Antykomunizm ma tę samą właściwość, co antyfaszyzm: jest czystą negacją, czystym przeczeniem, sam w sobie nie zawiera żadnego programu pozytywnego. Bardzo często przybiera postać negacji a priori, uprawianej dla zasady, bez wdawania się w jakąkolwiek polemikę z przeciwnikiem. Różnica polega na tym, że antyfaszyzm głoszono głównie z lewa, a antykomunizm głównie z prawa.
Ponieważ antykomunizm nie jest samodzielnym programem ideowym, ocena działań poszczególnych antykomunistów czy ich środowisk powinna zależeć od programu ideowego, jaki głosili oni poza samym antykomunizmem, a przynajmniej od tego, z jakich pozycji komunizm kontestowali. Często jednak wcale się tak nie dzieje. Na luźno pojętej polskiej prawicy za miernik służy przeważnie antykomunizm jako taki: sympatia i szacunek dla konkretnych postaci historycznych zależy od stopnia negacji przez nie systemu komunistycznego. Stąd w kręgach prawicowych w naszym kraju spotyka się fascynację tymi, co w negowaniu komunizmu doszli do szczytu: „nieprzejednanymi” z powojennej emigracji, którzy zdecydowali się pozostać na wygnaniu i stamtąd, choćby samą swoją obecnością, kontynuować protest przeciw rzeczywistości politycznej triumfującej w państwach Europy Środkowo-Wschodniej po 1945 r.
Zmitologizowani emigranci w politycznej wyobraźni „antykomunistycznej” prawicy są nieuzbrojonym odpowiednikiem krajowych „żołnierzy wyklętych”. Emigrację w Londynie czy Paryżu przedstawia się w kategoriach heroicznych: oto „niezłomni”, trwający „na straconym posterunku”, podtrzymujący płomień Sprawy, zdradzonej przez świat w Jałcie i później. Tymczasem emigracyjne realia bardziej niż heroizmem naznaczone były prozą życia. Niektórzy polscy wychodźcy polityczni w imię walki z komunizmem nawiązali współpracę ze służbami wywiadowczymi państw zachodnich, co znaczy, że przystali na rolę cudzej agentury. Do polskiej rozgłośni Radia „Wolna Europa”, czyli dla CIA, poszli pracować zarówno były kierownik propagandy sanacyjnego „Ozonu” Tadeusz Żenczykowski, jak i były falangista Wojciech Wasiutyński. Emigracyjne Stronnictwo Narodowe dało się użyć wywiadom amerykańskiemu i brytyjskiemu do budowy siatek szpiegowskich na terytorium Polski, co pozwoliło władzom PRL skutecznie skompromitować emigrację w oczach kraju i zagranicy, gdy sprawa, znana jako „afera Bergu”, wyszła na jaw w 1953 r. A zdarzały się i bardziej tragiczne historie, jak w przypadku Władysława Dubielaka, byłego „żołnierza wyklętego”, straconego w Polsce za szpiegostwo*.
Tych emigrantów politycznych, którzy nie poszli na żołd obcych wywiadów, przeważnie dotknęła bolesna degradacja społeczna, a nawet egzystencjalna. Czas na wychodźstwie wypełniała im nie tyle walka z komunizmem, ile raczej – przywołując słowa wiersza Jacka Kaczmarskiego – „walka o bułkę na śniadanie”. Politykujący literaci, pisarze-antykomuniści Sergiusz Piasecki, Stanisław i Józef Mackiewiczowie, Jan Emil Skiwski wegetowali w biedzie, jeśli nie wprost w nędzy, rozrzuceni po Anglii, Niemczech i Wenezueli. Pułkownik Wacław Jędrzejewicz pracował jako robotnik fabryczny, choć wcześniej był wyróżniającym się oficerem wywiadu, wojskowym dyplomatą, a wreszcie ministrem w polskim rządzie. Kapitan Wiktor Tomir Drymmer, inny wybitny oficer wywiadu, a później szara eminencja w MSZ przy Józefie Becku (który uczynił go tam szefem personalnym i zarazem dyrektorem Departamentu Konsularnego), na emigracji został tapicerem. Generał Stanisław Maczek, były dowódca dywizji pancernej, po wojnie musiał zatrudnić się w knajpie jako barman. Jędrzej Giertych, mając na utrzymaniu ośmioro dzieci, dwa i pół roku przepracował jako robotnik fizyczny, a następne półtora roku na nocnej zmianie w piekarni. Cieszył się, gdy udało mu się dostać posadę sprzedawcy w księgarni. Długoletni prezes emigracyjnego Stronnictwa Narodowego, Tadeusz Bielecki, u schyłku spędzonego w samotności życia wyznał z goryczą, że ożeniłby się, gdyby tylko był w stanie utrzymać rodzinę.
