Konieczność walki o nieskażone środowisko naturalne nie jest obecnie negowana przez kogokolwiek. Proces dewastacji otoczenia przyrodniczego człowieka posunął się tak daleko, iż zagrażać może wprost dalszemu istnieniu gatunku ludzkiego jeśli nie zostanie radykalnie i szybko powstrzymany. Dlatego też problematyka ekologiczna zajmuje jedno z poczesnych miejsc w wachlarzu spraw, którymi interesuje się opinia. Na tym też podłożu wyrastają różnego rodzaju organizacje obrońców środowiska, ruchy ekologiczne, partie zielonych itp.
Faktem jest, że ruchy i partie ekologiczne są bardzo aktywne, hałaśliwe, że cieszą się dużym poparciem społecznym, o czym świadczyć mogą chociażby wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego czy do parlamentów poszczególnych krajów. Ale faktem też jest, że niejednokrotnie oprócz jałowej krytyki i hałaśliwych demonstracji ugrupowania zielonych nie mają wiele do zaproponowania. Szczególnie widoczne jest to na naszym polskim podwórku.
Przyczyny tego są z pewnością złożone. W pewnej, mierze jeśli chodzi o polskie warunki, wynikają z ograniczonych możliwości działania, ale w jeszcze większym zakresie są to przyczyny subiektywne, tkwią w samej istocie ruchów ekologicznych. Pomijając fakty, gdy działalność w ruchu ekologicznym jest traktowana jako sposób na zrobienie kariery i osiąganie określonych korzyści materialnych, a są to niestety zjawiska bardzo częste w polskich ugrupowaniach ekologicznych, dużą rolę odgrywa też upolitycznienie ruchów ekologicznych. Ekologia staje się przykrywką dla propagowania określonych systemów ideologicznych, a właściwie jednego systemu – tzw ideologii „postępu”. Wszystkie zachodnie ugrupowania zielonych, a także, niestety, i ich polskie odpowiedniki, bazują na różnych odcieniach światopoglądu „postępowego”: od umiarkowanej liberalnej lewicy aż do skrajnego lewactwa (anarchizm, trockizm, maoizm itp.). I to jest właśnie główną przyczyną ich jałowości. Starają się bowiem zwalczać jedynie zewnętrzne objawy – nie dostrzegając ich źródła.
Tymczasem źródłem wszelkich współczesnych zagrożeń ekologicznych są te systemy ideologiczne, które wyrastają z haseł Oświecenia i Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Te systemy, którym tak zawzięcie hołdują obrońcy środowiska naturalnego. To właśnie w XVIII wieku skrystalizował się pogląd, jakoby człowiek był wartością najwyższą, a rozum ludzki jedynym kryterium pozwalającym rozstrzygać wszelkie sprawy. Człowiek został wyabsolutyzowany, wyrwany nie tylko z kontekstu społecznego ale i ze swego naturalnego otoczenia. Zasada wolności jednostki, z jej wszystkimi konsekwencjami, legła u podstaw ideologii liberalizmu. Stąd był już tylko krok do marksizmu, który wysunął koncepcję „ujarzmiania sił natury przez człowieka” jako głównego motoru rozwoju ludzkości. Człowiek został tutaj postawiony wobec przyrody w stosunku antagonistycznym, otoczenie naturalne było jego wrogiem. Wrogiem, którego trzeba okiełznać, ujarzmić, zniewolić, zaprzęgnąć do swej służby.
Na konsekwencje takich zapatrywań nie trzeba było długo czekać. To właśnie od końca XVIII wieku rozpoczął się proces niepohamowanej industrializacji (tzw. rewolucja przemysłowa) połączony z niesłychaną dewastacją środowiska naturalnego. Swoje apogeum proces ten osiągnął w pierwszej połowie XX wieku. Obok zjawiska uprzemysłowienia do nasilenia barbarzyńskiej akcji przeciwko przyrodzie przyczyniła się też postępująca urbanizacja, rozwój komunikacji, chemizacja rolnictwa, wreszcie „najwspanialszy tryumf człowieka nad ślepymi siłami natury” – wynalazek energii jądrowej. Nie trzeba chyba zbytnio przypominać, że szczyt akcji dewastacyjnej przypada na lata zwycięstwa „sił postępu” w świecie, gdy „postępowe ideologie” stały się ideologiami panującymi. Istnieje nawet ścisła współzależność między tymi dwiema sferami, tzn ideologią i ekologią, wyrażająca się w prostym prawie: im bardziej postępowa ideologia panuje w danym kraju, tym większe zniszczenia środowiska naturalnego mają tam miejsce.
