Sercem Betlejem nie jest Kościół Narodzenia, franciszkański Kościół Katolicki św. Katarzyny czy Plac Żłóbka, ani któreś z wielu innych miejsc kultu znajdujących się w tym świętym mieście. To nie jest grób Racheli, teraz otoczony przez kurtynę z żelaza i cementu zbudowaną po to, by odciąć ją od Betlejem.
W gruncie rzeczy sercem Betlejem jest wspólnota wierzących, która poprzez swoją obecność sprawia, że miejsce narodzin Jezusa jest zadbane, pamiętane i czczone od czasu, kiedy nasz Zbawiciel pojawił się na ziemi, narodził się z Dziewicy, aby wybawić nas od naszych grzechów. Przez te wszystkie stulecia, Betlejem pozostało wspólnotą chrześcijańską.
Podczas tych świąt Bożego Narodzenia, chrześcijanie na całym świecie będą śpiewać takie kolędy jak „O Little Town of Bethlehem ” (Miasteczko Betlejem) nie wiedząc, że faktycznie będą mogli wkrótce śpiewać o mieście, w którym nie można już znaleźć żywej obecności Chrystusa, wspólnoty ochrzczonych w Jego Ciele, Kościele, „O Lost Town of Bethlehem” (Utracone miasteczko Betlejem) może być bardziej dokładnym odczuciem, gdy chrześcijanie obudzą się i się okaże, że obecność chrześcijan w tym małym świętym mieście, po 2 tysiącach lat, dobiegła końca.
Faktem jest, że jest to społeczność dusząca się pod wojskową okupacją oraz wszystkimi ograniczeniami wolności – szczególnie oddzieleniem od rodziny mieszkającej bardzo niedaleko ze względu na mur separacyjny – które niesie ze sobą zależność od arbitralnych przepisów i bezpośrednich gróźb przemocy. Przedłużanie, dekada po dekadzie, tej sytuacji oznacza, że chrześcijanie opuszczają swoje ukochane miasto i poszukują miejsc, gdzie mogą żyć jako rodziny, mieszkać, pracować i modlić się z ludzką godnością. Być może jest to oskarżenie, że brakuje nam woli, by cierpieć to wszystko w Chrystusie. Choć nasza wiara wzmacniała nas przez wiele lat, to jednak nie postrzegając żadnych zmian, wielu, i coraz liczniejsi, wybierają miejsca, które oferują jaśniejszą przyszłość.
Trudna sytuacja polityczna poważnie zmniejszyła liczebność chrześcijan. Oczywiście są jakieś głosy w międzynarodowej prasie, które przedstawiają sytuację jako wynik prześladowań islamskich. To jest kłamstwo. Choć oczywiście chrześcijańska wspólnota w Palestynie ma problemy ze względu na jej status mniejszości, jak dzieje się w przypadku populacji mniejszościowych praktycznie wszędzie, to ostrożne badanie wśród emigrujących chrześcijan wyraźnie wskazuje, że głównym powodem wyjazdu są warunki życia pod ciężkim butem nielegalnej okupacji wojskowej Izraela. Jest to sytuacja, która w takiej czy innej formie trwa już od 62 lat.
Jestem księdzem w tym regionie od 25 lat i odwiedzałem chrześcijan w izraelskich więzieniach, uczestniczyłem w pogrzebach chrześcijan, którzy zginęli od izraelskich pocisków i bomb, starałem się pomagać chrześcijańskim rodzinom, które zostały brutalnie podzielone przez izraelską politykę odbierania Palestyńczykom prawa pobytu, zmuszając ich do wyjazdu, a nawet lobbowałem na rzecz chrześcijan, by przywrócić im własność po skonfiskowaniu jej przez Izrael w celu zwiększenia nielegalnych osiedli wokół Betlejem.
Nie zawsze było łatwe kontrolowanie własnego gniewu, nie mówiąc już o doradzaniu przebaczenia cierpiącym i w żałobie. Niektórzy byli w stanie usłyszeć słowa komfortu Chrystusa. Inni myślą o wyjeździe. Izrael nie rozróżnia chrześcijan i muzułmanów. Rażącym faktem jest to, że Izraelczycy chcą palestyńską ziemię, ale nie chcą Palestyńczyków, ludzi, którzy mieszkali tam od tysięcy lat. I mając nieograniczoną władzę, podejmują odpowiednie działania.
