O sobie
Nigdy nie posiadałem specjalnych talentów w zakresie inżynierii budowlanej. Nie pociągało mnie specjalnie rozkładanie stadionów na czynniki pierwsze. Demontaż krzesełek czy wyjmowanie bramy z zawiasów to robota dla fachowców, a ja nigdy do nich się nie zaliczałem. Innych talentów również nie posiadam. W lesie nie „grilluję”, bo jak powszechnie wiadomo zabrania tego regulamin lasów państwowych, a i jakiś leśniczy mógłby mi przysolić z fuzji. Na sporcie specjalnie też się nie znam – nadaktywne wywijanie kończynami dolnymi i górnymi w okolicach głowy innych „ćwiczących” pozostawiam spadkobiercom ideowym Pudziana. Na stadionie delektuję się słonecznikiem, klaskanie uważam za szczyt mojej ultrasowskiej finezji, a niesprzątanie łupek po słoneczniku za szczyt dokonań chuligańskich. Nie znaczy to jednak, że jestem członkiem Spółdzielni Polskiego Związku Niewidomych „Precyzja” – oczy mam na swoim miejscu. Mózgownicę, chociaż wielu z tym polemizuje, również mam całkiem sprawną, a nikła ilość włosów na głowie wpływa dodatnio na sprawność kory mózgowej w odbieraniu bodźców. Koniem też nie jestem więc nie lubię kiedy ktoś próbuje mnie w owego czworonoga intelektualnie zamienić.
Prawda czasu – prawda ekranu
Dziennikarze dostali w ostatnich dniach retorycznego rozwolnienia, a jak powszechnie w tego typu przypadku – przy rozwolnieniu – z człowieka, nomen omen, wylewają się raczej treści gorsze niż lepsze. Tak więc przyglądam się dziennikarskim ekskrementom i widzę w ich odmętach obraz meczu Włoch z Serbią w Genui. Oto zdaniem najbardziej opiniotwórczych mediów w Genui doszło do zagłady. Apokaliptyczna wizja spełniła się w całej okazałości. Śmierć, zniszczenie, pożoga i jęki konających dziewic wypełniają komentarze smutnych prezenterów. Z łamów uchylonych gazet wypadają odrąbane kończyny ofiar najazdu barbarzyńców…
Gówno prawda
Jak przystało na typowe dziecko Neostrady, podniecony ruszyłem na Google. Wynalazłem tuzin stron z sensacyjnymi nagłówkami mówiącymi, że właśnie tu odnajdę zdjęcia i filmy z dekapitacji dokonanej na demokracji i praworządności. Wszedłem i oglądam. Po kwadransie znudzony idę po herbatę. Po drugim kwadransie i kolejnej herbacie czuję się oszukany niczym młode małżeństwa czekające na nowe mieszkania od prezydenta Kwaśniewskiego albo niczym drobny biznesmen liczący na niskie podatki od Tuska. Pół godziny przeglądania internetu, a moim oczom zamiast kibicowskiego holocaustu ukazał się jedynie tęgi osobnik w kominiarce, który siedząc okrakiem na płocie wyginał śmiało ciało. Potem moim oczom ukazało się jeszcze dwóch dziarskich zuchów, którzy zutylizowali flagę albańską używaną jakże chętnie przez Albańczyków w prowincji kosowskiej. Tak, kilka rac też widziałem. Na trybunach poruszenie wśród Serbów nie przerastało tego jaki wywołuje spotkanie Grabów Janówki z Jasionem Jasionówką w B-klasie II grupy podlaskiej. I to tyle.
Tajemna moc
Slobodan Homen z serbskiego Ministerstwa Sprawiedliwości w jednym z wywiadów oświadczył, iż:
„Ktoś chciał pokazać, że Serbia nie dojrzała, by należeć do Unii Europejskiej. [...] Po tych dwóch mających miejsce w krótkim odstępie czasu zdarzeniach mogę powiedzieć, że stoi za nimi zorganizowana grupa, która ma silne wsparcie finansowe. „
Tą tajemną siłą przed, którą Slobodan Homen i jego koledzy trzęsą portkami, która stoi za kibicami jest … naród serbski. Do póki naród serbski będzie istniał i nie zostanie zastąpiony bezkształtną masą, wyzutą z tożsamości, do póty będzie stać na straży podstawowych wartości, których symboliką chętnie posługują się kibice.
Przyczyna sraczki
Wszystko ma swoją przyczynę. Najczęściej nieco głębszą niż zdawać się może na pierwszy rzut oka. Wiem, mówiąc poprzednio o retorycznym rozwolnieniu opisywanie teraz „głębszych” przyczyn zjawiska może nieco zniesmaczać…
Co jest więc powodem, że jedne awantury stadionowe stają się hitem pierwszych stron gazet tak jak ruchawka w Genui, a inne spięcia są jedynie kolejną informacją w statystykach ? Odpowiedź jest banalnie prosta. Powód jest jeden – polityka. Serbscy kibice w ciągu kilku dni objawili się światu jako awangarda niegrzecznych chłopców walcząca nie tylko dla przyjemności jakiej dostarcza adrenalina, ale przede wszystkim z walki o hasła ideologicznie sprzeczne z oficjalnie przyjętą przez postępowy świat normą. Najpierw Serbowie odstawili profesjonalne show w Belgradzie zastępując drogę dewiantom seksualnym, a następnie wyruszyli w tournee z hasłem serbskiego Kosowa. Obie akcje w formacie iście XXL. Żadne tam „chłopak, dziewczyna, normalna rodzina”, żadne tam „kto nie skacze ten z Milicji” – w Serbii polityka wylała się na ulice w formie prawdziwie rewolucyjnej. Kiedy Serbowie dokonali eksportu rewolucji tuż pod nos włoskich komunistów ciśnienie rozsadziło lewicową Europę.
Najnowsze komentarze