Postanowiłem napisać o tej sprawie, która jest w Polsce przeszło dwadzieścia lat po upadku komunizmu, wciąż wielkim tabu, ponieważ ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, ŻADEN z moich znajomych (nawet tych żywo zainteresowanych historią) nie wiedział, że po „wyzwoleniu” Auschwitz-Birkenau przez krasnoarmiejców zostały tam utworzone trzy nowe obozy: jeden pod zarządem UB, dwa pod zarządem NKWD (w sowieckiej nomenklaturze łagier nr 22 i łagier nr 78). Tak doskonale przygotowana przez SS infrastruktura po prostu nie mogła się zmarnować. Sowieci i polscy komuniści (nawiasem mówiąc podobni pewnemu generałowi, który radził ostatnio w zacnym gronie, jak domniemam, w jaki sposób sprawnie wprowadzić stan wojenny) wykorzystali wszystko prócz krematoriów.
Do obozów tych trafiali „wrogowie ludu”, wszyscy ci, którzy według komunistów uniemożliwiali tworzenie w Polsce „bolszewickiego raju”: zwykli Niemcy, Ślązacy oraz polscy i rosyjscy „kontrrewolucjoniści”, którzy zgodnie z dyrektywą Stalina mieli być traktowani jak „zdrajcy narodu”. Gdy rozpoczęła się sowiecka okupacja, na ziemiach polskich zamieszkanych przez mniejszość niemiecką rozpętało się prawdziwe piekło. Dla wielu z tych ludzi Oświęcim-Brzezinka był tylko punktem przejściowym przed deportacją do kopalń i łagrów w głębi Związku Sowieckiego.
Zachowały się notatki z jednego z więźniów obozu, żołnierza jednostki medycznej Ernsta Dietmara. 6 lipca pisał: „Ciężka praca w fabryce chemicznej IG Auschwitz od 9 do 21.30. Głodny i zmęczony. Wreszcie wieczór. […] Załamuję się często ze słabości. Nie mogę więcej. […] W obozie cienka zupa z ziół, nic w środku. Głód”. 14 lipca: „Dwa transporty po 30 wagonów stoją na dworcu gotowe do odjazdu. Dokąd? Nikt nie wie. Wszystkie narodowości są tutaj: Niemcy, Austriacy, sudeccy Niemcy, Czesi, Węgrzy, Rumuni, Polacy. Młodzi i starzy. Zdrowi i chorzy. Szeregowcy i oficerowie.”
Z głodu, wycieńczenia, na skutek chorób bądź pobicia przez „nadgorliwych” strażników zginęło w Oświęcimiu po „wyzwoleniu” obozu w 1945 r. przynajmniej kilkaset osób, a liczba ta jest z pewnością o wiele większa. Ich męczeństwa nie upamiętnia jednak żaden pomnik ani choćby mała tablica. Przewodnicy nie wspominają o nim ani słowem. Jedynymi „pamiątkami” po ich obecności w obozie są napisy z lata 1945 roku wydrapane na ścianie celi ojca Maksymiliana Kolbego oraz zdjęcia z elementami obozów UB i NKWD.
Dlaczego po dziś dzień nikt oficjalnie nie upamiętnił ofiar zmarłych w Oświęcimiu po 27 stycznia 1945 roku? Do cna absurdalny jest przecież argument, że mordów niemieckich na ogromną skalę nie można mieszać z „występkami komunistów”. Odpowiedź na powyższe pytanie jest chyba oczywista (a problem złożony): z tego samego powodu, dla którego rozpętano nagonkę na IPN, zaszczuto Zyzaka, Cenckiewicza i Gontarczyka oraz rozgrzeszono wyżej wymienionego generała, który jest dzisiaj, jak dowiadujemy się z michnikowszczyzny, wielkim „autorytetem”.
MJW
http://prawynalewego.salon24.pl/
8 grudnia 2010 o 20:33
Nie tylko Oświęcim był po wojnie czynny. Komuniści często wykorzystywali niemieckie obozy koncentracyjne by w nich trzymać swoich przeciwników. O ile się nie mylę to Majdanek też był czynny jeszcze jakiś czas po wojnie.
8 grudnia 2010 o 21:38
A Niemcy korzystali z łagrów przejsciowych na terenie ZSRS , jak robili swój Blitzkrieg.. zawsze korzysta się ze sprzyjającej infrastruktury.. ale fakt że u nas brak upamiętniania po za jedynymi słusznymi „wydarzeniami” jest miejscami żałosny..
8 grudnia 2010 o 22:53
@HageN, większość Gułagów znajduje się na terenach do których nie doszli naziści (daleki wschód – rejony subarktyczne). Co do powojennej historii nazistowskich obozów na terenach zajętych przez Sowietów to słyszałem o tym. Większość ludzi którzy przez nie przeszli to byli żołnierze nazistowscy albo volksdeutsche. Trochę ludzi podziemia tez tam było.
8 kwietnia 2013 o 20:25
Uwaga, ostrzega się, ze grzebanie w rodzinie komendanta obozu w Jaworznie podpada pod antysemityzm!