Kto by się spodziewał, że polska drużyna zajmie pierwsze miejsce w połowie drogi fazy grupowej Ligi Europejskiej? To stało się faktem po udanym debiucie nowego trenera Lecha José María Bakero, w meczu 4. kolejki Lech Poznań pokonał na własnym stadionie Manchester City aż 3:1
Zgodnie z przypuszczeniami od pierwszych minut meczu zaatakowała drużyna gości. Już w 4. a później w 7. minucie przed utratą bramki drużynę z Poznania uchroniła nutka szczęścia. W 14. minucie w końcu Lech uwalnia się z własnej połowy i przeprowadza atak, z 40 metrów swoich sił próbuje Henriquez, ale niestety niecelnie. Cztery minuty po natarciu Lech znów zostaje zepchnięty na swoją połowę. W 18. minucie ogromne zamieszanie pod bramką Lechitów po rzucie rożnym. Adama Johnsona dośrodkowuje piłkę, odbija Patrick Vieira, gdzie trafia na głowę Adebayora, który o mały włos nie uzyskuje gola- z linii bramkowej piłkę wybija Marcin Kikut. Ale nie na długo, chwilę później Adama Johnson podaje w pole karne do Dedrycka Boyatę, jednak ten strzela zbyt lekko i bramkarz Lech nie miał problemów ze złapaniem piłki. Od 22. minuty można było widzieć osłabienie gości, rzut wolny dla Lecha, przy futbolówce ustawił się Peszko, który strzela minimalnie obok słupka. Natychmiast po tej akcji Semir Štilić stara się pokonać bramkarza MC zza pola karnego, niestety i ten strzał był niecelny. 30. minuta i wielka radość poznaniaków. Przepięknym strzałem z 25. metra gola zdobywa Dimitrije Injac, takie bramki aż chce się oglądać!! Goście od razu rzucają się do odrabiania strat- do końca pierwszej połowy nie udało im się nic ciekawego wykręcić.
W drugiej części spotkania tak jak i w pierwszej od początku Manchester City w natarciu. 51. minuta meczu doprowadziła do wyrównania. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkowuje James Milner, Shéyi Emmanuel Adebayor doskakuje do piłki głową, gdzie z ledwością obrania Burić po czym piłkę dobija jeszcze raz Adebayor dzięki czemu wyrównuje na 1:1. Po wyrównaniu Manchester nie zwalnia tempa i wciąż naciera na bramkę gospodarzy. W 63. minucie przed szansą objęcia prowadzenie staną Peszko, jego strzał z rzutu wolnego został zablokowany. W 68. minucie świetna indywidualna akcja Jacka Kiełba, zakończona strzałem tuż obok słupka. 72. minuta i kolejna świetna akcja Kiełba, przeszedł kilku zawodników po czym jego strzał został zablokowany, w odpowiedzi szybka kontra gości. Adebayor zagrał z lewej strony do Davida Silvy ten strzela kozłem i piłka trafia w poprzeczkę. Od tego momentu Lech ponownie w ataku, niestety piłkarzom daje się we znaki brak pomysłu na grę. W 86. minucie do Lecha uśmiechnęło się szczęście, po dośrodkowaniu w pole karne do futbolówki wyskakuje Boyata i Arboleda, obrońca gości zdołał dotrzeć do piłki w powietrzu, starając się ją wybić nabija na głowę Arboledy w wyniku czego futbolówka ląduje za linią bramkową gości i mamy prowadzenie dla Lecha 2:1. Już w samej końcówce spotkania, a dokładniej w 91. minucie pięknym golem zza pola karnego popisuje się młody zawodnik Lecha Mateusz Możdżeń. Jego gol z 25 metrów na pewno nie jednego kibica przyprawił o gęsią skórkę. Trzy minuty później sędzia zakańcza spotkanie z wynikiem 3:1 dla Lecha Poznań.
Po czwartej kolejce Mistrzowie Polski zajmują pierwszą pozycję z dorobkiem 7 punktów, drugi jest Manchester City FC również 7 punktów, trzeci Juventus Turyn posiada 4 punkty, zaś ostatni Salzburg zdobył zaledwie 2 punkty.
Na stadionie zasiadło 42 tys. widzów w czym około 1400 Anglików. Mecz sędziował holenderski arbiter Pieter Vink.
5 listopada 2010 o 12:44
Meczu co prawda nie widziałem, ale wyobrażam sobie, jakie miny musieli mieć milionerzy z City, którzy dostali baty od polskiego „kopciuszka”. No, ale pieniądze na boisku nie grają… Gratulacje dla Lecha.
5 listopada 2010 o 13:02
Oglądałem drugą połowę i załapałem się na to, co było chyba najciekawsze:) Za bardzo ani piłką się nie interesuje, anie się na niej nie znam, ale powinni sobie chłopaki odpuścić naszą ligę i przyłożyć się do europejskie, żeby jak najwięcej ogrania, kasy i doświadczenia zdobyli. Tylko wtedy pewnie najlepsi zawodnicy pójdą do zachodnich klubów, ale takie już brutalne realia piłki są.