Polimorficzne środowiska i ugrupowania, których część określa siebie mianem „narodowych”, inna część mianem „państwowych”, inna mianem „prawicowych”, a jeszcze inna po prostu mianem „patriotycznych”, od dawna bezskutecznie poszukują syntetycznej formuły, która umożliwiłaby im znalezienie wspólnej podstawy działania i przekształcenie się dzięki niej w jeden, szeroki prąd polityczny. Ich poszukiwania – zazwyczaj nerwowe i chaotyczne, bo podejmowane doraźnie, pod presją bieżących wydarzeń, takich jak wybory, a dodatkowo zawsze obciążone dawką nieśmiertelnych w Polsce wzajemnych utarczek – stanowią znakomity sposób na zmarnowanie czasu, energii i chęci. Upragniona formuła została bowiem odnaleziona już dawno temu. Jest nią faszyzm.
Potencjał integrujący faszyzmu wykracza daleko poza ramy ściśle pojmowanej Prawicy. Faszyzm lokuje się poza i ponad utrwalonym zwyczajowo podziałem na lewicę i prawicę. Ma jednak charakterystyczny dla siebie szkielet ideowy. Wskazywane przez niego cele są w znacznym zakresie zbieżne z celami Prawicy. Uniwersalna formuła polityczna faszyzmu pozwala włączyć się w zorganizowane działanie nie tylko ogółowi środowisk nie identyfikujących się z lewicą, ale także środowiskom nie identyfikującym się z właściwą Prawicą. Faszyzm pozwala uformować wspólny front polityczny wszystkim, którzy chcą pracować i walczyć dla pomnożenia sił własnego państwa i narodu, biorąc w nawias dzielące ich, nieraz niebagatelne, różnice.
Choć faszyzm posiada wyróżniającą go ideową strukturę, struktura ta pozostaje w dużej mierze niewypełniona. Ideowo-polityczne oblicze faszyzmu jest – co zakrawa na paradoks – zarazem wyraziste i niedookreślone. Szkielet ideowy faszyzmu wymaga wypełnienia. Na uwypuklenie zasługują dwie zalety takiego stanu rzeczy.
Po pierwsze, niedookreślenie faszyzmu godzi ideową spójnię (w kwestiach zasadniczych), organizacyjną jednolitość, polityczną sterowność i solidarność ruchu, jego zdyscyplinowanie i efektywność działania z zachowaniem wewnątrz umiarkowanego zróżnicowania poglądów. W ten sposób przy przestrzeganiu dyscypliny jednocześnie możliwa staje się wewnętrzna dyskusja programowa pomiędzy zróżnicowanymi (w dopuszczalnych granicach) ośrodkami myśli politycznej, a to wzbogaca pracę koncepcyjną prowadzoną w łonie elity ruchu i chroni tę pracę przed stoczeniem się w jałowość. (Dla równowagi zmilitaryzowany, hierarchiczny charakter ruchu zabezpiecza jego organizację przed groźbą rozsadzenia przez dyskusje, lub raczej wyrastające z nich niekiedy wewnętrzne konflikty.). Różniące się grupy mogą efektywnie prowadzić wspólne działania pod jednolitym, stabilnym kierownictwem. Dlatego ku faszyzmowi powinny się skłaniać środowiska „narodowe”, „państwowe”, „patriotyczne”, „prawicowe” i tak dalej.
Po drugie, niedookreślenie faszyzmu sprawia, iż brakuje mu głębszych fundamentów metafizycznych i metapolitycznych. Takie fundamenty może dać mu tylko filozofia konserwatywna i tradycjonalistyczna – myśl Prawicy. W przeciwnym wypadku prędzej czy później ulegnie on skażeniu ideą „suwerenności narodu (ludu)”, a w konsekwencji, stopniowo, demokratycznemu zwyrodnieniu i politycznemu rozkładowi. Dlatego ku faszyzmowi powinna się skłaniać Prawica. Przykładu udanego mariażu konserwatywnych pryncypiów z faszystowską formułą polityczną i organizacyjną dostarcza, znana z frankistowskiej Hiszpanii, Hiszpańska Falanga Tradycjonalistyczna wraz z Radami Ofensywy Narodowo-Syndykalistycznej (1937-1970).