Podczas gdy pragniemy zrozumieć serce każdego człowieka, nawet naszych prześladowców i oprawców, i chcemy mówić do nich słowa pokoju i pojednania, to, być może na skutek słabości naszej wiary, a może arogancji zrodzonej z władzy z ich strony, nie wydaje się, byśmy cokolwiek w ten sposób zmienili. W 2009 roku grupa osób świeckich i duchownych ze wspólnoty chrześcijańskiej, łącznie ze mną, wydała dokument Kairos, w którym staraliśmy się powiedzieć światu, co się tutaj dzieje. Było to wezwanie do sprawiedliwości, pokoju i wzajemnego zrozumienia. Otrzymaliśmy wiele wsparcia, ale jest wiele do zrobienia.
Dzisiaj widzimy dwa sąsiadujące ze sobą miasta, Betlejem i Jerozolimę, podzielone po raz pierwszy w historii. Drakońskie ograniczenia swobody przemieszczania się nadwyrężyły więzi rodzinne, społeczne i ekonomiczne do punktu krytycznego. Osoby po obu stronach muru, które chcą zawrzeć związek małżeński, muszą albo oddzielić się od jednej z rodzin lub siebie, ponieważ jest prawie niemożliwe, by jedna strona żyjąca poza murem dostała pozwolenie na życie z małżonkiem po izraelskiej stronie.
Palestyńczycy, którzy chcą odwiedzić święte miejsca, tak jak robili to od wielu stuleci, np. Kościół Grobu Świętego, muszą uzyskać wydawane przez Izrael zezwolenie. Pielgrzymi, którzy chcą odwiedzić Betlejem, często muszą przechodzić przez uciążliwe procedury w izraelskich punktach kontrolnych. I kłopoty te spowodowały, że wielu pielgrzymów, którzy chcą dotrzeć do Betlejem, jest przewożonych autobusami, i nie mogą spędzać czasu z naszymi ludźmi na naszych przyjaznych ulicach.
Są na świecie ludzie, którzy bardziej cierpią. My, podobnie jak wszystkie dzieci Boga, mamy wiele, by dziękować. Łączymy się z naszymi braćmi i siostrami w Chrystusie, oferując modlitwy. Ale wypędzanie cienia z naszych serc nie jest łatwe, gdy myślimy o tym, co się stało z naszym miasteczkiem Betlejem, tak bardzo chrześcijańskim symbolem, dla nas jeszcze bardziej niż kogokolwiek innego.
Chrześcijanie tutaj również są zniechęceni, gdy widzą, że wielu braci i sióstr w Chrystusie ze Stanów Zjednoczonych aktywnie wspiera politykę opróżniania ziemi Chrystusa z ludności chrześcijańskiej. Czują się odrzuceni przez swoich. Czy nie byłoby bardziej odpowiednie w imię Księcia Pokoju, by wzywać do sprawiedliwości i równości dla wszystkich? Jeśli chrześcijanie są przyjaciółmi Izraela, to czy przyjaciele nie zachęcają przyjaciół do cnoty? Jeśli nie robią tego, to czy oni są rzeczywiście przyjaciółmi?
Nasz Zbawiciel przyszedł oświetlić tych, którzy żyją w ciemności. Niech to Boże Narodzenie oświeci wszystkie nasze serca i niech to światło rozjaśni każde mroczne miejsce, a szczególnie te, które są prześladowane. Niech umocni nas w nadziei i zjednoczy w przygotowaniu do jego ponownego przyjścia dziełami pokoju. Niech ta jedność da nadzieję chrześcijanom w Ziemi Świętej, tak by Ciało Chrystusa, Jego Kościół, mógł znaleźć sposób, by dalej trwać na ziemi uświęconej Jego ziemską służbą.
Faisal Hijazin
Ojciec dr Faisal Hijazin jest katolickim księdzem w parafii Świętej Rodziny w Ramallah
Za: Wolna Palestyna
26 grudnia 2010 o 23:01
Tak wygląda dialog z diabłem!!! Pytanie do modernistów! Na czym polega ten tak okrzyczany dialog z Żydami?gdzie przestrzeganie prawa tych pokrzywdzonych ludzi do wyznawania swojej religii? czy kłamstwo może funkcjonować na równi z prawdą? Rola Żydów w prześladowaniu chrześcijan, w masonerii, w partii komunistycznej, antypolonizmie etc.
9 stycznia 2011 o 09:24
Izraelowi nie sprzyja tylko „moderna”. Również wielu „naszych” tradycjonalistów jest skłonnych poprzeć działania syjonistycznego rządu. Mam tu na myśli przedstawicieli orientacji prawicowo – konserwatywnej, i te ich nawet otwarte słowa uznania dla działań Izraela, od których aż niedobrze się robi.