Holenderski właściciel toruńskiej Pro-Mody po cichu zwinął biznes i zniknął. Bez pracy pozostało 150 szwaczek. Niestety nie mogą one ani znaleźć nowej pracy, ani nawet zarejestrować się jako bezrobotne, ponieważ nie mają formalnych wypowiedzeń z pracy.
Holender, w związku z brakiem zamówień, we wrześniu wysłał załogę na tydzień tzw. postojowego. Po powrocie szwaczki zastały niemal pusty zakład. Okazało się, że podczas wolnego właściciel wywiózł większość maszyn. Od kilku tygodni nie ma też z nim kontaktu.
Szwaczki pracowały w toruńskiej Pro-Modzie od blisko 20 lat, za 1200 złotych miesięcznie. Często po kilkanaście godzin dziennie. Teraz czekają na zaległą wypłatę.
- Zostałyśmy okradzione i oszukane, bez środków do życia, nie wiemy, co robić, nikt się nami nie zainteresował. Jak jesteśmy traktowane? Jak jakieś śmieci – żalą się szwaczki.
- Jestem bez złotówki, już drugi miesiąc tak będzie – mówi Barbara Zielińska, jedna ze szwaczek.
- Kto mnie zatrudni w wieku 50 lat? Chodzę i pytam po barach, po przychodniach, może chociaż sprzątanie, ale nie ma. Dziękują, przepraszają mnie, że nie mogą mi pomóc – mówi Bernadetta Borczyńska, szwaczka.
Pracownicy zawiadomili prokuraturę o wyniesieniu maszyn i złamaniu praw pracowniczych./BK/
Na podstawie: TVN24
Komentarz: Wyzysk, praca po kilkanaście godzin dziennie, zarobki niewystarczające na nic. Tak traktuje się pracowników nie tylko w jakichś odległych krajach Trzeciego Świata, lecz w Polsce. To my tu jesteśmy tym Trzecim Światem, kolonią do eksploatacji przez podejrzane indywidua oraz ponadnarodowe koncerny, których jedynym celem jest maksymalizacja zysków przy minimalnych kosztach. Kosztem nas wszystkich.
Najnowsze komentarze