Nakładem wydawnictwa Zysk ukazał się debiutancka powieść kryminalna emerytowanego policjanta Roberta Ziółkowskiego. Autor „Łowców głów” był funkcjonariuszem specjalnej grupy ścigającej groźnych przestępców.
Powieść składa się z trzech realistycznych historii. Można odnieść wrażenie że autor w trakcie pisania szybko rozwija swój warsztat literacki. Szczególnie dobre są plastyczne opisy zbrodni i opisy ponurego życia policjantów. Zadziwiająco dobre (jak na polską literaturę) są sceny erotyczne. W swym kryminale autor buduje dość wiarygodne portrety psychologiczne ofiar, sprawców i policjantów.
Na kartach kryminału autor obnaża rzeczywistość polskiej policji. Bicie podejrzanych. Tworzenie fałszywej dokumentacji. Codzienny kierat niedoinwestowanej policji (obciążonej licznymi biurokratycznymi obowiązkami). System awansu doceniający wiernych (ale nie inteligentnych) funkcjonariuszy. Zatrudnianie na etatach cywilnych kochanek przełożonych. Lokalne układy korupcyjne. Niekompetencje i przerzucanie się odpowiedzialnością. Rozpad życia rodzinnego funkcjonariuszy. Alkoholizm. Bezsensowne angażowanie policji przez polityków do nękania antyrządowych środowisk.
Pierwsza historia opowiada o mordzie dokonanym na członkach rodziny przez prymitywnego kłusownika, śledztwie lokalnej policji i dzielnych specjalistów z wydziału pościgowego.
Druga opisuje mord dokonany przez polskiego robotnika rolnego w Niemczech na innym Polaku zatrudnionym w niemieckim gospodarstwie rolnym w 1990 roku. Reakcje poszczególnych Polaków zatrudnionych u bauera. I ich dalsze losy. W tym losy dwu braci. Jedne który ukrył znalezione zwłoki, został zatrzymany, osadzony w niemieckim wiezieniu, po czym zrobił karierę w niemieckich grupach przestępczych. I drugiego który uciekł przed odpowiedzialnością do francuskiej Legii Cudzoziemskiej.
Ostatnia historia opisuje śledztwo w sprawie zabójstwa dziecka, środowisko pedofilów i pensjonariuszy zakładów opiekuńczych.
Jan Bodakowski
Najnowsze komentarze