Inni przedstawiciele polskiej elity narodowej, zaniesieni na obczyznę przez wichry wojny, po jej zakończeniu decydowali się na powrót do kraju. Im także nowa sytuacja nieraz dawała odczuć, że dni dawnej wielkości bezpowrotnie minęły. Generał broni Leon Berbecki po wojnie znalazł pracę jako nauczyciel w technikum. Generał dywizji Tadeusz Kutrzeba, przebywający nadal w Londynie, otrzymał z kraju list od Józefa Rybaka, też generała dywizji. Rybak otworzył w Krakowie zakład ślusarski. Zachęcał Kutrzebę do powrotu do Polski, obiecując dać mu u siebie posadę.
Powracający do kraju, podobnie jak „niezłomni” emigranci, musieli więc nieraz odłożyć na zawsze szable czy teki ministerialne i zamienić je na skromne stanowiska w społeczeństwie. Mieli jednak coś, czego nie mieli tamci: byli u siebie. Mieszkali i żyli na polskiej ziemi, wśród rodaków, mając na co dzień dostęp do dóbr polskiej kultury. „Nieprzejednani” emigranci dożywali swoich dni w obcych krajach, wśród obcych ludzi i obcej mowy, otoczeni w najlepszym razie obojętnością miejscowych. Przypadł im los Sienkiewiczowskiego latarnika. Politycznie emigracja nie walczyła o żadną Sprawę, bo w polityce międzynarodowej nikt nie zwracał na nią uwagi, wyjąwszy służby wywiadowcze części państw, z którymi kontakty ani nie były nobilitujące, ani nie służyły Polsce. Pod względem politycznym emigracja nie stanowiła żadnej ostatniej reduty ani posterunku, ale raczej indiański rezerwat, by nie rzec smutniej: śmietnik historii. Miejsce, gdzie lądują elementy nieprzydatne. W stanie zastałej izolacji dotykała ją degrengolada, zobrazowana przez Stanisława Cata-Mackiewicza w „Londyniszczu”. Trwały – i niewątpliwie wartościowy – dorobek pozostawiła po sobie emigracja wyłącznie na polu kultury, literatury i historiografii, jednak tych dziedzin nie należy brać za uprawianie polityki.
Generałowi Kutrzebie wyjazd z Londynu do Polski uniemożliwiła przedwczesna śmierć. Lecz skłaniał się do powrotu i przyjęcia propozycji Rybaka. Doszedł do wniosku, że – jak napisał peerelowski historyk – „lepsza jest funkcja pomocnika ślusarza w kraju, nawet z ukończoną Akademią Sztabu Generalnego, niż los emigranta”.
Adam Danek
* Władysław Dubielak urodził się w 1924 r. Podczas II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej. W 1945 r. podjął służbę w Milicji Obywatelskiej. W styczniu 1946 r. odszedł z MO do konspiracji. W kwietniu tego samego roku zorganizował oddział Ruchu Oporu Armii Krajowej, liczący 15-20 osób. Łącznie przeprowadził 27 akcji zbrojnych przeciw Urzędom Bezpieczeństwa. W połowie września 1949 r. uciekł do Berlina Zachodniego i zarejestrował się jako uchodźca polityczny. Zatrudniono go przy przesłuchiwaniu uciekinierów z Polski w obozach filtracyjnych dla uchodźców. W 1950 r. rozpoczął służbę w oddziałach wartowniczych we Frankfurcie nad Menem. Następnie został zaangażowany do organizowania kanałów przerzutowych do Polski i skrzynek kontaktowych. We wrześniu 1951 r. niemiecka służba bezpieczeństwa aresztowała go w Berlinie Wschodnim. Władze NRD przekazały Dubielaka polskiemu Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. W czerwcu 1955 r. został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w październiku tego samego roku.
21 grudnia 2013 o 13:03
Może antyfaszyzm i antykomunizm ma wystarczające uzasadnienie i nie potrzebuje żadnego fundamentalnego podłoża ideologicznego? No bo czy trzeba mieć konkretny powód by być przeciwnikiem zniewolenia jakim jest niewątpliwie komunizm i faszyzm (o niektórzy dostaną bólu dupki i zaminusują za jeden wyraz), bez różnicy? Chyba że Gdybaczowi Habilitowanemu Dankowi chodzi o puste hasła krzyczane przez dzieci, no ale wtedy nie odnosiłby się do antykomunistycznych osób, które wracając do kraju mogłyby również wystawić się na nękanie przez służby antypolskiego rządu. Każdy jest kowalem swojego losu i nikt nie zmuszał nikogo do przesiadywania w niewdzięcznym kraju „sojuszniczym”. Zawsze można było wyjechać do Ameryki Łacińskiej i tak też bym zrobił na ich miejscu.
