Jak informuje „Rzeczpospolita” przeciętne wynagrodzenie wzrośnie realnie tylko o ok. 1%. To mniej niż w latach 2009/10 uważanych powszechnie za słabe. Jednak w porównaniu do lat 2007/08 możemy mówić o załamaniu się tempa wzrostu. Jest to wina coraz mniejszych realnych podwyżek, a także inflacji, która „przejada” te podwyżki.
Jak przeanalizowała „Rzeczpospolita”, mimo powolnego wzrostu, nasza siła nabywcza spada. W 2004 r. za przeciętną płacę mogliśmy kupić 1659 bochenków chleba czy 1635 m sześc. gazu ziemnego, w 2011 r. odpowiednio – 1507 i 1251; w 2004 r. 145 kg mięsa wołowego czy ok. 5,6 tys. kWh energii energetycznej, w 2008 r. odpowiednio – 159 i 6,6 tys., a w 2011 r. już – 144 i 5,3 tys./BK/
Na podstawie: RMF24
Komentarz: W 2004 r przeciętne wynagrodzenie wynosiło 2289,57 zł. W 2011 w IV kwartale wynosi 3416,00 zł. Zarabiając ponad 1000 zł więcej, możemy kupić mniej. Czy to jest właśnie tanie państwo, tak szumnie zapowiadane przez liberalnych polityków?
27 grudnia 2011 o 18:45
Można jeszcze dodać, że stopa bezrobocia w 2004 wynosiła 19%, a w 2011 12.1%
Poziom inflacji w 2004 to 4.4%, a w 2011 ok.5%.
Mimo iż więcej ludzi ma pracę, a poziom inflacji niewiele się różni, to i tak stać nas na mniej niż w 2004. To chore.