Jak co roku w moim mieście, dnia 17. września o godzinie 17:00, pod Pomnikiem Ofiar Sybiru i Katynia, odbywają się uroczystości z okazji Dnia Sybiraka i rocznicy agresji Związku Sowieckiego na Polskę. Od lat uczestniczą w nich przedstawiciele Związku Sybiraków, Rodzin Katyńskich, kresowiacy, kombatanci oraz lokalni narodowcy. Również i w tym roku nie mogło nas zabraknąć.
Ze względów zawodowych, nie byłem tym razem w stanie pomóc przy sprawach organizacyjnych (tj. pracach porządkowych przy pomniku itp.). Zastanowił mnie już jednak fakt, że żaden z kolegów narodowców (szczególnie tych obecnie niepracujących) nie zadeklarował chęci pomocy, bądź co bądź osobom starszym, którym sprzątanie i inne z pozoru lekkie prace, sprawiają już sporo trudności. Cóż, być może zwykłe niedopatrzenie. Najważniejsze, żeby dotrzeć na uroczystości i oddać hołd ofiarom czerwonej zarazy.
Scenariusz ten sam jak co roku. Zbiórka, zakupy w kwiaciarni, grupą udajemy się pod pomnik, zapalenie zniczy, modlitwa poprowadzona przez naszego kapelana, składanie kwiatów, przemówienia, w tym tradycyjnie i naszego przedstawiciela. Jednak tym razem było zgoła odmiennie…
Mimo, że minął tydzień, a ja w tym czasie napisałem do wielu kolegów, nawet po kilka wiadomości, informujących o uroczystościach, znaczna część z nich nawet nie raczyła odpowiedzieć. Dokładnie ci sami, którzy w ciągu minuty odpowiadają na smsa, z propozycją wyjścia na piwo. Cóż, nie martwi mnie to jednak, ponieważ kilka osób, zdecydowanie potwierdza swój udział. Będzie więc można wystawić sporą delegację.
Jeszcze dnia poprzedzającego uroczystości, wszyscy przekonują, że na sto procent będą obecni i że pamiętają o składce na kwiaty i znicze. Problemy zaczynają się dopiero w sobotę. Dostaję pierwszą wiadomość. Jedna osoba nie przyjdzie, musi się uczyć. Hmm, dziwne, początek roku szkolnego, godzinka, góra półtorej w sobotę popołudniu. Ale cóż, nie wnikam. Za chwilę kolejna wiadomość, że kolega nie stawi się na miejscu zbiórki, a dopiero o godzinie 17 przy pomniku. Za jakiś czas się rozmyśla, z bliżej nieokreślonego „ważnego powodu” nie pojawi się w ogóle.
Sytuacja zaczyna mnie niepokoić, gdyż dochodzi godzina naszego spotkania, a nikt się nie pojawia. Dzwonię do kolegi. Nie odbiera, próbuję jeszcze kilka raz. W końcu się udaje. Mówi, że jest już w drodze i za chwilę będzie. Dzwonię do kolejnego. Ten twierdzi, że nie może przyjść, bo w pracy jest. Pytam, kiedy w takim razie miał mnie zamiar o tym poinformować i czy gdybym nie zadzwonił, w ogóle bym się o tym dowiedział. Nic nie odpowiada. Jeszcze dzień wcześniej zapewniał, że przyjdzie. Jeszcze kilka dni wcześniej nie miał żadnej pracy… Próbuję zadzwonić ponownie do poprzedniego kolegi, bo minął już jakiś czas, a nie przychodzi. Wyłączył komórkę. Nie miał nawet przez telefon odwagi powiedzieć, że nie przyjdzie.
Dzwoni następny kolega. Mówi, żebyśmy kupili kwiaty, a on do nas dołączy już na miejscu. Pytam go niby jacy my, skoro jestem sam. Rozłącza się. Mam zadzwonić do jeszcze innej osoby, ale ta sporo spóźniona, jednak się pojawia. Oświadcza, że nie ma nawet pięciu złotych na składkę. Pytam czy przez miesiąc lub dwa, nie jest w stanie odłożyć kilku złotych, szczególnie, że regularnie pali papierosy i pije alkohol. Odpowiada mi tylko: „sam wiesz jak jest”.