Druga sprawa to to ta odnośnie odpowiedzialności męskiej. Jak ktoś ma 8 dzieci i nie umie ich utrzymać to mógł nie robić tylu dzieciaków, albo być wdzięcznym Bogu za wystawianie go na próbę i robić za trzech by z honorem je utrzymać. Jak ktoś się nie ożenił i zrzuca winę na brak funduszy (czyli własne nieudacznictwo) to źle świadczy o człowieku.
22 kwietnia 2020 o 22:50
„No bo czy trzeba mieć konkretny powód by być przeciwnikiem zniewolenia jakim jest niewątpliwie komunizm i faszyzm”
XD XD XD
Faszyzm „zniewoleniem”? Przestań ćpać, albo zmień dilera.
Faszyzm jest drogą do potęgi narodu i rasy. Potęgi w każdym znaczeniu – moralnym, intelektualnym, politycznym, militarnym, ekonomicznym.
22 kwietnia 2020 o 22:52
„Potęgi w każdym znaczeniu – moralnym, intelektualnym, politycznym, militarnym, ekonomicznym”
No i oczywiście, demograficznym też. Faszyzm ze względu na swój postępowy, ale jednocześnie tradycyjny i ekologiczny charakter zapewnia również zrównoważony rozwój.
21 grudnia 2013 o 14:26
Kolejny wszechwiedzący korwinowiec ?
21 grudnia 2013 o 16:34
Kolejny psychopata, który wszędzie widzi korwinowców, żydów, reptilian i masonów?
21 grudnia 2013 o 17:15
Zapomniałeś dodać coś o faszyzmie nazizmie i antysemityzmie !
Wybacz ale twierdzenie że jak ktoś nie ma pieniędzy to na bank jest nieudacznikiem i powtarzanie jak mantra ,,każdy jest kowalem swojego losu” w takich sprawach zajeżdża najwspanialszą gospodarką na świecie w której każdy będzie miał życie jak w raju. No chyba że nie ale wtedy te miliony ludzi to lenie i niedoroby
21 grudnia 2013 o 23:44
@K
Autorowi chodziło o coś zupełnie innego, o prostą kwestie którą nie którzy nie zauważają przecież Anty-Faszyzm jest zupełnie nie na miejsce, bo w Europie nie ma żadnego systemu Faszystowskiego, tak samo jest z Anty-Komunizmem tylko kwestia jest trochę inna, w krajach Europy Wschodniej jest to normalne że padają okrzyki Anty-Komunistyczne, bo w Europie Wschodniej był komunizm, zaś w Europie Zachodnie jest Liberalizm, który obecnie zalał prawie całą Europę, i kwestia jest prosta, że prawie wszyscy z lewa widzą problem w Faszyzmie, a prawie wszyscy z prawa widzą problem w Komunizmie, lecz problemy Europy i UE biorą się z Liberalizmu, odrzucenia własnie tożsamości, rozwoju Nihilizmu…itd.
http://www.youtube.com/watch?v=rpwm70iItn8
Nie jestem za prymitywnym walić wszystkich muzułmanów, jestem za rozwałką właśnie takich islamskich fanatyków.
Ale chciałem coś innego podkreślić, otóż padają tam słowa że to nasz kraj i jak się komuś nie podoba to wypad, co jest w tym ciekawe, że oni są bardziej silniejsi od europejczyków, to może dziwić ale tak jest, nie wypierają się własnego dziedzictwa ani religii, sam ich cel w życiu nie opiera się na kupnie co rok nowego Iphona, lecz wiara w Boga, i poświecenie mu życia.
