Jak podaje SANA, syryjskie władze doszły w czwartek do porozumienia z przedstawicielem ONZ w sprawie ewakuacji setek mieszkańców ogarniętego walkami strategicznego miasta Homs, w prowincji o tej samej nazwie. Doszło też do zawarcia ugody z oblężonymi rebeliantami, mającej na celu wprowadzenie na teren miasta pomocy humanitarnej dla wszystkich obywateli, którzy nie chcą opuścić swoich domów.
Przełomowe ustalenia są wynikiem negocjacji, prowadzonych od wielu dni w Genewie pomiędzy stroną rządową, a grupą uznającą się za przedstawicieli tzw. opozycji w Syrii, pod auspicjami ONZ. Już wcześniej, wysłannik ONZ i Ligi Arabskiej Lakdar Brahimi ogłosił, że władze Syrii zgodziły się na ewakuację cywilów. Informacje te potwierdza także rosyjskie MSZ. W środę doszło do porozumienia w sprawie losu cywili z innego miasta, Muadamijat al-Sham, na południu kraju. Dzięki niemu, 1200 osób powróciło już do swych domostw. Warunkiem ugody było wycofanie się z miasta islamistów i złożenie przez nich broni. W zamian, rząd miał oswobodzić określoną liczbę pojmanych rebeliantów.
Oblężenie Homs, stolicy największej prowincji kraju, trwa od 6 maja 2011 roku, kiedy ugrupowania islamistyczne tworzące tzw. wolną armię Syrii przejęły znaczną część miasta. Do stycznia 2012 roku, rebelianci kontrolowali 2/3 Homs. Miesiąc później jednak nadeszła kontrofensywa armii syryjskiej, która w ciągu roku, odbijając ulicę za ulicą, opanowała 80% miasta. Na chwilę obecną (stan na styczeń br.), islamiści mają w rękach już tylko dwie dzielnice. Wszystko wskazuje na to, że wojsko syryjskie szykuje się do ostatecznego uderzenia i wyzwolenia Homs. Oznaczałoby to spektakularną porażkę dla tzw. opozycji, znacznie dotkliwszą od utraty miasta al-Kusajr w czerwcu zeszłego roku. Już teraz źródła antyrządowe mówią o o 6000 jeńców znajdujących się w rękach armii.
Tak zwani „umiarkowani bojownicy” z wolnej armii Syrii i sprzymierzonego z nią Islamskiego Frontu oraz Frontu al-Nusra od co najmniej pół roku są w zdecydowanej defensywie i tracą grunt pod nogami. Na południu kraju kontrolują jedynie zachodnie peryferia prowincji Damaszek oraz skrawki Daraa i Kunejtry. Na północy dysponują większymi połaciami terenu, lecz za ich plecami w ciągu kilku miesięcy pojawił się łuk Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, ciągnący się od północnego zachodu i granicy z Turcją (Idlib), aż po wschód i pogranicze syryjsko-irackie. IPIL to ekstremistyczne ugrupowanie prowadzące działania zbrojne przeciwko wojskom rządowym Syrii i Iraku, a także pozostałym ugrupowaniom rebelianckim i kurdyjskim jednostkom obrony w Syryjskim Kurdystanie. Nie jest do końca jasne, kto wspiera finansowo i zbrojnie tę grupę. W listopadzie zeszłego roku, Ajman az-Zawahiri potępił działalność IPIL i oznajmił, że tylko Front al-Nusra reprezentuje Al-Kaidę w Syrii.
Druga runda rozmów w Genewie jest zaplanowana na 10 lutego. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon zapowiedział, że nie pozwoli skonfliktowanym stronom na opuszczenie Szwajcarii, dopóki nie dojdzie do konstruktywnego porozumienia.
(DD)
Na podstawie: presstv.ir, dw.de, źródła własne
7 lutego 2014 o 16:04
Syjonistyczni bandyci zgotowali ludziom ten los! Irak , Afganistan , Libia, Syria to efekt działań tzw doradców prezydentów USA realizujących zamysł homogenizacji Bliskiego Wschodu.
8 lutego 2014 o 05:12
zbyszek77@ ale i tak dla niektórych najważniejsza jest walka z Putinem w imię demokracji ;/