Zgodnie z tą zasadą najbardziej zaawansowane w dziele niszczycielskim są kraje kroczące w awangardzie światowego postępu i rządzone przez takież „awangardowo – postępowe” siły, tzn. kraje komunistyczne. ZSRR, Polska, Czechosłowacja, NRD oferują na swym terytorium przykłady całych obszarów dotkniętych tzw. katastrofą ekologiczną – obszarów wymarłych jak po wybuchu jądrowym, wskaźniki zanieczyszczeń powietrza i gleby, skażenia wód – są tu rekordowe. Nawet w momencie, gdy świat zachodni uświadamia sobie rozmiary zagrożenia ekologicznego, rządy państw komunistycznych nadal pozostają w stanie dziecięcej beztroski. Wiele wskazuje na to, że dzisiejsi gorliwi obrońcy środowiska zachowywaliby się podobnie, gdyby byli u władzy. Bowiem zarówno „zielonych” jak i „czerwonych” ekscytuje ten sam narkotyk – wiara we wszechpotęgę człowieka i pragnienie uszczęśliwiania go na siłę, nawet wbrew jego woli.
***
Istota Ekologii Narodowej polega na tym, iż ujmuje ona człowieka i przyrodę jako jedność, jako nierozerwalną całość. Człowiek stanowi część przyrody i jednocześnie przyroda stanowi część człowieka. Oddziaływanie pomiędzy jednostką ludzką, a środowiskiem naturalnym jest dwustronne. Człowiek przekształca swymi działaniami otoczenie przyrodnicze, ale i otoczenie kształtuje człowieka, zmiany w otoczeniu wpływają też na zmiany ludzkiej psychiki i osobowości. Na tym zjawisku opiera się fenomen Ojczyzny. Ojczyzna jest bowiem zarówno faktem obiektywnym, zewnętrznym wobec człowieka – jako ziemia rodzinna, krajobraz, otoczenie geograficzne. Ale jednocześnie jest też czymś subiektywnym, tkwiącym wewnątrz człowieka – w jego psychice, w jego świadomości, w jego uczuciach i instynktach.
Zarówno związek człowieka z Ojczyzną jak i związek człowieka z przyrodą mają charakter mistyczny, na wskroś irracjonalny. Wszelkie usiłowania podważenia tego związku, osłabienia go bądź rozerwania, przynoszą opłakane skutki. Są nimi właśnie: dewastacja przyrody i jednocześnie dewastacja człowieka – jego psychiki, jego duchowości. Ten drugi aspekt nie jest przez żaden ruch ekologiczny brany pod uwagę., Zieloni przeciwstawiają się niszczeniu środowiska naturalnego tylko i wyłącznie dlatego, że stanowi to zagrożenie dla egzystencji człowieka, dla warunków jego bytowania. Narodowa Ekologia przeciwstawia się niszczeniu przyrody dlatego, że w konsekwencji prowadzi to do niszczenia samego człowieka, jego najgłębszego jestestwa, jego duszy, a nie tylko do pogorszenia zewnętrznych warunków życiowych. Tu tkwi zasadnicza różnica w podejściu do problemów ekologii między tradycyjnymi „zielonymi”, a nacjonalistami.
Rujnowanie środowiska naturalnego i zrywanie więzi człowieka z przyrodą, gwałtowna urbanizacja i industrializacja, doprowadziły do ukształtowania się nowego typu mentalnego człowieka – współczesnego mieszkańca wielkich aglomeracji. Ten „człowiek- atom”, osamotniony, wyalienowany, zmechanizowany, odindywidualizowany, stłamszony przez machinę państwową, wtłoczony w tryby miejskiego molocha, nie zdający sobie nawet sprawy ze swojego kalectwa duchowego – jest typowym produktem industrialnej cywilizacji bazującej na ideologii „postępu”. Tego typu ludzie tworzą też współczesne ruchy ekologiczne – walczą z zanieczyszczeniem środowiska, bo godzi to w ich materialne warunki życia, zakłóca ich hedonistyczny, konsumpcyjny styl bytowania. Ale w gruncie rzeczy mają taki sam barbarzyński, niszczycielski stosunek do przyrody jak ludzie odpowiedzialni za niszczenie środowiska. I jedni i drudzy nie odczuwają już mistycznej więzi z przyrodą, z ziemią, z Ojczyzną, z Narodem. Są tylko kosmopolitycznym, nastawionym na beztroską konsumpcję stadem.
Dlatego też dla nacjonalistów kwestia walki o nieskażone środowisko, kwestia zadań Narodowej Ekologii, rysuje się o wiele głębiej, w sposób bardziej złożony. Walka o ocalenie Człowieka i Przyrody musi przebiegać nie tylko w sferze polityki gospodarczej (ograniczenie uprzemysłowienia, przeprofilowanie produkcji itp.), polityki społecznej (ograniczenie urbanizacji, nowa polityka ludnościowa i przestrzenna). Nie może też ograniczać się do problematyki likwidowania skutków zanieczyszczeń i stosowania środków zapobiegawczych – to jest jedynie techniczny aspekt zagadnienia. Musi objąć koniecznie sferę wychowawczą (walka o wychowanie nowego typu człowieka – odczuwającego i przeżywającego swą więź z Przyrodą, Ojczyzną i Narodem) oraz przede wszystkim wkroczyć w dziedzinę ideologii (walka z duchowymi źródłami zagrożeń ekologicznych – z blokiem ideologii „postępowych”).
