Po raz kolejny w tym roku Tunezja stała się areną protestów społecznych, krwawo tłumionych przez policję. Tym razem najnowsze doniesienia mówią o 5 zabitych i ponad 50 rannych w wyniku starć demonstrantów i policji w mieście El Kef na północy kraju. Na gorzką ironię zakrawa fakt, że tematem demonstracji był sprzeciw wobec rosnącej brutalności policji.
Funkcjonariusze otworzyli ogień do protestujących, w chwili gdy tysięczny tłum demonstrantów otoczył główną siedzibę policji w mieście. Uczestnicy manifestacji domagali się odejścia znienawidzonego szefa policji, znanego z brutalności oraz nadużywania władzy.
Dzień wcześniej, w piątek 4 lutego, do starć z policją doszło także w leżącym na południu Tunezji mieście Kibili. Zginął wówczas 18 – letni chłopak, ugodzony w głowę granatem łzawiącym wystrzelonym przez policjanta. Mimo ucieczki za granicę eksprezydenta Zin el-Abidina Ben Alego, sytuacja w kraju jest nadal niespokojna, między innymi za sprawą wciąż sprawujących na szczeblu lokalnym władzę ludzi wspierających dyktaturę Ben Alego.
7 lutego 2011 o 22:52
Chciałoby się powiedzieć – czas na Wiosnę Ludów w Europie. Ale na razie jest to nierealne. My Europejczycy jesteśmy biernymi ludźmi. Paradoksalnie system nam może pomóc przez zwiększające się represje i ograniczanie praw. Gdy większość ludzi odczuje, że ich prawa są gwałcone i muszą walczyć o wolność (a może nawet i egzystencję) – wtedy wystąpią przeciwko systemowi.
8 lutego 2011 o 12:07
Hehe, artykuły w „Nowym Obywatelu” dobitnie potwierdzają to o czym pisał Kamil, i co widać wyraźnie na przykładzie naszego kraju. Brak działania, bo brak świadomości w społeczeństwie. W porównaniu do „zgniłego” Zachodu, gdzie od odruchów wymiotnych, społeczeństwa przeszły już w fazę czynnego oporu, jesteśmy w plecy, ale zostajemy w tyle nawet za takimi „zacofanymi” krajami jak Bangladesz, czy kraje afrykańskie, gdzie np. studenckie protesty skupiały tysiące uczestników (studenci,kadra, ale też np. związki zawodowe, bezrobotnych, itd.). U nas w największych miastach ogólna liczba żaków którym chciało się coś więcej niż zalewanie się Harnasiem z Lidla, zamyka się w granicach 500 osób