Przeczytałem ostatnio na jednym z popularnych portali internetowych, artykuł na temat Stana Tymińskiego i jego udziału w wyborach prezydenckich sprzed dwudziestu lat. Autorka cytuje tam niedoszłego prezydenta Polski, który stwierdził między innymi: „Od dawna jestem zdumiony, że Polacy są tak potulnym i łatwym do manipulowania narodem. Nie winię naszych wrogów za ich podłości. Wina za stan Rzeczpospolitej leży po stronie Polaków, z powodu tchórzostwa”. Czy można przyznać panu Tymińskiemu rację?
Pisząc o Polakach, jestem zmuszony pisać o ludziach obywatelstwa polskiego, a nie narodowości polskiej. Po pierwsze ciężko jest obecnie stwierdzić, kto jest etnicznie Polakiem, a kto nie. Po drugie ogrom ludzi w ogóle nie widzi różnicy między narodowością a obywatelstwem, a do tego wielu z nich, nawet nie ma świadomości swoich korzeni. Według spisu powszechnego z 2002 roku, narodowość Polską zadeklarowało ok. 96% ludzi. Nic nie jest tak oczywiste, jak w okresie II Rzeczypospolitej, kiedy odsetek Polaków szacowano na 65-70%, więc było wiadomo, kto jest kim. Dla uproszczenia muszę użyć uogólnienia, za co wszystkich uwrażliwionych na tym punkcie z góry przepraszam.
To, że Polacy są łatwym do manipulowania narodem, wiemy nie od dziś. Można to także świetnie stwierdzić, czytając komentarze do przytaczanego przeze mnie artykułu. Pojawia się tam wiele opinii, że Tymiński to agent Rydzyka, osoba tworząca podwaliny Prawa i Sprawiedliwości, a także wiele innych ciekawych teorii i ataków, będących odpowiedzią na krytykę demoliberalnych władz. Osoby piszące komentarze, atakują Tymińskiego również za słowa o uległości i tchórzostwie, podkreślając jakim to jesteśmy walecznym i odważnym narodem. Tylko gdzie niby się ta odwaga u większości polskiego społeczeństwa przejawia? Nie pytam w żadnym wypadku o minione wieki i odległą historię, ale o współczesność.
Z pewnością największą odwagą wykazują się dzisiaj polscy internauci. Oni potrafią dzielnie powiedzieć wszystko i o wszystkich. Siedząc wygodnie w domu przed komputerem i wyrażając swoje opinie anonimowo. Nawet jeśli wielu z nich ma niepoprawnie polityczne poglądy, to odwagi do ich wyrażania publicznie już nie. Zresztą większość osób ma poglądy jak najbardziej poprawne i zgodne z oczekiwaniami demoliberałów. Jednak ich odwaga nie pozwala na skrytykowania adwersarzy (nawet złych faszystów), w sposób inny niż tylko sprzed ekranu monitora. O konfrontacji twarzą w twarz można tylko pomarzyć.
Dużym aktem odwagi Polaków, jest notoryczne płynięcie z prądem. Widać to po wynikach wyborów (mimo wiecznego narzekania na klasę polityczną, ciągle głosują na te same systemowe partie i polityków), czy po stosunku do Unii Europejskiej, a wcześniej do demokracji ludowej. Nawet zdecydowana część młodzieży, która wydawałoby się, mogłaby wykazywać się większą niż starsi niepokornością i tendencją do buntu, o odwadze przypomina sobie tylko w stanie alkoholowego upojenia. Do tego zazwyczaj w grupie, kiedy w bardzo honorowy sposób udowadniają swoją waleczność, atakując samotnego przechodnia, przystanek autobusowy, tudzież kosz na śmieci.
Zresztą czemu tu się dziwić. W końcu ich dziadkowie i pradziadkowie, przekazali im odwagę w genach. Po 1945 roku masowo chwycili za broń i ruszyli do lasu, by stamtąd dawać odpór czerwonemu okupantowi. Odważnie mówili o Sybirze, Katyniu i żołnierzach wyklętych. Wcale nie dali się oszukiwać, mamić i manipulować. Gros z nich brzydziłoby się budować swoją pozycję społeczną, służąc nowemu systemowi. Nikomu przez myśl nawet nie przeszło wstąpienie do partii czy milicji, albo denuncjowanie współobywateli.
