Kiedy 2 maja cała prasa światowa zajęła się roztrząsaniem wydarzeń w pakistańskim mieście garnizonowym Abbottabad, ta wiadomość mogła łatwo umknąć: tego samego dnia szef amerykańskiego departamentu skarbu Timothy Geithner zawiadomił Kongres, że maksymalny limit amerykańskiego długu publicznego (14 290 miliardów dolarów) zostanie osiągnięty 16 maja.
Ponieważ nic nie wskazuje, by Kongres pogodził się w tej sprawie przed ową datą, Geithner napisał, że będzie zmuszony podjąć „nadzwyczajne” środki, tak, by państwo amerykańskie mogło wypełniać swoje zobowiązania. Departament skarbu przestanie na przykład gwarantować obligacje emitowane przez zadłużone stany czy inne społeczności lokalne. Ale, tak czy inaczej, wszystkie te środki, ostrzegał Geithner, wystarczą najdalej do 2 sierpnia. Potem – jeśli Kongres nie podniesie granicy dozwolonego długu – państwo stanie się niewypłacalne.
Oczywiście należy się spodziewać, że skłócony w tej kwestii Kongres w końcu podniesie granicę (Stanom Zjednoczonym nic poza ucieczką do przodu właściwie nie zostało), ale zazwyczaj tego typu informacjom towarzyszy osłabienie dolara. Tym razem, jak wiadomo, gazety informowały, że na skutek „efektu ben Ladena” dolar poszedł w górę.
Ciekawe, że ta tendencja, dość jednak słaba (wcześniej dolar regularnie spadał) została trzy dni później poparta zmasowanym atakiem amerykańskich banków inwestycyjnych na euro w związku ze sztucznie odnowionym napięciem wokół Grecji. Kiedy mówimy „Grecja” trzeba pomyśleć „Goldman Sachs”, gdyż ten potężny bank, słynny doradca Greków w pierwszym dziesięcioleciu naszego wieku, wykorzystał już kryzys grecki do ataku na euro zimą 2010 roku i świetnie na tym zarobił.
Aktualny atak jest niemalże kopią tamtego. Zaczął się od informacji prasowej Der Spiegel, jakoby Grecy chcieli zrezygnować z euro. Greckie CDS (instrumenty finansowe zabezpieczające przed nieopłacalnością dłużnika) wystrzeliły w górę jak rakieta, euro zaczęło automatycznie tracić, a dolar zyskiwać. Wtedy, w lutym zeszłego roku, mechanizm był bardzo podobny: Goldman Sachs podsunął Financial Times informację, że Chiny mimo początkowego zamiaru, odrzuciły kupno greckich obligacji za 25 miliardów euro. Informacja okazała się całkowicie lipna, ale swoje zrobiła: Goldman zarobił na CDS-ach i zamieszaniu wokół euro, które wykaraskało się z tego ze sporym trudem.
Dzisiaj grecki rząd po stokroć dementuje jakoby chciał opuszczać strefę euro, ale zachwianie rynków śledzi własną logikę i z pewnością da sporo zarobić umiejętnym graczom (kiedyś nazywało się ich spekulantami). Chyba nie warto mówić, że większość z nich pochodzi z drugiej strony Atlantyku.
Jerzy Szygiel
Źródło: szygiel.salon24.pl
7 maja 2011 o 20:04
http://www.wykop.pl/link/731463/ben-laden-miedzy-dolarem-a-euro/