podstępnymi, między szczerymi a obłudnymi, między uczciwymi a przewrotnymi, krótko: miedzy prawdziwymi a rzekomymi apostołami, „I nie dziw, rzecze, sam bowiem szatan przebiera się za anioła światłości. Nic więc w tym nadzwyczajnego, jeżeli słudzy jego przebierają się jak słudzy sprawiedliwości”. Zatem według nauki apostoła Pawła, ilekroć czy fałszywi nauczyciele powołują się na zdania z Prawa Bożego, aby na ich mylnym wykładzie oprzeć swoje błędy, to niewątpliwie wzorują się na chytrych matactwach swego duchowego wodza (szatana), wszak ten nie byłby ich w ogóle knuł, gdyby nie wiedział, że niema łatwiejszego sposobu uwodzenia dusz, niż zasłaniać się powagą słowa bożego właśnie wtedy, gdy się zdradliwie wprowadza bezbożny błąd.
Św. Wincenty z Lerynu – Ojciec Kościoła, zakonnik, żył w V wieku w klasztorze w Lerynie (Francja), kapłan, odznaczał się nauką i świętością. W szczególny sposób zasłynął z walki z herezją nestorianizmu, zmarł ok. 445.
Artykuł ukazał się w czasopiśmie “Zawsze Wierni” nr 23 (1998). Źródło
Pismo do nabycia: http://www.tedeum.pl/
Najnowsze komentarze