W ramach cyklu „Poezja na Nacjonalista.pl” prezentujemy twórczość Tomasza Jazłowskiego. Część została opublikowana w „Antologii polskiej poezji tożsamościowej”.
Wiadomość do Pana Cogito
Idź tam gdzie dusze przodków
Oczekują Twojego świadectwa prawdy
Nie oglądaj się na piętno poprawności
Znaczące życie
Siły nie są wieczne – walcz!
Warszawa ’44
Zaciśnięte pięści na rozgrzanej stali
Która pocisk ostatni wyrzuciła z siebie
Na prawym brzegu „sojusznicy” grali
Marsz pogrzebowy dla Stolicy cegieł
Warszawa walczy w bohaterskim zrywie
Raz jeszcze, samotnie Przedmurzem Europy
Swym cierpieniem niszcząc marzenia o winie
Przez sowietów chlanym – francuskie kłopoty
Barbarzyńców rzeszę walką swą wstrzymała
Dając Aliantom czas na ofensywę
Za swą postawę zdradę otrzymała
Oddana na lata pod sowieckie wpływy
Nieugiętym
Porwane sztandary, życiorysy urywają się jak nić porozumienia
Zawartego nakazem miłowania wroga łamiącego prawdy naszej wiary
W uczciwość prowadzonej gry w świecie obłudy i fałszu
Nigdy nie wierzcie w obietnice zapomnienia, przebaczenia i braterstwa
Tym, którzy w mrokach pokoi twarze wasze wystawiają na rażące słońce elektryczności
Ostatni Szaniec
Nasza walka trwa jeszcze, choć sztandary giną
Lecz niesiemy je dumnie, choć dłonie nam krwawią
Z grymasem bólu na twarzy, uparci
Wierząc, że zwycięstwo jest jeszcze przed nami
Na przekór chmurom czarnym Targowicy
Na przekór głosom które STOP wołają
My dzieci polskie Bogurodzicy
Nie boimy się walki i śmierci za Wiarę
Bo cóż gorszego dla Polaków rodu
Niż zapomnienie Ojców nauk mądrych
Że Polacy bez Wiary to stado baranów
Które w rzeźni czekają na dzień swego sądu
Stan ciemności
Otoczone ciemnością miasta
Dyszą zemstą za krew przelaną
Za strzały, bicie i pały
Za legendę siłą złamaną
Splugawioną syren charkotem
Krzykiem kłamstwa wściekle szarpaną
Gdzie w oczach dzieci niewinnych
Czas się zatrzymał, nocą grudniową przerwany
Za chwile grozy, mury kopalń kulami zryte
Za krzyk niewinnych, płacz żon i matek
Za zdradzony sierpień i serca czarnym kirem kryte
NIE WYBACZAMY!
Człowiek
Dlaczego idziemy przez życie samotnie
Stawiając stopy coraz głębiej w ziemię
Która nas wciąga powoli, łagodnie
Jakby po niej stąpał nie człowiek a zwierzę
Nie człowiek mocny, silny i bezwzględny
Który się oparł szczęściu niejednemu
Za nic mając miłość, wiarę i cierpienie
Będąc tylko wierny prawu jedynemu
Prawu bezwzględnej ślepej nienawiści
Która powoli zabija i niszczy
Czy się w nas kiedyś obudzi rozsądek
By braćmi byli Polacy – czy wszyscy?
Krzyk wolności
Brudne życie pełne bólu uczłowieczonych zwierząt
Nie pozwala zapomnieć o krzywdzie
Którą nam wyrządzili tresowani dozorcy
Łamiąc zasady ostatniego krzyku wolności
Moje Credo
Wierzę:
Że nic bez Ciebie a przez Ciebie
Że Chrystus Pan w ostatni czas przybędzie
Że sny moje, marzenia pisane są w Niebie
Że wola Twoja moją wolą będzie
Ja tylko pyłkiem – Tyś wszechświata górą
Wierzę w Świętej Księgi słowa Twoje czyste
Wierzę w ratunek przed szatańską chmurą
Która w ludzkich sercach – jak często o Chryste!
Wierzę w Twój Kościół, Tyś jest jego Panem
Wierzę żeś obecny w cudzie Eucharystii
Wierzę, że Papież najwyższym kapłanem
Który się podjął najtrudniejszej misji
Wierzę w kapłanów – Twoich trzód pasterzy
Wierzę, że prowadzą nas drogą do Nieba
Ufam, że każdy człowiek do głębi zawierzy
Słowom ukrytym pod postacią chleba
Górnikom z „Wujka”
Dziewięciu padło, lecz żyją tysiące
Które pamiętają o grudniowym świcie
Gdy władza okuta w żelazne pancerze – ruszyła
Przeciwko ludziom walczącym o życie
O godniejsze życie w umęczonym Kraju
O lepsze jutro dla rodzin swych, dzieci
O chleb, o Polskę zakutą w kajdany
Spętaną w jarzmie, krwią splamionej sieci
Generale pamiętaj! Nasz czas też nadejdzie
Nie pomogą układy i okrągłe stoły
Nie dziś to jutro odpowiesz za zdradę
Ty i wy wszyscy okrągłostołowi!
Będziesz człowieku….
Będziesz prześladowany
Będziesz poniżony
Będziesz zdradzony
Będziesz ścigany
Będziesz uciekał
Uklękniesz i złamiesz się
Będziesz opluwany
Będziesz bity
Będziesz wzgardzony
Będziesz gnębiony
Podniesiesz się, wyprostujesz – będziesz wolny
Umrzeć by zmartwychwstać
„Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
Wielkie sprawy głupią miłością”
Słowa poety tną duszę wściekle
Odkrywają prawdę starannie skrywaną
Boże, dlaczego serce tak bardzo mnie boli
Gdy czytam historię krwią naszą pisaną?
Katyń
Po nich zostały już tylko guziki
Wychodzące z ziemi jak wyrzut sumienia
Który oskarżenie rzuca w twarz oprawcom
Płacz oczekujących, krzyk w noc poniżenia
Krzyk ze strzałem zlany w jeden śmiech szyderczy
Który się rozniósł w lasu spokój błogi
Setki i tysiące umarłych, zdradzonych
Życie w pół przecięte strzałami w tył głowy
Ręce w tył kolczastym powiązane drutem
Podarte mundury, splamione krwią głowy
Palce połamane pod sowieckim butem
Nie bolą tak bardzo jak łzy starej wdowy
Wyklęci
Żółtych kartek szelestem wypłoszony spokój
Ściany zdjęć wyblakłych przywołują myśli
Żołnierze spraw przegranych – żołnierze wolności
Ratują blask honoru tych co po nich przyszli
Przyszłe pokolenia testament „Wyklętych”
W sercu swym przyjęły jak wyrzut sumienia
Naród pogrążony w brudnych spraw odmętów
Zapomniany „Wyklętych” dumny znak imienia
Lecz nadchodzi chwila, młody krok przyspiesza
Testament zapomniany odczytując wkoło
Wiatr historii Ojców prawdy stare wskrzesza
Że tylko w Ojczyźnie możemy być WOLNI !
Najnowsze komentarze