Potencjał integrujący faszyzmu ma jednak swoje granice. Nie obejmuje środowisk i poglądów demokratycznych ani liberalnych. Jego formuła polityczna opiera się na integralnym (tj. całkowitym) odrzuceniu liberalizmu i demokracji w każdej ich postaci, na przyjęciu postawy jednoznacznie wrogiej wobec tych dwóch wirusów, które zniszczyły Starą Europę, przeżarły i pogrzebały Okcydent. Jeżeli osoby czy ugrupowania wychodzące z pozycji liberalnych bądź demokratycznych chcą włączyć się w uniwersalny front polityczny faszyzmu, ich poglądy muszą w jego tyglu ulec radykalnemu przeistoczeniu (jak rzeczywiście działo się we wspomnianym przypadku hiszpańskim). Nawiasem mówiąc, z tego też powodu historycznych korzeni polskiego faszyzmu wypada upatrywać raczej w Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem Marszałka Piłsudskiego (1928-1935) oraz w Obozie Zjednoczenia Narodowego (1937-1939),* niż w Obozie Wielkiej Polski (1926-1933), w którym zarówno pod względem personalnym, jak i ideowo-politycznym udział elementów liberalnych i demokratycznych został w pewnej mierze zachowany.
Z kręgu faszystowskich inspiracji należy stanowczo wyłączyć historyczny przypadek niemieckiego narodowego socjalizmu (hitleryzmu) – jako ciało obce. Narodowy socjalizm III Rzeszy nie był „niemieckim faszyzmem”, wbrew zgodnym zapewnieniom demoliberalnych i lewicowych historyków (?) czy publicystów wszelkich odcieni. Najwybitniejszy być może wśród badaczy faszyzmu, prof. Renzo de Felice (1929-1996), po latach wnikliwych studiów nad zagadnieniem stwierdził: „Różnice między faszyzmem włoskim a nazizmem są ogromne; są to dwa światy, dwie tradycje, dwie historie, do tego stopnie różne, że jest bardzo trudno połączyć je potem we wspólnej ocenie.” Ograniczmy się do przypomnienia tylko najbardziej istotnych z owych różnic.
Ideologia narodowego socjalizmu za rozstrzygające uznawała czynniki materialne: biologię, cechy somatyczne, ciało, fenotyp, geny, krew, rasę, fizyczne pochodzenie; miała więc charakter materialistyczny. Faszyzm zakładał dominację elementu idealnego bądź spirytualnego nad materialnym; miał więc charakter idealistyczny bądź spirytualistyczny. Pod względem ideologicznym narodowy socjalizm bliższy był, również materialistycznemu, komunizmowi.
Narodowy socjalizm uważał naród za pierwotny względem państwa (naród tworzy państwo). Tym samym bazował na idei „suwerenności ludu”, podobnie jak demoliberalizm i komunizm; przenikał go wspólny im wszystkim duch demokratyczny, różniący się w tych trzech swoich materializacjach jedynie zabarwieniem. Faszyzm uważał państwo za pierwotne wobec narodu (państwo tworzy naród), podobnie jak Roman Dmowski na wczesnym etapie swej ewolucji ideowej. Tym samym hitleryzm zakładał oddolną, natomiast faszyzm – odgórną genezę władzy.
