Mieliśmy okazję spotkać się w Damaszku. Czy mógłby nam Pan powiedzieć, dlaczego Pan tu jest?
Jestem w Syrii, ponieważ rząd brytyjski wykorzystuje brytyjskich żołnierzy i pieniądze brytyjskich podatników do ingerencji w całym świecie muzułmańskim. Każda ingerencja, czy to w Iraku, Afganistanie, lub na mniejszą skalę w Libii i Egipcie, była całkowitą klęską pod względem straty brytyjskiego życia i brytyjskich pieniędzy, a w skali międzynarodowej, wyrządziła wielkie szkody brytyjskiej reputacji. To nie są zwyczajne wojny, to są wojny, które są głęboko szkodliwe. Jestem tutaj, aby wrócić i powiedzieć: „Widziałem na własne oczy sytuację w Syrii oraz powody, dla których Wielka Brytania nie powinna się mieszać do tej wojny.”
W odniesieniu do obecnej sytuacji w Wielkiej Brytanii, jakie widzi Pan rozwiązania problemu nie-europejskiej imigracji i imigrantów spoza Europy, którzy już u was są?
Pierwszym krokiem do rozwiązania problemu imigracji jest zamknięcie drzwi, bo sytuacja pogarsza się w tempie kilkuset tysięcy rocznie. Jeśli wziąć pod uwagę liczbę Brytyjczyków, którzy wyjeżdżają oraz liczbę przyjezdnych, to jest to wymiana ludności w tempie co najmniej pół miliona rocznie, co jest sytuacją katastroficzną. Ponadto istnieje problem demograficzny, kilka grup etnicznych imigrantów ma znacznie wyższy przyrost naturalny niż my. I tak, rdzenni Brytyjczycy są już mniejszością w Londynie – pierwszym pod względem ludności mieście, jak i w drugim, Birmingham, oraz w wielu innych miejscach. Ten trend musi być zatrzymany i odwrócony. Nasze stanowisko jest takie, że ten cały wielokulturowy, wielorasowy eksperyment został narzucony Brytyjczykom niedemokratycznie i nie jest on w naszym interesie. I nie jest on także w interesie społeczności imigrantów, dlatego powinien być odwrócony. Zgadzamy się, że jest to niemożliwe by powiedzieć: „wszyscy muszą wyjechać”. To jest politycznie nie do podtrzymania i moralnie nieuzasadnione, ponieważ my, Brytyjczycy, siedzieliśmy z założonymi rękami, kiedy nasze elity to robiły i nie możemy winić imigrantów. Ale kiedy to się zaczęło obiecano nam, że kryminaliści będą wydalani z kraju, powinni go zatem opuścić. Ludzie, którzy nie przynoszą pożytku społeczeństwu nie mają prawa niczego żądać od społeczeństwa. Ludzie którzy nie są lojalni wobec społeczeństwa także powinni przenieść się gdzie indziej.
Uznajemy, że istnieją różni imigranci i z tego powodu różne grupy należy inaczej traktować. Mamy na przykład jakieś 800 czy 900 tysięcy Sikhów. To ludzie, którzy zapisali wspaniałe karty w służbie imperium brytyjskiemu. Zintegrowali się ze społeczeństwem. Cieszy nas, że utrzymują przy tym swoją kulturę. Uważamy, że Sikhowie powinni żenić się między sobą, a Brytyjczycy mogą pod tym względem brać z nich przykład. Chcemy, aby zachowali własną kulturę. Nie chcielibyśmy aby stali się „brązowymi Brytyjczykami”, bo uznajemy ich za ludzi, którzy mogą w całości się zasymilować, stając się lojalnymi brytyjskimi Sikhami. Nie mamy z nimi problemów. To powiedziawszy, powtarzam moim sikhijskim przyjaciołom, że nie powinniśmy byli wpuścić tak dużej ich liczby. W niektórych miejscach zdewastowało to kulturowo rdzennych Brytyjczyków. Gdybyśmy byli u władzy, zamiast dawać Indiom pomoc międzynarodową, jak teraz, uzależnilibyśmy ją od zmiany polityki wobec Sikhów, oddania im ojczyzny i zakończenia prześladowań. W tej sytuacji uważam, że co najmniej połowa Sikhów z Wielkiej Brytanii z radością wróciłaby do ojczystego kraju, gdyby byli tam bezpieczni i pozawieralibyśmy z nimi korzystne układy handlowe. Zmniejszyłoby to presję ich liczby na naszą strukturę wewnętrzną i kulturę. Z takiego rozwiązania wszyscy byliby zadowoleni. Jest grupa, z którą mamy wyjątkowy problem – muzułmanie. Chociaż jest kilkaset tysięcy muzułmanów przybyłych z Bliskiego Wschodu – uchodźców z krajów radykalnego islamu, przeważająca większość muzułmanów w Wielkiej Brytanii pochodzi z Somalii, Pakistanu, Afganistanu. Ich kultura i postawa jest zbyt różna od naszej, a