Francuską edukację szkolną spotkały kolejne idiotyczne zmiany; władcy francuscy jak Chlodwig I, Ludwik IX Święty, Napoleon Bonaparte, Ludwik XIV zostali wykreśleni z nauczania we francuskich odpowiednikach gimnazjum (12-16 lat we Francji) na rzecz władców Mali czy Ghany.
Zdaniem Ministerstwa Edukacji wiedza o francuskich władcach nie będzie potrzebna młodym „Francuzom”, a także dzieci imigrantów mogłyby się poczuć urażone ucząc się o kolonizacji czy też dominacji francuskiej. Francuski historyk Dimitri Casali całą sprawę nazwał skandalem i już w czwartek wydał książkę „Alternatywny podręcznik historii Francji”, w której przedstawia uchybienia resortu i słusznie zauważa, że ludzie kończący szkołę nic nie wiedzą o państwie, w którym żyją.
Dwunastoletnie dzieci na lekcji w pierwszej klasie gimnazjum uczą się o Imperium Rzymskim u schyłku III w. n.e,a później omijają 6 wieków historii Europy, przenosząc się do Karola Wielkiego! Nie trzeba chyba mówić, jakie w tym czasie zaszły zmiany na naszym kontynencie. W drugiej klasie jest jeszcze ciekawiej, na lekcjach nie wspomina się Ludwiku IX Świętym czy Franciszku I Walezjuszu, którzy są początkiem francuskiego państwa narodowego. Monarchię absolutną spotkał podobny los, tyle, że tu 100 lat musi się zmieścić w kilka lekcji.
Napoleon, również musiał ustąpić miejsce tym razem rewolucji francuskiej. Historyk Casali ironizował: „Biedny Bonaparte jest niepoprawny politycznie, bo symbolizuje militaryzm i krótki okres francuskiej dominacji w Europie”.
Epoka kolonizacyjna musiała ustąpić miejsca nauce o niewolnictwie.
Ministerstwo Edukacji postanowiło aby nie wspominać również o kulturowych dokonaniach Francuzów m.in. o Victorze Hugo czy Molierze, a zamiast tego gimnazjaliści będą się uczyć o imperium Ghany (VIII – XII w.), imperium Mali (XIII – XV w.), o afrykańskim królu Mansa Musie czy chińskiej dynastii Han.
We Francji już 37% uczniów nie uważa się za Francuzów, a zmiana systemu nauczania na pewno nie poprawi tej sytuacji w szkołach.
Na podstawie: rp.pl
Komentarz: W nowym programie edukacyjnym Francji bynajmniej nie chodzi o promowanie nowoczesnego nacjonalizmu poprzez rugowanie z kart podręczników rozmaitych monarchów – co do tego nikt chyba się nie łudzi. A nawet, gdyby tak było, to taka metoda w dalszym ciągu zasługuje wyłącznie na potępienie – z historii się trzeba uczyć, a nie ją cenzurować. Można się założyć o wszystko, że eksponowanie historii rewolucji francuskiej nie obejmie jedynego (skądinąd bardzo istotnego) pozytywnego jej skutku – powstania nowoczesnego narodu francuskiego. Nie, francuskie dzieci będą raczone egalitarnym narkotykiem „równości” każdego z każdym, nie mówiąc już o wychwalaniu w niebiosa kolejnego rezultatu rewolucji – równouprawnienia Żydów i uznania ich za „pełnoprawnych Francuzów” (doktryna negująca etniczne pochodzenie jako czynnik narodotwórczy). W taki sam sposób pasuje się na „nowych Francuzów” miliony ekonomicznych nomadów, którzy zaganiani przez bat kapitalizmu zalewają starą twierdzę o nazwie Europa. Plus obowiązkowe samobiczowanie się historią o niewolnictwie, w którym nomen-omen – przodują dziś nie Biali, lecz Czarni w Afryce Sub-saharyjskiej. Ale o tym już w podręczniku francuskie dziecko nie przeczyta…
31 sierpnia 2011 o 01:32
Cicho, sza! Bo jeszcze minister Katarzyna Hall o tym przeczyta i zafunduje polskim szkolom podobna reforme Francja awangarda eurolandu!