Polska musi dostosować się do dyrektyw Unii Europejskiej, zgodnie z którymi za każdą wypożyczoną pozycję książkową, jej autorowi należne jest honorarium. Wszystko za sprawą tzw. Public Lending Right (prawa publicznego użyczenia) umożliwiającego twórcom otrzymywanie wynagrodzeń z tytułu darmowego wypożyczania ich twórczości przez instytucje publiczne. Co prawda unijne przepisy zostały wdrożone w Polsce już w 2000 roku, jednak nie wprowadzono opłat. Jeżeli egzekwowanie przepisów nie zostanie wdrożone na czas, Polska będzie odpowiadać przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.
Komentarz: Za wypożyczone książki po wdrożeniu unijnej dyrektywy zapłaci samorząd, budżet państwa, lub też, co jest bardzo prawdopodobne, sam czytelnik. W grę wchodzą niemałe pieniądze, bo ok. 10-20 mln złotych. Tymczasem, według prezesa Polskiego Związku Bibliotek, Jan Krajewski, jeśli wprowadzimy opłaty dla czytelników, choćby minimalne 20 czy 30 groszy, to uderzymy w najuboższych. A o tym, że i bez tego czytelnictwo w Polsce kuleje, także wśród młodzieży, wiadomo od dawna.
na podstawie: rp.pl
3 lutego 2012 o 16:14
jakby rządził ktoś normalny to dawno już byśmy wystąpili z tego grajdołu…to jest chore.
4 lutego 2012 o 18:46
Przecież o to chodzi. Naród ma nie czytać, inaczej zaczyna zadawać pytania.