W dniu dzisiejszym obchodzimy 383 rocznicę bitwy pod Oliwą. Warto pamiętać o niniejszej glorii, gdyż była to pierwsza zwycięska bitwa na morzu młodziutkiej polskiej floty wojennej.
Trochę historii:
Bitwa pod Oliwą była jednym z wielu starć polskiego oręża z siłami szwedzkimi w XVII wieku, lecz jedną z nielicznych na morzu.
W roku 1627 szwedzka eskadra patrolowała wody Zatoki Gdańskiej. Jej celem była blokada polskich portów. 23 listopada Komisja Okrętów Królewskich podjęła decyzję o przełamaniu blokady.
Polskie siły zgrupowane zostały w dwie eskadry:
1 eskadra składała się z dwóch galeonów – Święty Jerzy i Latający Jeleń; dwóch pinek – Panna Wodna i Żółty Lew; fluity – Czarny kruk;
2 eskadra posiadała także w swym składzie dwa galeony – Król Dawid oraz Wodnik, pinki – Arka Noego, oraz dwóch fluit – Biały Lew i Płomień.
Polskimi siłami dowodzili: Arend Dickmann, Jan Stroch i Herman Witte.
Po stronie szwedzkiej w bitwie uczestniczyło 5 galeonów i jedna pinasa pod dowództwem Nils’a Stiernsköld’a.
Przebieg bitwy:
28 listopada szwedzka eskadra podpłynęła pod port Gdański. Szwedzi nie spodziewali się spotkania z jednostkami polskimi, gdyż jak dotąd młoda polska flota unikała podjęcia walki. Widok wypływających i przygotowujących się do walki okrętów polskich zaskoczył Szwedów. Nie będąc przygotowanym do walki, Stiernsköld postanowił zawrócić. Zgodnie z zasadami taktyki roju na czoło floty polskiej wysunął się „Święty Jerzy” i przystąpił do walki ostrzeliwując admiralski okręt przeciwnika „Tigern” . Po krótkiej wymianie salw burtowych okręty szczepiły się burtami. Na pokładach zawrzała walka wręcz, wspomagana ogniem z działek relingowych i muszkietów, podczas której zginął admirał Stiernsköld, ciężko ranny został Stewart kapitan „Tigerna”. Niestety zginął także kapitan Storch, trafiony kulą muszkietową. Gdy na pomoc pospieszyła „Panna Wodna” szala zwycięstwa zaczęła przechylać na stronę polską. Wkrótce „Tigern” poddał się. W ostatniej fazie abordażu doszło do sporego zamieszania. ” Latający Jeleń” nie wiedząc, że na pokładzie „Tigerna” znajdują się Polacy, otworzył do niego ogień z dział . Od zabłąkanej kuli zginął wówczas admirał Dickmann. Nie ustalono czy kula, która trafiła polskiego admirała, została wystrzelona z „Latającego Jelenia”, czy też z innego okrętu. Jednak w pobliżu poza „Tigernem” nie było innej jednostki szwedzkiej.
W czasie, gdy „Święty Jerzy” i „Tiger” toczyły pojedynek, wiceadmirał Witte skierował „Wodnika” na „Solena” . Zanim doszło do abordażu „Wodnik” oddał dwie, albo trzy salwy burtowe w stronę przeciwnika. Ponieważ „Solen” był okrętem znacznie większym i lepiej uzbrojonym, zadał w pierwszej fazie walki duże straty różnego rodzaju pociskami zapalającymi i granatami rzucanych z marsów i nadbudówek. Kapitan „Wodnika” Wedeman zaczął wzywać na pomoc „Króla Dawida”, lecz ten zwlekał z wykonaniem rozkazu. Widząc to dowódca „Białego Lwa” sam postanowił pospieszyć z pomocą „Wodnikowi”. Zanim okręt zdążył dojść do wolnej burty ” Solena” , nastąpiła olbrzymia eksplozja. Jeden z oficerów „Solena” widząc, że okręt szwedzki jest w pułapce dał rozkaz podłożenia ognia do komór prochowych. Był to ostatni etap bitwy. Pozostałe jednostki kontynuowały pościg za uciekającymi okrętami szwedzkimi, jednak bez rezultatu.
Straty szwedzkie to dwa okręty i ok. 350 ludzi, w tym 67 dostało się do niewoli. Po stronie polskiej poległo ok. 47 ludzi.
Dagobert Krzywicki
(fragmenty zaczerpnięte ze strony tematycznej bzq5)
29 listopada 2010 o 15:29
Podobaja mi sie takie teksty o tematyce historii poteznej POLSKI.
29 listopada 2010 o 16:21
Niech czasy POTĘŻNEJ Polski będą dla nas bodźcem do poprawy przyszłości naszej Ojczyzny. Tego typu rocznice mógłbym obchodzić codziennie