Dwumiesięcznik „Monarchista”, w którym publikowane są moje artykuły, przeprowadził w swoim szóstym numerze ankietę „My, Nowe Pokolenie!”, skierowaną ku młodym działaczom ruchu narodowego i reakcyjnego. Nie wyklucza to jednak możliwości przedstawienia własnych opinii na zadane w niej pytania przez starszych działaczy. Pierwej jednak zaprezentuję własne odpowiedzi na pytania z tej ankiety.
Oto pytania zadane w ankiecie:
1. Nacjonalizm: nadzieja na zachowanie tożsamości czy grabarz uniwersalizmu? Czy nacjonalizm może być dźwignią konserwatyzmu?
2. Islam: terror antyeuropejski czy ostatnia szansa na porządek?
3. Jan Paweł II – Santo Subito?
4. Benedykt XVI – Odnowiciel?
5. Tarcza antyrakietowa i żołnierze obcych armii na polskiej ziemi: powtórka z rozrywki czy gwarancja bezpieczeństwa?
6. Polskie siły zbrojne na tzw. misjach pokojowych: przydatny trening czy okupacja w amerykańskim interesie?
7. Wolny rynek: dogmat czy narzędzie?
8. Legalizacja „dragów” i lupanarów – wpływ do budżetu i kontrola państwa czy patologia w majestacie prawa?
9. Kontestacja, opór czy „paxowanie”? – stosunek do demoliberalnego totalitaryzmu unijnego.
10. Marsz przez instytucje czy Marsz na Warszawę?
Oto moje odpowiedzi:
1. Nacjonalizm: nadzieja na zachowanie tożsamości czy grabarz uniwersalizmu? Czy nacjonalizm może być dźwignią konserwatyzmu?
Chrześcijański średniowieczny uniwersalizm nie istniałby bez Nacjonalizmu, który jest jedną z podwalin Cywilizacji Chrześcijańskiej. Papież Pius XI w dziele „Caritate Christi Compulsi” napisał: „Prawy porządek chrześcijańskiego miłosierdzia nie zabrania prawowitej miłości Ojczyzny, ani nacjonalizmu; przeciwnie, kontroluje on go, uświęca i ożywia.”. Jedyny słuszny uniwersalizm opiera się właśnie o Nacjonalizm, który jest jedną z ostoi Polskości. Idąc zaś za słowami Piusa XI, Nacjonalizm jest swoistym uwieńczeniem Chrześcijaństwa. Bez miłości do Narodu, czyli bez Nacjonalizmu, utracimy jako Polacy i jako Katolicy część siebie. Utracimy część ponad tysiącletniego Polskiego Dziedzictwa. Patriotyzm bez Nacjonalizmu jest jak miłość do własnego domu bez miłości do własnej rodziny, która w tym domu zamieszkuje. Średniowieczny uniwersalizm oparty był „jedność w różnorodności” Narodów, które tworzyły Cywilizację. Poczytajmy choćby jeden poemat rycerski – „Pieśń o Rolandzie” – aby dostrzec ogrom zawartego w nim Chrześcijańskiego Nacjonalizmu, w dzisiejszych czasach celowo utożsamianego z szowinizmem i narodowym socjalizmem. Bez pielęgnacji różnorodności Narodów nie będziemy mieli uniwersalizmu, ale wielonarodowego gniota w Europie (europeizm) czy na świecie (globalizm). Nacjonalizm jest czymś niezbędnym dla egzystencji prawdziwego konserwatyzmu, z którym mieliśmy do czynienia w Średniowieczu.