Na całe szczęście dzisiaj mamy w Polsce cały tabun osób, które mienią się narodowcami i nacjonalistami. Oczywiście nie mogę wypowiadać się o wszystkich. Napiszę tylko o niektórych osobach, z którymi miałem okazję się zetknąć i osobiście przekonać się o ich walorach bojowych oraz skuteczności i konsekwencji w działaniu. Ich odwaga wielokrotnie powalała mnie na kolana. Szczególnie jednego z nich, który przez kilka lat mówił, że ma poglądy narodowe i chciałby coś robić, ale nie pojawił się nigdy na żadnej akcji. Jak tłumaczył wstydził się, że ktoś go zobaczy jak rozdaje ulotki albo bierze udział w manifestacji. Bardzo zależało mu również na tym, żeby jego rodzice nie wiedzieli, że chodzi na zebrania. Jak twierdził, miałby dużo problemów przez to, bo musiałby tłumaczyć im co to za spotkania, co za organizacja i o co w tym wszystkim chodzi. A nie chciało mu się. Nie chciało mu się przez kilka lat. Prawdziwy bohater i do tego pracowity, prawda?
Kilku innych przestało przychodzić na spotkania, bo bali się, że będą musieli przygotowywać referaty, a niektórzy obawiali się nawet tego, że będą musieli zabrać głos w dyskusjach. Ze wstydu i strachu, czasami z lenistwa, nie można było na nich liczyć na żadnych akcjach, chociaż jeszcze poprzedniego dnia żarliwie zarzekali się, że będą obecni. Ale ile radości człowiek mógł mieć z wysłuchiwania usprawiedliwień tych absencji. Skądinąd wiem, że do orłów w szkole nie należeli, ale co niektórzy zawsze pilnie się musieli uczyć, jeśli tylko organizowana była jakaś akcja. I nie ważne czy był to piątkowy lub sobotni wieczór, czy południe w niedzielę. Oczywiście w innych terminach, dni te poświęcali zawsze na spotkania z kolegami i picie alkoholu. Cóż za niefart, że kiedy trafiała się okazja do wykazania odwagą, akurat te konkretne dwie-trzy godziny musieli poświęcić nauce.
Niestety podejrzewam, że z podobnymi osobami, można spotkać się nie tylko w moim województwie. Nawet wśród tzw. narodowców, którzy powinni być przykładem i wzorem do naśladowania, jest całe mnóstwo osób, które mają usta pełne pięknych frazesów. Do tego podobnie jak przeciętny Polak, swoje poglądy odważają się wygłaszać tylko anonimowo w Internecie, ewentualnie w swoim gronie. Chociaż muszę przyznać obiektywnie, że w wieku nieco starszym niż licealny bądź studencki, publiczne obnoszenie się ze swoimi ideami, może być kłopotliwe, szczególnie w kontekście pracy, a raczej jej braku. Jednak szczególnie właśnie my, narodowcy powinniśmy wykazywać się niezłomnością i odwagą. A skoro wśród nas samych (czy przynajmniej osób z nami się utożsamiających) jest jak jest, nie ma co się dziwić, że polska waleczność i odwaga oraz honor stały się tylko mitami, którymi karmi się naiwne, tchórzliwe, zmanipulowane społeczeństwo. Niestety Stan Tymiński ma rację i to sami Polacy są winni temu, w jakiej sytuacji znajduje się obecnie nasz kraj. Gorzej, że dla większości wszystko wydaje się być w najlepszym porządku…
Bartosz Pietrzykowski
13 grudnia 2010 o 15:18
Jakże bym chciał zaprzeczyć…
13 grudnia 2010 o 21:00
Hipokryzja i tyle. Rozumiem autora, szczególnie w części działalności tz. „narodowców”…