ich islam to głównie wahabizm lub deobandyzm. Jesteśmy coraz bardziej przekonani, że nie ma możliwości, abyśmy mogli żyć z nimi w pokoju. Część polityków głównego nurtu mówi, że należy zakazać noszenia burek, ale to ich tylko w tym utwierdzi, nawet mężczyźni zaczną nosić burki na znak buntu. To nie zadziała, więc stoimy na stanowisku, że Zachód powinien zawrzeć pokój z islamem. Oczywiście chcę zrewidować to na podstawie rzeczy, które poznałem tu, w Syrii – tradycji sufickej itd. Ale ogólnie powinniśmy zawrzeć z nimi pokój i islam, a z całą pewnością ci, którzy dążą do islamizacji, powinni opuścić Zachód – mężczyźni, kobiety i dzieci. Nie chodzi tu o starcie cywilizacji. Muzułmanie z Zachodu powinni udać się do krajów islamskich, by tam dbać o własne sprawy i wykuwać własny los, zamiast narzucać swoje koncepcje innym. Musi to być uczciwe porozumienie i musimy zrozumieć, że sprowadzając ich tutaj jako tanią siłę roboczą, uczyniliśmy im krzywdę. Musimy też pamiętać, że to złożona sprawa i po obu stronach mamy do czynienia z ludźmi. To bomba, która niedługo wybuchnie wrogością. Trzeba ją rozbroić poprzez łagodność, dobroć, uczciwość i dużo pieniędzy. Wielka Brytania wydaje rocznie 14 mln funtów, czyli 16 mln euro na pomoc zagraniczną. Uważamy, że najlepsza pomoc zagraniczna dla krajów takich jak Pakistan to dać im trochę pieniędzy i oddać im ludzi, bo zabraliśmy ich lekarzy, pielęgniarki, inżynierów. Trzeba oddać tych ludzi ich krajom i dać pieniądze na budowę infrastruktury. Będzie to nas kosztowało o wiele mniej niż trzymanie w Wielkiej Brytanii zegarowej bomby nienawiści etnicznej i polityczno-religijnej, która może w każdej chwili wybuchnąć. Wielka Brytania to dziś beczka prochu. Uważamy, że nie można chować głowy w piasek ani obwiniać przynoszących złe wieści. Trzeba podejść do tego dojrzale, uznać, że mamy poważny problem i wymyślić poważne i ludzkie rozwiązanie
W Polsce borykamy się z problemem masowej emigracji. Słyszeliśmy, że BNP podejmowało działania przeciw emigracji z Polski i zdaniem części mediów w naszym kraju wynika to z tego, że BNP i pan osobiście jesteście rasistami. Czy mógłby pan wytłumaczyć naszym czytelnikom, o co naprawdę chodziło w waszej akcji i jaki jest prawdziwy problem z imigracją z Polski?
Problem imigracji z Polski i Europy Wschodniej to kwestia liczby. W kraju gdzie nie ma wystarczająco dużo miejsca, pieniędzy, pracy i surowców, jest to także problem suwerenności w ramach Unii Europejskiej. W mojej partii są ludzie pochodzenia polskiego, zawsze byli. Co więcej, wywodzą się oni z ponad 50 tysięcy Polaków którzy przybyli do Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej. Wielu z nich walczyło za Wielką Brytanię i pracowało, gdy potrzebny byli ludzie do odbudowy kraju. Jestem dumny z tego, że ich dzieci i wnuki należą do mojej partii. Ale jest ogromna różnica między nimi, a gigantycznym zalewem, który mamy dziś. Na przykład w moim mieście rodzinnym, w Walii, dziesięć lat temu na ulicach słyszało się angielski i czasem walijski. Dziś polski słychać częściej niż cokolwiek innego. To niewiarygodne. I ma fatalne efekty na brytyjskich robotników. Minie jedno pokolenie i ci ludzie będą Brytyjczykami, a nawet Anglikami, poza nazwiskiem którego nie będą umieli wymówić poprawnie. Nie jest to zatem problem etniczny ani kulturowy. Chodzi o to, że jest ich zbyt wielu i nikt nie zapytał o zdanie Brytyjczyków. Uważamy, że powinniśmy opuścić Unię Europejską, a wtedy ci ludzie straciliby prawo do przebywania u nas. Uważam, że byłoby lepiej, gdyby w Polsce zatrudniano Polaków, inaczej polskie elity polityczne stwierdzą „Ponieważ liczba mieszkańców spada, musimy sprowadzić ludzi z Trzeciego Świata.” Na miłość boską, nie róbcie tego! Młodzi Polacy powinni być w Polsce i budować lepszą Polskę. Nie ma z naszej strony wrogości do was, ale liczby są tak wysokie, że musimy powiedzieć „Nie. To szaleństwo. To nieuczciwe wobec naszego narodu.” A przecież głównym zadaniem każdego rządu jest dbanie o interes narodu.