Inna fundamentalna różnica, podkreślana jeszcze przed wojną przez polskich politologów prowadzących badania nad ustrojami państw totalnych, tkwi w odmiennych modelach relacji pomiędzy państwem a (mono)partią, urzeczywistnionych w obu systemach politycznych. W III Rzeszy obowiązywała zasada „kierowniczej roli partii” (prymatu partii nad państwem) – partia miała status „przewodniej siłę narodu” podobnie jak w ZSRS czy PRL. W faszystowskich Włoszech partię uznawano oficjalnie za narzędzie państwa (prymat państwa nad partią). Ustrój hitlerowski stanowił więc, obok ustroju sowieckiego, jedną z lokalnych odmian modelu totalitarnego, opartego na supremacji partii i jej ideologii w wewnętrznej i zewnętrznej polityce państwa. Ustrój faszystowski pozostał bliższy modelowi autorytarnemu, gdzie rolę podmiotu rozstrzygających decyzji politycznych rezerwuje się dla samego państwa i jego aparatu, a ruch polityczny pełni wobec nich funkcję służebną, zrzeszając szeroki wachlarz zwolenników rządu. W modelu autorytarnym państwowy ruch (lub obóz) polityczny głosi określone idee i formułuje myśl polityczną, ale z reguły nie posiada skodyfikowanej ideologii w ścisłym znaczeniu tego pojęcia. W faszystowskich Włoszech nigdy nie ukrywano takiego stanu rzeczy: „Doktryna faszyzmu” (1932) została ogłoszona przez Mussoliniego dopiero po dziesięciu latach rządów faszystów.
Jądro faszyzmu tworzy statokratyzm („państwowładztwo”). To dzięki niemu w faszyzmie oczyszczony pierwiastek rewolucyjny zjednoczył się z pierwiastkiem zachowawczym. Polityczna „filozofia Czynu” zrosła się z kultem ładu instytucjonalnego. Z ich syntezy wyłoniła się idea rewolucji państwotwórczej (może należałoby raczej powiedzieć: „rewolucji konserwatywnej”?). Ów najważniejszy element faszyzmu sprawia, że nie można go bynajmniej postrzegać jako obcego Polsce. Tę samą koncepcję – rewolucji państwotwórczej – od pierwszych dekad XX wieku wypracowywał obóz piłsudczykowski, intensywnie zwłaszcza od 1916 r., kiedy pod niemiecką okupacją Adam Skwarczyński (1886-1934) zaczął redagować i wydawać jego podziemny organ prasowy o znamiennym tytule „Rząd i Wojsko”. Polscy narodowcy do idei rewolucji państwotwórczej doszli zaś dopiero w latach trzydziestych.
Adam Danek
* Z koncepcji niezrealizowanych wymieńmy jeszcze w tym szeregu projekt Organizacji Politycznej Narodu, rozwijany przez myślicieli z kręgu Ruchu Narodowo-Radykalnego (1936-1939), oraz projekt Powszechnej Organizacji Społecznej, stworzony przez płk. Walerego Sławka (1879-1939) – oba z późnych lat trzydziestych.
1 sierpnia 2011 o 22:36
Ciężko na równej stopie polemizować z autorem, reprezentującym poziom wypowiedzi nieosiągalny dla większości szeregowych sympatyków „ruchu narodowego”.
Mimo to nie sposób się zgodzić z postawionymi tezami.
Jak autor sam przyznaje, faszyzm to kult państwa i doktryna polityczna realizująca ideę „władzy odgórnej”. Dlatego też jest z definicji formą nietrwałą, trzymaniem „dołów” przez „górę”, stanem wyjątkowym, który być może sztucznie podtrzymuje „tradycję” czy „wartości narodowe”, ale w momencie gdy zabraknie bata – struktura się wali. Casus: Hiszpania po ostatnim tchnieniu caudillo.
Przez autora przemawia światopogląd konserwatywny nacechowany obsesyjnym lękiem przed „demokracją”, „ludem”, a nawet „narodem”. Tymczasem, trwały ład społeczny, gospodarczy i moralny nie może być narzucony, ale musi wynikać z oddolnych i organicznie wykształconych struktur Narodu.
Nie jest zresztą przypadkiem, że w faszyzmie włoskim i hiszpańskim dominującą pozostała arystokracja i przemysłowcy sprzymierzeni z partią rządzącą. Tak samo zresztą w III Rzeszy, gdzie pierwiastki „socjalistyczne” (SA, Strasserowie) wycięto bez litości.