2. Islam: terror antyeuropejski czy ostatnia szansa na porządek?
Problem islamu w Europie jest sprawą skomplikowaną. Oczywiście z jednej strony popieram islamistów w ich sprzeciwie wobec żydowskiego syjonizmu i NWO. Na tym froncie jestem gotów podjąć z nimi współpracę. Z drugiej strony nie popieram ich politycznych roszczeń w Europie. Miejsce dla islamu jest we wschodniej Azji, i w innych krajach, których Tradycja jest ściśle związana z tą religią. Jestem przeciwny terroryzmowi skierowanemu przeciw niewinnym ludziom, będących czasami też skrytymi sympatykami muzułmańskich tradycjonalistów-fundamentalistów. Muzułmańscy bojownicy muszą również zrozumieć, że nie wszystkie kraje w Europie krzywdziły ich w dobie podbojów kolonialnych. Swoje ewentualne roszczenia winni kierować w granicach rozsądku do rządzących lobbystów w Wielkiej Brytanii i Francji, ponieważ tam miały swe lokum główne grupy żerujące na Arabach. Bywały kraje jak chociażby Niemcy które wspierały Arabów, a były też i takie, jak Polska, co w ogóle nie prowadziły polityki kolonialnej. Bojownicy muszą więc zrozumieć, że nie należy krzywdzić niewinnych narodów oraz swoich byłych dobroczyńców. Jednak islamski terroryzm w Europie nie miałby podstaw bez prowokacji i nagminnemu obrażaniu proroka Mahometa. Jestem przeciwny szykanowaniu Proroka Muzułmanów. Gdy ataki są skierowane przeciw chcącym zabłysnąć profanatorom, wtedy solidaryzuję się z fundamentalistami islamskimi. Jeśli ktoś koniecznie chce kogoś zaszokować, to niech sobie sprofanuje sześcioramienną gwiazdę lub skrzyżowany cyrkiel z kątownicą. Gwarantuję większy rozgłos.
3. Jan Paweł II – Santo Subito?
Ciężko jest mi się wypowiadać na ten temat. Na to pytanie odpowiadają serie wykładów prowadzone przez Księży Tradycjonalistów. Byłem raz na takim wykładzie prowadzonym przez księdza J.Jenkinsa. Wątpliwości Tradycjonalistów wobec wynoszenia na ołtarze Jana Pawła II są związane z jego odległymi od wielowiekowego nauczania Kościoła Katolickiego postawami poparcia: amerykańskiej demokracji (de facto, twór żydowsko-masoński), „praw człowieka” (jak poprzednio), „wolności religijnej” (jak poprzednio), „równości wszystkich religii” (jak poprzednio), oraz skrytemu popieraniu polityki USA. W dobie „zimniej wojnie” nie należało popierać ani ZSRR ani USA. Obie strony konfliktu były złe, i kierowały się zasadami dalece odległymi od Tradycji Katolickiej. Ponadto polityczny sojusz Jana Pawła II z największymi wrogami Kościoła, czyli judaistami, był błędem szkodzącym nie tylko Kościołowi, ale i Polsce. Występujące w jego dokumentach piętnowanie Nacjonalizmu, i utożsamianie go z szowinizmem, było nie tylko sprzeciwieniem się wielowiekowej Tradycji Katolickiej, nie tylko zwrotowi ku „protestanckiej wizji chrześcijaństwa”, nie tylko „odejściem od woli przed-soborowych Papieży”, ale przede wszystkim było postępowaniem na rękę żydowskim, masońskim i liberalnym architektom globalizmu. W jednej z amerykańskich gazet z dumą pisano o „modlitwie papieża (Jana Pawła II) za New World Order”, co dobrze zaznacza jeden z popularnych na portalu „youtube.com” filmików przeciw NWO. Całkowity sprzeciw wobec „kary śmierci”, pochwała masońskich „praw człowieka”, legitymizowanie ONZ, demokratyzm, stawianie podobizn obcych bożków podczas spotkań między-religijnych na równi obok figurki Chrystusa, modlitwy w świątyniach obcych religii, brak potępienia dla UE to główne zastrzeżenia wobec „Santo Subito dla Jana Pawła II”. Znam też wielu ludzi, wspominających o cichym przyzwoleniu JPII na założenie loży B’nai B’rith na Watykanie w 1984 roku. To kolejny mocny argument stojący za wstrzemięźliwością wobec „beatyfikacji z woli ludu”, tym bardziej, że wielu dawnych „kandydatów na ołtarze” miało przerywane swe procesy z domniemania mniej kontrowersyjnych rzeczy. Na resztę wątpliwości związanych z tym pytaniem odpowiadają wykłady tematyczne Księży Tradycjonalistów. Polecam. Oni wiedzą lepiej ode mnie.