Powiedział Pan, że chciałby, aby Wielka Brytania opuściła Unię Europejską. Jaka jest pańska wizja Europy? Czy powinna ona jednoczyć się politycznie?
Europa nie powinna jednoczyć się w sposób polityczny. Ma ona oczywiście swoją kulturową jednorodność. W dużym stopniu także etniczną. To część naszej tradycji, prawdziwa jedność w różnorodności. Jednakże projekt, jakim jest Unia Europejska nie polega na czynieniu Europy lepszą, ani nawet silniejszą. Opiera się on na pieniądzach i przekazywaniu większej władzy globalistycznym elitom – jest to w zasadzie poprawiony projekt socjalistyczny. Najgorsze, że te same elity pragną ujrzeć Eurabię, hybrydę cywilizacji arabskiej, muzułmańskiej – właściwie wahabickiej – i europejskiej, co jest niemożliwe. To jest właśnie Europa, w stronę której nas prowadzą i widzimy, jak działa idea jednoczenia Europy – im bardziej globaliści ją jednoczą, tym bardziej rozpada się ona w praktyce. Niemieccy i holenderscy turyści są bici na plażach w Hiszpanii i Grecji, ponieważ ludzie winią ich za to, co niemieckie banki robią z południową częścią kontynentu. To jest potworne i rodzi nienawiść między narodami.
Moja wizja Europy to Europa wolnych narodów, której hasłem jest oczywiście Europa Stu Flag, dobrowolnie współpracujących niepodległych państw. Myślę, że są rzeczy, których nie dokona żadne europejskie państwo w pojedynkę. Na przykład budowa naszych długoterminowych relacji z Chinami czy rozwój programu nuklearnego – tego nie uczyni nawet cała Europa. Bez wątpienia potrzebujemy do tego także Rosji. Rozwiązywanie problemów środowiska naturalnego, niekoniecznie globalnego ocieplenia, gdyż jest to mistyfikacja na usługach wielkiego biznesu i lewicy, lecz prawdziwego zanieczyszczenia atmosfery i wód, nadmiernej eksploatacji mórz. Tego akurat możemy dokonać we współpracy, więc według mnie istnieje miejsce dla instytucji europejskich. Muszą one jednak akceptować fakt, iż respektowanie suwerenności narodów i państw na których opiera się nasza wolność, tożsamość i demokracja jest kluczowe.
Jak walczyć z globalizacją w świecie ponowoczesnym?
Jedyną alternatywą dla globalizmu jest nacjonalizm. Nacjonaliści muszą zrozumieć, że nie jesteśmy częścią prawicy. Nie jesteśmy tu, by bronić kapitalizmu czy go naprawiać. Jesteśmy tu, by stworzyć system ekonomiczny, który działałby dla dobra państwa i narodu, mając także na uwadze dobro przyszłych pokoleń. To jest właśnie cel ekonomii i musi on być chroniony przez rząd. Kiedy nacjonaliści to pojmą, zrozumieją też, że muszą sprzeciwiać się globalizmowi pod każdą postacią, a także nie osiadać na reakcyjnych pozycjach społecznych i ekonomicznych. Nie wierzyć w magiczną efektywność prywatyzacji, bowiem mimo, że prywatne inicjatywy są lepsze niż kontrola państwa, to prywatyzacja nie oznacza przekazania środków zwykłym ludziom, lecz międzynarodowym korporacjom. Pierwszym etapem oporu jest uświadomienie wszystkich nacjonalistów, że jesteśmy właściwie niemarksistowskim ruchem socjalistycznym. Zrozumiawszy to, powinniśmy zacząć pracę nad zdobyciem władzy i po prostu odrzuć globalizację. Jest to tylko kwestia przyjęcia, że globalizacja nie jest nieuniknionym procesem historycznym. Elity polityczne ją nam narzucają, lecz nowe nacjonalistyczne elity mogą ją zatrzymać, odwrócić i zwrócić nam naszą wolność.
Czy ma Pan jakieś inspiracje historyczne w kwestii swoich przekonań politycznych? Może Oswald Mosley?