I tak na marginesie w roku 2014 odbędą się wybory do Europarlamentu, który tym razem może być najbardziej Eurosceptyczny w całej Historii UE, ale nie wolno się zwieść pozorom że przez to UE będzie lepsza i będzie dobrze, i w ogóle, wszystkie problemy ulecą z głowy, pamiętajmy że UE przez podpisanie Traktatu z Lizbony i wejście jego w życie, tworzy system jednego państwa, który ma coraz większą władzę i możliwości, i nawet jeżeli nastąpi zmiana, to będzie ona niewielka.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Komisja_Europejska
Komisja Europejska której nie da się odwołać, i robi praktycznie co chce.
http://x.proca.pl/prci38/f828408500199f764cdd5631/Wybierasz%20przegrywasz!.jpg
22 grudnia 2013 o 00:15
Nie twierdzę że ktoś kto nie posiada pieniędzy jest nieudacznikiem bo dotyczyłoby to większości mojej rodziny i sąsiadów. Prawdą jest jednak to że często z winy człowieka wynika problem jego ubóstwa. Mamy jedno życie do cholery. Możemy narzekać naokoło, a możemy zakasać rękawy, stanąć na głowie, ale zrobić wszystko by skądś wykombinować flotę i to w uczciwy sposób. A stwierdzenie że nie założyło się rodziny z braku pieniędzy jest wymówką człowieka niespełnionego, być może nawet tragicznego. Pod koniec życia ludzie często na trzeźwo oceniają swój życiowy dorobek i to z wielką goryczą, jeśli żałuje ze czegoś nie zrobił na miarę swoich możliwości.
Zdradzę wam tajemnicę że pieniądze zarabia się na 2 sposoby.
a) kradnąc/oszukując
b) zaspokajając potrzeby ludzi na usługi i produkty
Nie wiem skąd w kręgach nacjonalistyczny etos biedaka? Bo jest ich więcej? Łatwiej się wstrzelić w ich gusta w trakcie propagandy? Kiedy odda się hołd człowiekowi spełnionemu, który może się stać inspiracją dla innych? Potrzeba nam ludzi sukcesu, filantropów, a nie ludzi klepiących się po plecach i solidaryzujących się w biedzie. Biednyś boś głupi. Jak się dajemy dymać jako naród to tak mamy. Jak sobie pościelisz tak masz. Bóg nas wystawia na próby. Wiecie co mnie zachęciło do prowadzenia własnej DG? Praca na etacie, żmudna, ciężka i za wszawe grosze. Bóg mi rzucił kłodę pod nogi nie bez powodu i jestem wdzięczny. A jak ktoś chce to może do końca życia twierdzić że mu wiatr w oczy wieje. To nie wiatr wieje, to Bóg mu dmucha. Kasa jest tylko ekwiwalentem.
http://www.youtube.com/watch?v=_vG_SxaqLds
Trochę się rozjechałem w OffTopie
22 grudnia 2013 o 22:01
Zacznijmy od tego , że artykuł jest przerażliwie słaby . Antykomunizm jest zły ,ponieważ jest lustrzanym odbiciem lewackiego „antyfaszyzmu” . Gratuluję takiego poziomu argumentacji . W tym miejscu wywód się kończy i następuje przejście do wyciskającego łzy z oczu opisu marnego emigranckiego losu. Chyba chodzi o stworzenie w podświadomości czytelnika związku antykomunizmu z kiepskim życiem . Emigranci , którzy poszli na służbę CIA w najgorszym razie postąpili analogicznie do moskiewskich kolaborantów . Tych Danek jakoś nie może się nachwalić . Autor jest miłośnikiem Berlinga . Chciałbym dowiedzieć się , co dobrego dla kraju wynikło z jego kolaboracji . LWP trzykrotnie zaatakowało własny naród i raz w obcym interesie państwo ościenne . Po 89 roku to z wojska wychodzą wszystkie impulsy niszczące kraj. Nigdy nie znalazł się choć jeden sprawiedliwy w mundurze , przeciwstawiajacy się zbrodniczym rozkazom. Członkowie LWP na pewno byli dobrze wyszkolonymi żołnierzami , czyli gotwymi na smierć w kazdej chwili . Jednak żaden z nich przez 50 lat nie zdecydował się przelać swojej krwii dal naszego kraju.
22 grudnia 2013 o 22:41
Bardzo dobry i zmuszający do refleksji tekst. Jako uzupełnienie warto zerknąć: http://www.nacjonalista.pl/2013/08/25/alain-de-benoist-o-antyfaszystach-i-antykomunistach/
Antyfaszyści i antykomuniści to dziś typowe zombies walczące z czymś, czego nie ma.
22 grudnia 2013 o 23:55
@Thiriart
Dokładnie Faszyzm i Komunizm, to przeszłość, trzeba być mega ślepym albo głupim, żeby nie wiedzieć jak Demo-Liberalizm walczy o całkowitą dominacje na świecie, żeby świat był jednobiegunowy i scentralizowany.
BA!!! Nie którzy są tak ograniczeni, że nawet nie są wstanie zrozumieć dlaczego Nacjonaliści popierają Syrię i jej prezydenta w walce z Islamistami.