Jeżeli doktryna nacjonalizmu głosi, iż Narodowi należy dać więcej realnej władzy, autor natomiast wielbi faszyzm, za to że daje jej Narodowi mniej nawet niż obecny demoliberalizm – wniosek jest prosty. Nacjonalizm i faszyzm są sprzeczne.
1 sierpnia 2011 o 23:11
Tym niemniej, Hitler wielokrotnie zapowiadał utworzenie „nowego, socjalistycznego porządku Europy przyszłości”, po obaleniu „międzynarodowej plutokracji”, w podobnym tonie pisał Hans Frank do tzw. gadzinówek. W ten sposób też tłumaczono personom takim jak Degrelle, Brasillach czy Mussert, nie tylko słuszność, ale wręcz konieczność współpracy z Reichem. Czyli mówiąc pokrótce zamordyzm niemiecki również miał być tymczasowy, przynajmniej teoretycznie – coś na kształt stanu wojennego wewnątrz Europy.
Co do czysto materialistycznego charakteru narodowego socjalizmu, to się nie zgodzę, gdyż Hitler bardzo mocno czerpał z Schopenhauera, no ale to już na akademicką debatę. W każdym razie, tekst cenny.
15 sierpnia 2011 o 19:37
Co do kwestii wtórności narodu wobec państwa – jest ona w moim przekonaniu fałszywa i trochę zalatuje neomarksistowskim pojmowaniem spraw rasowo-etnicznych, na zasadzie „konstrukcji społecznej”, choć twórcy faszyzmu o takie inspiracje nie podejrzewam. Naród powstaje na bazie etnicznej i dąży do powołania organizmu państwowego. Potwierdza to historia. Przykładem fiaska idei narodotwórczej roli państwa niech będzie chociażby Belgia – kraj, w którym nie ma ani jednego Belga. To fakt, że o polskim narodzie zaczęto mówić po powołaniu wspólnot plemiennych w jeden organizm państwowy, jednakże była to solidna podstawa etniczna, a koniec końców, w naukach politycznych i społecznych występuje częste rozróżnienie na naród etniczny (niem. Volk) i naród polityczny (ang. Nation, chociaż to słowo z rzymskiego natio, również pochodzi od znaczenia etnicznego). My staliśmy się narodem politycznym od momentu posiadania własnego państwa, jednak to konkretna grupa ten naród stworzyła, natchnęła go swoim dziedzictwem, wydała na świat ideę państwowości reflektującej jej własne cele, dążenia, etc. Nie było na odwrót, państwo Mieszka I nie stworzyło kultury i grupy etnicznej, żeby usankcjonować (w takim wypadku niejako sztucznie, w oderwaniu od prawa naturalnego) swoje istnienie. To państwo WYNIKŁO z tego wszystkiego, było kolejnym etapem ewolucyjnych przemian w zakresie kultury i twórczości zespolonych w naród polski słowiańskich szczepów. Na świecie mamy przykłady narodów z solidną tożsamością, a pozbawionych własnego państwa narodowego – choćby Flamandowie, czy w tej chwili Burowie, nie mówiąc już o Palestyńczykach.
29 września 2014 o 18:54
Autor nie ma pojęcia o sytuacji wewnętrznej w Falange Espanola de las JONS, albo po prostu nie chce brać pod uwagę faktów, które nie odpowiadają jego tezie. Udanym mariażem nie jest sytuacja w której ideowi bracia strzelają do siebie, konfabulują, czy prowadzą pokazowe procesy i osadzają w więzieniach w celu odsunięcia od wpływów.
4 czerwca 2020 o 18:08
1. „Różnice między faszyzmem włoskim a nazizmem są ogromne; są to dwa światy, dwie tradycje, dwie historie, do tego stopnie różne, że jest bardzo trudno połączyć je potem we wspólnej ocenie.”
Ja choć szanuję włoski faszyzm, wolę niemiecki „nazizm”, bo jest rasistowski i antysemicki
2. „Ideologia narodowego socjalizmu za rozstrzygające uznawała czynniki materialne: biologię, cechy somatyczne, ciało, fenotyp, geny, krew, rasę, fizyczne pochodzenie; miała więc charakter materialistyczny.”
