Jeśli kogokolwiek do tej pory dziwił udział Janusza Korwina Mikke w tzw. „Marszach Wolnych Konopii” organizowanych wiosną tego lata, ten fakt może wzbudzić już duże zniesmaczenie, nawet wśród osób, które z niezrozumiałą dla mnie sympatią odbierają jego osobę, czy też w „Nowej Prawicy” widzą ugrupowanie, warte oddania głosu przez patriotę. Otóż na listach Nowej Prawicy wśród wielu anonimowych kandydatów, można odnaleźć m. in. Artura Sygę i Jacka Garulę, działaczy narkomańskiego ruchu „Wolne Konopie”, znanego choćby z udziału w blokowaniu Marszu Niepodległości w 2010 roku. Jeszcze nie tak dawno jako źródła chęci dokonania zmian prawnych dotyczących legalności tego narkotyku przez JKM, można było widzieć jego skrajnie wolnościowe podejście do wszelkich spraw, jak zakaz zakazywania i inne pomysły płynące ze skrajnie liberalnego (lewicowego) podejścia do spraw społecznych. Motywowane to mogło być także najwyższą wartością prawdziwych kapitalistów – czyli zyskiem (utworzenie legalnego rynku narkotykowego, posiadającego przecież szeroką rzesze zainteresowanych odbiorców). Co wszak ważniejsze dla liberała jest niż pieniądz?
Ostatecznie można było sądzić, że ma to na celu po prostu zdobycie elektoratu, wykorzystanie wplątanej w ten okropny nałóg młodzieży, której szeregi rosną niestety z dnia na dzień. Młodzieży z przysłoniętymi oczami na szkodliwość tego narkotyku. Młodymi ludźmi nieświadomymi zagrożenia z powodu panującej „mody” i propagandy stowarzyszeń takich jak „Wolne Konopie” głoszących brak jakiejkolwiek szkodliwości trawki, a nawet wymieniających szereg pozytywnych skutków jej palenia. Wiele dywagować można by na temat ideowości i zasad Pana JKM, ale próby tworzenia coraz to nowych ugrupowań, skupianie się na najbardziej populistycznych hasłach (obniżenie podatków, likwidacja biurokracji, rozwój gospodarczy, wolność, etc) i kandydowanie wszędzie gdzie się da, a przede wszystkim lawirowanie we wszelkich środowiskach, często tak sobie przeciwnych jak organizacje marichuanistów i narodowców nie świadczy przecież tak naprawdę o niczym innym jak o chęci dorwania się przez Korwina do stołka i to za wszelką cenę, w tej kwestii prezes Nowej Prawicy nie odbiega zbytnio od populistycznych polityków innych partii głównego nurtu (których już od tak wielu lat usilnie próbuje „odciągnąć od koryta”).
Jeszcze nie tak dawno z ust JKMa można było usłyszeć pogardę dla narkomanów, sam powtarzał, że są to po prostu ćpuny, którym jednak jeśli chcą, trzeba umożliwić trucie się (co oczywiście i tak było by bardzo szkodliwe dla nas – patriotów i narodowców, jako myśl skrajnie indywidualistyczna bo ten problem powinno się zwalczać w imię idei zdrowego narodu, nie zaś bagatelizować i pozwalać na rozszerzanie się w imię liberalnego egoizmu i materialnego zysku z uzależnionych). Sprawa jednak poszła nieco dalej, wśród tłumów postępowej młodzieży, gdzie górowali głównie zbuntowani gimnazjaliści pod wpływem, sprawiający wrażenie trochę zagubionych, lecz powtarzających po raz setny za megafonem „sadzić, palić, zalegalizować” można było zobaczyć w tym roku powiewające flagi z krzyżem Św. Jerzego i dumnie maszerującego pana JKM. Co najciekawsze „Marsze Wolnych Konopii” były też mocno zasilane przez tak znienawidzonych przez Korwina „Młodych Socjalistów” i inne środowiska skrajnie lewicowe. Dodatkowe głosy narkomanów jednak piechotą nie chodzą, więc Nowa Prawica, najnowszy twór mający wybawić nasz kraj od zła, coraz mniej konserwatywny od poprzedników postanowił pójść nawet dalej.
Doszło do swoistego sojuszu między „Wolnymi Konopiami” i „Nową Prawicą”. Teraz na miejsce niekompetentnych posłów z bandy czworga partia proponuje nam interesującą alternatywę –
młodych narkomanów, których credo całej politycznej działalności jak i najważniejsza zmiana i w zasadzie jedyna jaka powinna zajść w państwie to legalizacja trawki.
A żeby „konserwatyzmu” w wydaniu NP nie było nadal zbyt mało – charakter tego ugrupowania jeszcze lepiej podkreśla startująca z 4 miejsca z okręgu szczecińskiego urodzona w Berlinie czarnoskóra 21 latka Nielle Diarra nazywająca siebie „królową hip-hopu i dancehallu”.
23 września 2011 o 13:32
Podaj, w którym miejscu. Nie wykluczam, choć jestem przekonany, że mam rację.
23 września 2011 o 17:48
Skąd tylu Judeoliberałów „patriotów” nagle na nacjo?
Czyżby ofensywa trwa?
24 września 2011 o 14:51
@Arbeitus
brak argumentów merytorycznych jest przyznaniem racji w takim razie nie mamy co dalej rozmawiać.
24 września 2011 o 15:35
Nie jest powiedziane, że komuś się chce po raz tysięczny powtarzać to samo… maxymili – zerknij po prostu na publicystykę tego portału, na konkretne artykuły. Polecam Alain de Benoist – „Imigracja: armia rezerwowa kapitału”. Może dzięki niemu przestaniesz wierzyć w Nowy Gułag ukrywający się pod nazwą „Wolny Rynek”.
11 października 2011 o 00:20
ludzie poco tyle nienawiści do lewaków. Nie widzicie jednej rzeczy- lewice i prawice łączy kilka wspólnych celów- choćby walka z imperializmem zachodnim i wyzwolenie Polski spod jego wpływu. Najwyższy czas zamiast kłócić się, zacząć współpracować dla dobra ogólu
11 października 2011 o 15:14
Nie zauważyłem, żeby polskiej prawicy przyświecał taki cel.
11 października 2011 o 20:54
tzn. uważasz, że polski nacjonalizm charakteryzuje się uległością w stronę wpływów choćby USA lub UE?
11 października 2011 o 23:20
Prawica a polski nacjonalizm to dwa odrębne pojęcia, choć czasem ze sobą korelujące. Nacjonalizm raczej się taką uległością nie charakteryzuje, za to prawica już tak. I na tym przykładzie najlepiej widać, że mamy do czynienia z dwiema formułami politycznymi.
12 października 2011 o 10:14
No ok, mój błąd, więc powiem tak: polski nacjonalizm i radykalną lewice łączą wspólne cele (choćby ten wymieniony wyżej), więc dlatego powinno się podjąć rozmowy o współpracy. Wiele celów łączy te dwie grupy (wiele też dzieli, jednak w tym momencie antagonizmy które występują pomiędzy tymi dwoma frontami powinny zostać odsunięte na bok, wszak jednak pełna suwerenność kraju oraz niepodległość faktyczna jest sprawą najważniejszą, jeżeli chodzi o walkę o wprowadzenie jakiegokolwiek innego systemu), więc czemu by nie zacząć współpracy? Choć podziałów jest wiele, wróg jest jeden i to jest rzecz dla której choć na chwile powinno się zapomnieć o wszelkich różnicach ideowych i stanąć ramie w ramie do walki o wspólną przyszłość