Ministerstwa znalazły sposób, by oficjalnie redukując zatrudnienie jednocześnie zwiększać liczbę urzędników. Brzmi nieprawdopodobnie, ale jak ktoś raz się przyssie do pieniędzy podatników, to zawsze znajdzie sposób, by zostać przy korycie. Wystarczy otworzyć jakąś przybudówkę działająca przy ministerstwie.
Dziennik Gazeta Prawna sprawdził pięć ministerstw gdzie jest oficjalnie zatrudnionych 2.6 tys. urzędników. Do tego jednak należy dodać 1.2 tys. ludzi pracujących w 11 różnych podległych instytucjach. A to tylko 11 placówek. W samym resorcie obrony takich instytucji jest aż 90. Co więcej. Ludzie pracujący w takich przybudówkach często zarabiają więcej niż gdyby pracowali jako urzędnicy ministerialni. Średnia pensja wraz z trzynastką w resorcie rolnictwa to 6.1 tys. Lecz już w Polskim Centrum Akredytacji, które podlega pod ten resort średnia płaca wynosi 2 tys. więcej. Podobno samo PCA zarabia na swoje zarobki.
Inne urzędy nie pozostają w tyle. W podległym MEN Ośrodku Rozwoju Edukacji pracuje tylko 83 urzędników mniej niż w samym ministerstwie. Średnia płaca wynosi tam 5 tys. W Instytucie Badań Edukacyjnych również podlegającemu MEN zatrudnieni tam urzędnicy dostają średnio po 6.4 tys. miesięczne.
W taki sposób robi się oficjalnie redukcje etatów, a bez hałasu i po cichu faktycznie liczba urzędników rośnie. W takich przybudówkach mogą również dorabiać urzędnicy ministerialni. Oczywiście nie na umowę o pracę, lecz na umowę o dzieło czy umowę zlecenie.
– Tego rodzaju instytucje są tworzone do zatrudniania znajomych osób rządzących. W ten sposób cicho i bez rozgłosu można znaleźć pracę z dnia na dzień – mówi prof. Jacek Jagielski z Uniwersytetu Warszawskiego./BK/
Na podstawie: Dziennik Gazeta Prawna
Najnowsze komentarze