Nie, właściwie nie. Szczególnie Mosley. Należał do innej tradycji. Przyszedłem do BNP z Frontu Narodowego. Front powstał w 1966 r. Dwa lata później Union Movement Mosleya dalej startował w wyborach, a Front był temu przeciwny. Większość starych mosleyowców była bardzo zgorzkniała, Mosley i jego zwolennicy mieli mnóstwo problemów i nagle pojawiła się inna organizacja starająca się zepchnąć ich ze sceny. Ludzie Mosleya mieli o to wiele żalu. Kilku wstąpiło do Frontu, niektórzy są tam dalej – bardzo wiekowi ludzie, ale większość powiedziała „Mosley to nasz wódz, jesteśmy mu wierni.” Zatem nie ma tu bezpośredniego nawiązania. Ideologicznie, jeśli ktoś wywarł wpływ na BNP, to byłby to G.K. Chesterton, katolicki dystrybucjonista. On z kolei pod względem poglądów ekonomicznych, społecznych i innych czerpał od angielskiego radykała Williama Cobbetta, który w imieniu zwykłych rolników, żołnierzy i innych walczył z elitą rządzącą. Nasza tradycja jest w dużej mierze rodzima. Głównym wpływem z Europy zarówno dla mnie, jak i brytyjskiego nacjonalizmu jest Otto Strasser. Był dość bliskim przyjacielem A.K. Chestertona, bratanka G.K. Chestertona i założyciela Frontu Narodowego. Więc jeśli mielibyśmy doszukiwać się wpływów z zagranicy to właśnie tam. Ale głownie wypływa on z obecnej w historii Anglii tradycji antyimperialistów, radykałów, działaczy obrony praw zwykłych ludzi i drobnych posiadaczy.
Czy chciałby pan przekazać kilka słów polskim nacjonalistom z organizacji takich jak Falanga czy Narodowe Odrodzenie Polski?
Wszystkim polskim nacjonalistom, chciałbym powiedzieć, że w niewielkim stopniu brałem udział w ich jednoczeniu, widziałem zdjęcia z akcji podejmowanych przez wasze organizacje I oczywiście z marszu 11 listopada. Uważam, że to inspirujące, widzieć tylu młodych ludzi, kierujących się samodyscypliną i działających na rzecz swojego kraju i własnej drogi działania. Byle tak dalej! Pamiętajcie o przezwyciężeniu pokusy, która zawsze czyha na młodych – wiem bo sam kiedyś byłem młody – by widzieć wszystko w sposób czarno-biały, zwłaszcza kwestie ideologii i organizacji, i żeby zawsze próbować działać razem. Jeśli ruch podzielony jest na dziesięć grup, każda uważa się za ważną, ale są słabsze, niż gdyby podjęły współpracę. Zawsze dążcie do tego by łączyć, bo jeśli chcecie zobaczyć, jak będzie wyglądać Polska i polski nacjonalizm za 40 lat, popatrzcie na Europę zachodnią. Kiedy się urodziłem, Londyn był całkowicie angielski, poza dwoma małymi przedmieściami. Dziś mój naród jest w nim mniejszością. Cały czas rozmawiam z ludźmi, którzy mówią „Sytuacja bardzo się pogorszyła przez ostatnie cztery, pięć lat. Kiedy chodziłem do szkoły nie było tu żadnych imigrantów.” Nie ma wątpliwości, że globaliści chcą, by kraje Europy Wschodniej spotkał ten sam los, co Zachód – wielokulturowość i skundlenie. Działajcie razem, by uniknąć tego w Polsce i współpracujcie z innymi nacjonalistami z Europy, aby nie stało się to nigdzie na Wschodzie, a pewnego dnia odwróciło się także na Zachodzie. Życzę wam powodzenia we wszystkich działaniach.
Rozmowę przeprowadzili reprezentanci Organizacji Falanga oraz redaktorzy Xportal.pl podczas „Misji do Syrii”, która odbiła się głośnym echem w krajowych mediach.
Polecamy również lekturę stanowiska Nicka Griffina w sprawie kłamstw Gazety Wyborczej na temat „antypolskiej Brytyjskiej Partii Narodowej” – czytaj TUTAJ.
Nick Griffin – europarlamentarzysta, lider Brytyjskiej Partii Narodowej, w przeszłości jeden z głównych działaczy frakcji „Politycznych Żołnierzy” brytyjskiego National Front (NF).
***
Artykuły Nicka Griffina na Nacjonalista.pl:
Kto tak naprawdę stoi za unijną grabieżą władzy?
25 czerwca 2013 o 14:22
To chyba oczywiste że Nacjonalizm jest w Opozycji dla Globalizmu czy Nowego Porządku Świata, dzięki swoim Tradycyjnym ideom jak i Silnemu bezkompromisowemu działaniu, na rzecz Europy Wolnych Ojczyzn.
PS: A tak po za tematem czy administracja Nacjonalista.pl mogłaby wypromować to wydarzenie, z racji tego że to pierwszy taki profesjonalny festiwal muzyki narodowej i nacjonalistycznej w Polsce, wiele osób na tych zespołach dorastała, pewna cześć dowiedziała się o Nacjonalizmie, więc proszę o skromną informacje na ten temat jak i promocje:
- https://www.facebook.com/FestiwalOrleGniazdo