Bogdan Kozieł
„Zielone Brygady. Pismo ekologów” nr 1(19)/91, styczeń ’91
15 grudnia 2012 o 06:57
To jest niestety prawda że zieloni są wykorzystywani do promowania postępu. Kiedyś na jednej wegetariańskiej stronie czytałem apel o blokowanie Marszu Niepodległości.
15 grudnia 2012 o 10:01
Polska jest od zarania krajem rolniczym, tzn nasze dziedzictwo jest zbudowane siłą rąk i pomysłowością na przełomie dziejów, zresztą podobnie było w przypadku Galii i Germanii. Cała ludzka cywilizacja kręciła sie dawniej wokół rolnictwa. Być może niedługo zabroni się nazywania epoki kamienia, brązu, żelaza, gdyż wykonywało się z nich narzędzia do pracy i w mniejszym stopniu walki. W żadnym zaś przypadku nie ma to nic wspólnego z wiecznym tyłactwem, którego to przedstawiciele nawiedzali wszystkie krainy i imperia, wykradali z nich dobra materialne, duchowe i intelektualne, wykorzystywali swoją „mądrość” i „spryt”, by różnić normalne kraje i ci właśnie przejęli cywilizację i ustalili obecny „porządek. Co prawda pieniądz jest wynalazkiem z dalekiego wschodu a o jego korzystnych walorach przekonywał nawet Kopernik, jednak owi tułacze ponownie wykorzystali swoją „wiedzę i spryt” i w ten sposób wykorzystali to dobrodziejstwo do swoich interesów, to samo obecnie dzieje się z rolnictwem.. Patent na ziemniak? Prawa autorskie na kukurydzę? seler jako własność intelektualna koncernu? Policja nasienna? Ceny dumpingowe na pestycydy (jeden worek trucizny „gratis”), Ukarać krowę, że daje za dużo mleka??? Czy to napewno zmierza w dobrym kierunku..? A ekolodzy „herbu zielona pietruszka” za punkt honoru stawiają sobie walkę o zbieranie psich kup i apel do lokatorów o nie spuszczanie wody za każdym razem. Oczywiście nie wszyscy, żeby nie skrzywdzic, ale potrzeba w ekologii siły nacjonalizmu a przede wszystkim modelu tercerystycznego gospodarki, żeby ekologia nie kojarzyła się wsuwaniem kiełków i tłuczeniem w bębenek. Chociaż nie powiem, kiełki mają swoje dobre strony, ale nie patrzmy nikomu w talerz bo to nie o to chodzi.
15 grudnia 2012 o 10:21
ochrona środowiska to także zapobieganie wyprzedaży lasów, grodzenia jezior, prywatyzowania uzdrowisk zdrojowych, wyciągów górskich.
Przeciwdziałanie zatruwaniu środowiska, jest bardzo ważne bo zdrowa natura to nasze zdrowie, a zdrowie Polaków to silny naród. Siła fizyczna i umysłu. Powietrze w Warszawie jest znacznie zdrowsze niż na jej obrzeżach, a to przez to że narzucane są nam potężne opłaty za wywożenie śmieci. W Japonii (mały kraj, liczny naród) mieli straszny problem z dioksynami, nawet w żywności, teraz produkują w większości w opakowaniach z papieru. Człowiek zatruty dioksynami sadzą, czadem, benzopirenami, pcb, szybko się męczy, ma osłabioną odporność, zaburzenia procesów myślowych, jest niedotleniony. starcza mu już tylko tyle siły by po pracy usiąść i biernie gapić się w telewizor, to jest nieszczęście tego narodu. Nawet nie doczeka emerytury, a o rentę też coraz trudniej. Ktoś żartuje że nasze rządy są proekologiczne, bo prowadzą do upadku fabryk, stoczni, kopalni i całego przemysłu, tymczasem Polska staje się jednym wielkim Śmietniskiem i zbiorowiskiem odpadów.
I na prawde nic to nie da że pójdziemy zbierać śmieci do lasu, jeżeli rząd podniesie ceny za wywóz śmieci, bo będzie coraz więcej nielegalnych wysypisk i dymiących przydomowych kominków
27 maja 2021 o 11:05
Genialny i ponadczasowy artykuł śp. Bogdana. Tak właśnie powinno wyglądać nacjonalistyczne i tradycjonalistyczne podejście do tych kwestii.