Wiem. Wiem i to doskonale. Kilka godzin po uroczystościach, na których narodowcy skompromitowali się z frekwencją, spotykam nietrzeźwych znajomych „patriotów”. Chyba udało im się znaleźć czas i pieniądze na świętowanie Dnia Sybiraka (a raczej nocy, sądząc po bardzo później godzinie). W poprzednich latach bywało podobnie, wiele osób zawodziło, nie pojawiało się, czy unikało płacenia składek. Ale takiej żenującej kompromitacji jak w tym roku, nie pamiętam.
Przykry wypadek przy pracy, nieszczęśliwy splot wydarzeń – powiecie. Otóż nie. To szara rzeczywistość, z którą zderzam się od prawie dziesięciu lat mojej działalności. Rzeczywistość, która brutalnie konfrontuje piękne deklaracje wielu „narodowców”, z ich codzienną postawą. Czym to jest spowodowane? Głupotą, lenistwem, ignorancją, brakiem dyscypliny i poczucia odpowiedzialności, celowym działaniem, mającym od środka działać destrukcyjnie na ruch? Nie wiem. Ale analizując postawy tzw. narodowców w moim najbliższym otoczeniu, mogę śmiało stwierdzić, że tutaj nie ma już ani ilości, ani tym bardziej jakości. A jak to wygląda u was?
20 września 2011 o 16:54
Sytuacja niesmaczna, bez dwóch zdań. Nigdy z czymś takim się nie spotkałem -owszem, zdarza sie że jeden z drugim „wypadaja” z jakiejś akcji. Ale tylko tyle. Myślę, że powodem takiego kulawego podejścia ludzi jest to – co wynika bezpośrednio z tekstu – że zwołuje się ich w zasadzie i jedynie z okazji rocznic. I koniec. Aktywizm rocznicowy, WT pisał o grupach rekonstrukcji narodowej, to mniej więcej tak wygląda. Bo ludzi się kształci w rożny sposób, ale nie tylko okazyjnie, bo będą kompletnymi imbecylami. A poza tym kto powiedział, że bycie narodowcem/nacjonalistą wynika z deklaracji – a nie z działania i postępowania?
20 września 2011 o 17:33
Całkiem niedawno słyszałem o podobnej zbiórce. Też miało być kilka osób, a wyszło jak wyszło. ja osobiście jestem za wypłacaniem liści za nierzetelność. Pół biedy jak ktoś powiedział, że nie może bo praca, szkoła, dzieci, itp. Ale za niestawienie się mimo deklarowanego udziału- liść
20 września 2011 o 22:06
Niestety, smutna prawda. Ja tez tak miałem kilka razy, deklarowało się z 10 osób aby wziąć udział w uroczystościach a przychodziły 2, czy 3. Raz nawet usłyszałem w prost – „nie chciało mi się”. Powód? Padający śnieg… „Elita” Wielkiej Polski, narodowcy…hehehe… dobre sobie. Co nie zmienia faktu ze są i ludzie którzy na serio oddają się sprawie, nie ma dla nich żadnych przeszkód w działalności.
21 września 2011 o 19:13
Ja tak samo miałem jak przewodniczyłem Frontowi Błyskawicy. Ludzie zapowiadali aktywność, a jak się okazywało to nagle dzień przed akcją wszyscy potrafili skapitulować bo „laska” bo „babcia” bo „chomik” albo nagle podróż autobusem 5 minut staje się areną lamentów ze „czemu tak daleko?!?!”
Wg mnie to wszystko wina cepeliadowego charakteru „Ruchu” oraz to że niektórzy chcą „atrakcji” a nie jakiś działań u podstaw
21 września 2011 o 21:44
Polecam zobaczyć jak funkcjonuje NOP Kraków… No ale tam z byle kim nawet się nie rozmawia
21 września 2011 o 21:54
Przede wszystkim trzeba ludzi nauczyć, że jak pada hasło akcja/spotkanie etc. to nie ma dziewczyny, szkoły, braku kasy, chęci itd. itp. Oczywiście nie jest to łatwa sprawa i wymaga ciężkiej pracy, szczególnie lidera.