Mam rozumieć, że powyższe cechy NS mają mnie przekonać, że był „zły”? Czyli troska o przetrwanie rasy jest zła, bo to materializm, to zajęcie niegodne prawdziwego idealisty. Skoro tak, to po co wogóle tacy ludzie jak Danek piją i jedzą – przecież to też materializm, idealista powinien się wyłącznie duchem zajmować.
3. „Pod względem ideologicznym narodowy socjalizm bliższy był, również materialistycznemu, komunizmowi.”
XD. Ciekawe jak długo nad tym „myślał” ów manichejski przygłup co to pisał.
4 czerwca 2020 o 18:10
W rzeczywistości cuckserwatywny Danek jest bliższy cuckpitalizmowi i betalewactwu niż NS, bo Danek neguje rasizm, tak jak te dwa chore systemy
4 czerwca 2020 o 18:13
Więc nie ja, ale ty Danku, tyś sam jest odmianą anty-białego beta-cuckizmu, tylko nieznacznie różniącą się od swych demoliberalnych i komunistycznych kolegów.
4 czerwca 2020 o 18:36
Naród tworzy państwo i jest od niego ważniejszy. Celem państwa jest po prostu troska o przetrwanie i ewolucyjny postęp narodu, który go stworzył. Jeśli tego nie robi, należy go zniszczyć wszelkimi środkami.
4 czerwca 2020 o 18:39
Za dużo tu nawiasem mówiąc nie tylko w texcie Danka, ale i w komentach, gadki o ustroju. Ustrój jest nieważny, przetrwanie rasy jest ważne.
4 czerwca 2020 o 18:42
A gdybym już miał coś powiedzieć o ustroju, to podoba mi się ten cytat Juengera: „Dzień, w którym parlamentarne państwo runie w naszym uścisku, i w którym proklamujemy narodową dyktaturę, będzie naszym największym świętem”.
5 czerwca 2020 o 00:15
Sprzeczność cuckserwatyzmu różnych Danków czy Bartyzelów czy Wielomskich czy Rękasów, czy innych jeszcze anty-białych „myślicieli” polega na tym, że chcą zachować tradycyjną kulturę europejską, którą się „jarają”, nie chcąc przy tym zachować rasy, która ową kulturę stworzyła (tj. może nie tyle nie chcą, co gówno ich to obchodzi czy rasa przetrwa czy nie, to przecież byłby materializm biologiczny, a więc źle, bo przecież mamy myśleć tylko o duchowości, co więcej: to byłby ekskluzywizm, a więc źle, bo przecież chrześcijaństwo jest religią uniwersalną, głosi międzyrasowe braterstwo, mieszanie ras jest więc OK). Wydaje się tym kretynom, że równie dobrze mogli i mogą to stworzyć Żydzi, czy Murzyni, Arabowie czy Latynosi, byle tylko nawrócić na chrześcijaństwo i wychować w europejskiej kulturze, bo przecież to wszystko kwestia religii i kultury, a nie krwi i rasy. Otóż nie, nie mogą:
https://www.youtube.com/watch?v=CHbPu5uLguo
5 czerwca 2020 o 00:28
https://www.youtube.com/watch?v=eZbKbDvGrCw
Tu na wszelki wypadek ten sam film, gdyby tak uwielbianym i bronionym przez Danka „starszym braciom” przyszło na myśl usunąć jeden z nich. BTW: czy to nie dziwne: zawsze to samo zjawisko, tak samo jak lewacy różne Danki potępiają (niestety praktycznie nieistniejące) biały prezerwacjonizm i antysemityzm, nie dostrzegając wszechpotężnęgo, talmudycznego żydowskiego suprematyzmu i antygoizmu (tak jak nie zauważają, że to owi „starsi bracia” stoją za degeneracją, którą krytykują, a nie biała rasa, białe kobiety, biała młodzież itd., czy kogo tam jeszcze lubią obwiniać).