Niedawno informowaliśmy, iż Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał w dniu 7 marca br. wyrok skazujący kilku wrocławskich nacjonalistów na prace społeczne od 8 do 12 miesięcy (po 30 godzin w miesiącu), w związku z rzekomym “nawoływaniem do nienawiści na tle różnic narodowościowych”. Prezentujemy komentarz portalu wroclawianie.info w tej sprawie:
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami pewien Pan z wąsem – Józio Stalin – poradził swoim bolszewickim siepaczom, aby chcąc zdyskredytować swoich przeciwników nazywali ich faszystami. W końcu gawiedź łyknie powtarzane bez końca pomówienie. Trudno powiedzieć czy obowiązujący obecnie w Polsce Kodeks Karny pisał nam własnoręcznie Józio Stalin, ale bezsprzecznie trzeba stwierdzić, że widać odciśnięte na nim piętno alternatywnie intelektualnego zacięcia Stalina. W Kodeksie Karnym oprócz paragrafów i artykułów traktujących o faktach takich jak wszelkiej maści prywatyzacja mienia, kidnaping czy obijanie sobie facjat funkcjonują zapisy – artykuły 256 i 257 – których jedynym przedmiotem zainteresowania nie są fakty i namacalne wydarzenia, a poglądy obywateli. Wypisz wymaluj wynalazek Związku Radzieckiego lub Korei Północnej, które kontrolować chciały prawomyślność obywateli. Dla prawa bardziej liczy się więc nie to co się stało, czego dopuścił się obywatel, ale jaka była jego motywacja i kim jest sam podejrzany. Bardziej niż co się robi lub mówi liczy się kto to robi. Jakiś czas temu między innymi we Wrocławiu w ręce Milicji i ABW wpadło kilku dżentelmenów, którzy oskarżeni zostali o … rozklejanie wlepek i plakatów na przystankach. Pozornie banał, wykroczenie karane mandatem. Nie, nie dla systemu demokratycznego, który uznał, że kilka osób trudniących się rozklejaniem wlepek podczas spacerów to zorganizowana grupa przestępcza… faszystowska rzecz jasna. Do domów dżentelmenów zapukali kolbami Milicjanci w kominiarkach, komuś wrzucono przez szybę granat hukowy, komuś innemu zerwano podłogę w poszukiwaniu podejrzanych wlepek, a do rodziny innego podejrzanego celowano z pistoletu. Wszystko za sprawą naklejek. W trakcie śledztwa okazało się również, że zatrzymani, z których część została wtrącona do aresztu spotykali się na prywatnych koncertach muzycznych… faszystowskich rzecz jasna. Kolejny przyczynek do zastosowania artykułów 256 i 257 Kodeksu Karnego. Banalny koncert, banalna wlepka czy plakat przestają być w oczach prawa banalnymi, gdy zastosuje się polityczny kodeks. To wszystko staje się nagle faszystowskie. Co było na plakatach i wlepkach? Między innymi cytaty z książek krytykujących zjawisko imigracji, a dostępnych we wrocławskim Empiku – znanej włoskiej pisarki Oriany Fallaci. Jak to możliwe, że kogoś karze się za cytaty z książki dostępnej w Empiku ? A kto powiedział, że polski Kodeks Karny jest uczciwy? Nie liczy się co ktoś mówi – liczy się kto to mówi. Mówili nacjonaliści, kibice – więc z definicji są podejrzani. Jak to możliwe, że prokuratura wtrąca się w to co piją, jedzą i mówią ludzie na prywatnych, zamkniętych imprezach muzycznych ? Ponieważ nie liczy się to czy imprezy są prywatne czy też nie – liczy się, że one są … faszystowskie. Sąd I instancji uznał ekipę z Wrocławia za winną zarzucanych czynów – a kilka dni temu podobnie uczynił sąd II instancji. Absurd? A kto o zdrowych zmysłach uważa, że żyjemy w normalnym kraju? Jeżeli ktoś chciałby kląć pod adresem Rudej Małpy zaznaczamy, że artykuły 256 i 257 Kodeksu Karnego solidarnie, jednym głosem były popierane i stosowane przez wszystkie ekipy rządzące od lat ’90.
Na podstawie: wroclawianie.info
Komentarz: Źródła „antyfaszyzmu” są znane i pisaliśmy już o nich. Wyimaginowane zagrożenie „faszyzmem” ma służyć większej kontroli demoliberalnych reżimów nad narodami. Wyrok dla nacjonalistów z Wrocławia jest tego potwierdzeniem. Nagłaśnianie takich spraw, solidarność z prześladowanymi są dziś czymś oczywistym.
14 marca 2013 o 11:49
Chciałbym, żeby było inaczej, ale niestety ten tekst to sama prawda, zarówno Ryży jak i poprzednie ekipy używają z lubością słów „demokracja”, „wolność”, „prawo” itd. tymczasem sytuacja wygląda w ten sposób, że żartobliwe stwierdzenie „u nas jest wolność słowa, ale nie ma wolności po słowie”, przestaje śmieszyć, gdyż staje się rzeczywistością…
14 marca 2013 o 18:39
W sumie to nacjonaliści SĄ niebezpieczni. Kwestią zasadniczą jest tylko DLA KOGO?. Obecny establishment (zarówno lokalny, jak i mocodawcy z wiadomych krajów) ma uzasadnione powody do obaw, więc nic dziwnego, że działa prewencyjnie. Nie ma tu szczególnego miejsca na logikę inną, niż chronienie własnych 4 liter. Tak jak podczas przestępstwa złodziej lub gwałciciel zabija i zastrasza ludzi chcących go powstrzymać, tak i Syjon z post-ubekami robi co może by „biznes się kręcił”. Zwróćcie uwagę, że czerwonych tak nie tłuką. I to nie tylko dlatego, że część współczesnych decydentów sama kiedyś była aktywnymi członkami tej squatowej hołoty, ale przede wszystkim dlatego, że nie zachodzi między nimi konflikt interesów. Antyrasizm jest? Jest. Prawa gejów są? Są (choć jeszcze nie u nas). Prawa zwierzątek? Proszę bardzo. Parytety? A jakże! Nawet ćpanie w niektórych krajach mają legalne.
Pociechą jest jednak płynący czas. Ubecja w końcu zdechnie, pozostawiając po sobie słabe, wychuchane w ciepełku potomstwo; przekupieni przez „Eskimosów” włodarze zdradzą przy pierwszej lepszej (lepiej płatnej) okazji, lub po prostu zdezerterują gdy grunt zacznie im płonąć pod nogami; zaś wszyscy „faszyści”, których teraz po nastoletnich i licealnych głowach leje policja, zwyczajnie zajmą ich miejsce. To też kiedyś będą profesorowie, publicyści, prawnicy, lekarze, parlamentarzyści, „autorytety”. Jeżeli ktokolwiek myśli, że obecny system będzie wieczny (jak ongiś miał być komunizm), to się zdziwi.
.
(Ważne dla nas tylko by się po drodze nie dać nabrać na różne syjofiliczne EDLe i Wildersy)