Ponieważ wybory na stanowisko przywódcy najpotężniejszego mocarstwa światowego zbliżają się małymi krokami, pragniemy przybliżyć drogim czytelnikom najpopularniejszych kandydatów, zadeklarowanych oraz potencjalnych, z których każdy, rzecz jasna, prezentuje siłę „radykalnej zmiany”. Zwłaszcza, jeśli mowa o polityce zagranicznej wobec Bliskiego Wchodu, która stanowi bez cienia wątpliwości najważniejszy czynnik dla Stanów Zjednoczonych, zarówno w ich międzynarodowych stosunkach politycznych, jak i gospodarczych oraz wojskowych. Skupimy się na prawicowych republikanach, stojących w pierwszym szeregu opozycji wobec urzędującego obecnie Baracka Obamy:
Herman Cain, republikański polityk i biznesmen. „Jeśli zadzierasz z Izraelem, zadzierasz ze Stanami Zjednoczonymi!”. Jak sam mówi, jest wyznawcą neokonserwatywnej „doktryny Caina” zakładającej bezwzględne wsparcie dla Izraela, niezależnie od okoliczności.
Michelle Bachmann, reprezentantka Stanu Minessota. „Czuję się zaszczycona być w stanie pomagać Izraelowi. Mam ogromną miłość do Izraela i wielki zachwyt nad Izraelczykami. Jestem chrześcijanką, ale uważam swoje dziedzictwo za żydowskie, ponieważ to jest fundament; korzenie mojej wiary jako chrześcijanki.” O klinicznym przypadku Bachmann pisał jeden z naszych autorów na swoim blogu.
Newt Gingrich, Spiker Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. „Stanowisko Izraelczyków było bardzo jasne w sprawie podtrzymania blokady Gazy i mieli wszelkie prawo do podtrzymania tej blokady. (…) Nie było żadnego kryzysu humanitarnego; to był zamierzony wysiłek części ludzi, aby podminować przetrwanie Izraela.” – wypowiedź odnośnie agresji Izraela na konwoje z pomocą humanitarną, w wyniku której śmierć poniosło 10 pokojowych wolontariuszy. Gingrich stwierdził także, że Izraelowi grozi „nuklearny Holokaust„.
Jon Huntsman, były gubernator Stanu Utah i były ambasador USA w Chinach. „Obama może być prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale nie mówi w naszym imieniu w sprawach Izraela.” – krytyczna ocena „kontrowersyjnych” wypowiedzi Obamy, stwierdzających iż Izrael powinien wstrzymać budowę nielegalnych osiedleń na Zachodnim Brzegu Jordanu i powrócić do ustalonych granic z 1967r.
Thadeus McCotter, reprezentant Stanu Minessota. „Nasz cenny, bilateralny związek z Izraelem potrzebuje i zasługuje na ciągłe wzmacnianie.”
Tim Pawlenty, gubernator Stanu Minessota: „W trakcie tego przewrotu na Bliskim Wschodzie, nigdy nie było ważniejsze dla Ameryki, by stanąć twardo po stronie Izraela i zjednoczonej Jerozolimy.”
Mitt Romney, gubernator Stanu Massachusetts. „Będąc właśnie w Izraelu doszedłem do przeciwnej konkluzji; mur bezpieczeństwa zapewnia pokój Izraelowi.” – polemika z poglądami b. prezydenta Jimmiego Cartera, który nazwał izraelski system „apartheidem”, wypowiedź na Yeshiva University w 2007r.
Rick Santorum, były senator Stanu Pensylwania. „Obowiązkiem każdego amerykańskiego obywatela, który brzydzi się terroryzmem i popiera wolność, jest powstać i powiedzieć: wspieram Izrael!”
Sara Palin, była gubernator Stanu Alaska, potencjalny kandydat. Jak sama przyznaje, nosi na szyi gwiazdę Dawida na znak swojego filosemityzmu . „Jestem bardzo wdzięczna wiedząc, że amerykańsko-izraelska więź będzie rosnąć w siłę.”
Ron Paul, kongresman, z wykształcenia lekarz. Przy nim warto przystanąć, bo w odróżnieniu od poprzedników, nie powtarza ciągle tego samego. Z jednej strony uważa Izrael za „bliskiego przyjaciela” USA, z drugiej zaś strony kategorycznie sprzeciwia się wszelkim wysiłkom Stanów Zjednoczonych w celu sterowania Bliskim Wschodem. Jawi się jako umiarkowany izolacjonista, przeciwny wojnie w Libii i w Afganistanie, zwolennik współpracy z Syrią. Kwestię Palestyny proponuje zostawić Izraelczykom i Palestyńczykom, bez amerykańskiej mediacji. Jedyny kongresman, który zawetował rezolucję potępiającą Iran przez Stany Zjednoczone za rzekomy program atomowy. Odsyłamy do jednego ze źródeł na temat jego poglądów.
David Duke, były reprezentant Stanu Luizjana i były przewodniczący Republikanów w Luizjanie, potencjalny kandydat, którego nazwisko dziwnym trafem, jako jedyne nie pojawiło się jak dotąd na oficjalnej liście kandydujących i rozważających udział. Zagorzały przeciwnik syjonizmu, odkąd tylko pojawił się na scenie politycznej. Zwolennik „two-state solution”, nadania Palestyńczykom niepodległości i nałożenia sankcji na Izrael za politykę kradzieży palestyńskiej ziemi, czyli tzw. osiedleń. Autentyczny parias na amerykańskiej scenie politycznej. Wariat wśród normalnych, a może jednak na odwrót? Polecamy wywiad z nim po polsku. Warto też odwiedzić jego stronę – www.davidduke.com. Cytat:
„Izrael jest prawdziwym państwem terrorystycznym. Izrael nawet zaatakował terroryzmem Amerykę, na okręt Liberty i w Lavon Affair. Prawda jest taka, że jeśli jesteś proamerykański, to nie pozwolisz zagranicznemu krajowi kontrolować twoją politykę zagraniczną. Izrael to dzisiaj czyni.”
Komentarz: Kandydatów wyrażających swoją bezgraniczną miłość i absolutną wierność do syjonistycznego tworu na Bliskim Wschodzie jest znacznie więcej – tak Republikanów, jak i Demokratów. Na nich wszystkich Amerykanie mają akuratne określenie „yes men” i „yes women”. Oczywiście, gdy swoje wiernopoddańcze komentarze przeplatają z retoryką antyaborcyjną i antyimigracyjną, to mogą śmiało liczyć na niemałe poparcie pośród amerykańskich prawicowców wszelkiej maści. W końcu im nikt nie zarzuci żadnego „izmu”, może jedynie Demokraci od drugiej flanki, których specjalnością jest krytykowanie izraelskich poczynań i bierne przyglądanie się dalszym poczynaniom (patrz: Obama). W takiej sytuacji ktoś taki jak David Duke, na ludzki rozum ma bardzo nikłe szanse w tych igrzyskach syjonistycznego rechotu- maczuga „białej supremacji” i „antysemityzmu”, zarzutów wyssanych spod brudnego paznokcia, będzie miała za zadanie zgnieść go już na samym starcie. Zostaje tylko życzyć powodzenia i autentycznego cudu – potrzebnego zarówno Amerykanom, jak i reszcie świata cierpiącej z powodu ich jakże aktywnej polityki. /Sigurd/
Najnowsze komentarze