Obowiązkowa Msza Święta w kościele w Beaconsfield oraz kufel dobrego angielskiego piwa w miejscowej gospodzie – oto jak dla G. K. Chestertona wyglądać musiała niedziela. Jedno zresztą związane było z drugim, gdyż według brytyjskiego pisarza właśnie chrześcijaństwo uzbraja człowieka w umiejętność prawdziwego korzystania z życia. To połączenie było dla niego wyznacznikiem old merry England – starej, wesołej Anglii: tradycyjnej, chrześcijańskiej, plebejskiej krainy, w której ludzie potrafili się prawdziwie cieszyć. Taki też właśnie obraz kreśli w swej LATAJĄCEJ GOSPODZIE, sowizdrzalskiej powieści, opartej na motywie buntu trzech kompanów wobec administracyjnego nakazu prohibicji. Na znak protestu wesołkowie przemierzają kraj z wielką beczką rumu i ogromnym kawałem sera, urządzając obok zamkniętych gospód szalone biesiady. Książka Chestertona to sprzeciw wobec postoświeceniowych „racjonalistycznych” trendów, które całe bogactwo ludzkiego doświadczenia chciałyby pozamykać w sztywnych ramach procedur i kodeksów.
Za: Wydawnictwo Fronda
Po lekturze „Latającej gospody” Czytelnik zastanawia się, czy G.K. Chesterton nie posiadał daru przewidywania przyszłości. Będący niejako główną osnową opowieści bunt przeciwko nakazowi prohibicji, który rządzące elity wprowadzają pod wpływem nauk pochodzącego z Turcji „proroka” i fascynacji Wschodem, jest alegorią sprzeciwu wobec obcych cywilizacyjnie i kulturowo wzorców. Walka z tradycyjnymi gospodami pod wpływem nauk islamu, wprowadzanie elementów takich jak półksiężyce do architektury (również tej sakralnej) zobrazowane przez Chestertona nasuwa skojarzenia ze współczesną Wielką Brytanią, gdzie w efekcie masowej imigracji dochodzi do sytuacji, w której w imię respektowania zwyczajów przybyszów walczy się z tym, co kształtowało tożsamość mieszkańców Wysp. Następuje zupełne odwrócenie porządków, goście narzucają autochtonicznej ludności swoje prawa przy biernej postawie elit, które zresztą ponoszą pełną odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Przypomnijmy, iż „Latająca gospoda” została po raz pierwszy wydana drukiem w 1914 roku. Ciekawe co by powiedział autor, gdyby dane było mu ujrzeć dzisiejszą Wielką Brytanię. Aby jednak nie wprowadzać pesymistycznego nastroju, gdyż byłoby to wbrew zamysłom i postawie tego znakomitego angielskiego pisarza warto dodać, iż finał przygód trójki buntowników pozwala myśleć z nadzieją o przyszłości. (WT)
Najnowsze komentarze