4. Benedykt XVI – Odnowiciel?
Na to pytanie jeszcze ciężej jest mi odpowiedzieć niż na poprzednie. Wydaje mi się jednak, że droga jaką prowadzi Benedykt XVI jest drogą ku odnowie Tradycji Katolickiej. Również jest drogą powolnego odejścia od judaizacji Katolicyzmu, czego dowodem jest niedawny sprzeciw Benedykta XVI wobec akcji izraelskich, które ja wraz z Papieżem potępiam. Z drugiej strony słyszę głosy o aktywnym udziale Benedykta XVI w procesach modernistycznych podczas obrad feralnego „Soboru Watykańskiego II”. Jednak nie oceniam aktualnie panującego Papieża. To historia nam pokarze czy przejdzie do niej jako „Odnowiciel”. Ja solidaryzowałem się z Nim w wielu ważnych kwestiach, i solidaryzować się z Nim jako Katolik będę.
5. Tarcza antyrakietowa i żołnierze obcych armii na polskiej ziemi: powtórka z rozrywki czy gwarancja bezpieczeństwa?
Na to pytanie w zasadzie odpowiedziałem w pamiętnym felietonie „3 Razy Nie!!!”. Już raz Konrad Mazowiecki ściągnął Krzyżaków do Polski w celu „walki z poganami”. Początkowo Krzyżacy też mieli tzw. „dobre intencje”. Efekt dalszy jest nam znany. Zabór ziemi, wojny, transformacja w państwo dokonujące rozbiorów Polski. Stany Zjednoczone Ameryki to „współczesna krzyżacczyzna”. Z tą tylko różnicą, że nawracają oni karabinami nie na chrześcijaństwo, ale na demokrację, „prawa człowieka”, globalizację oraz globalizm. Konsekwencje sprowadzenia amerykanów na Nasze Ziemie mogą być dużo tragiczniejsze w skutkach niż ściągnięcie przez Kondrata Mazowieckiego Krzyżaków. Tamci bodaj byli jak my, zrodzeni z Cywilizacji Rycerskiej. Amerykanie zaś wywodzą się z ducha rewolucji, więc są dla nas czymś kompletnie odległym, czymś w pełni wrogim naszemu ponad tysiącletniemu Dziedzictwu. Oni są po prostu z rodem oświecenia. Na pewno z czasem będą pokuszać się o zabór ziemi przeznaczonych pod ich bazy wojskowe. A jeśli nie anektują wprost tych ziem, to wprowadzą tam swój libertyński i luzacki „amerykański styl życia” i zaczną się panoszyć gorzej niż sowieci czy hitlerowcy podczas okupacji.
6. Polskie siły zbrojne na tzw. misjach pokojowych: przydatny trening czy okupacja w amerykańskim interesie?
Okupacja w żydowsko-amerykańskim interesie. Trening można sobie przeprowadzić na przykład podczas wyzwolenia Palestyńczyków z rąk Izraela. To jest zaś typowa okupacja mająca na celu krzewienie ideałów „rewolucji amerykańskiej” na nowych, „niezdobytych” terytoriach. W Europie pierwszym takim miejscem było Królestwo Francji, gdzie „ojcowie założyciele USA” wprost podburzali do wdrażania tam ideałów „rewolucji amerykańskiej”.
7. Wolny rynek: dogmat czy narzędzie?
Odpowiem na to pytanie cytując 89 akapit encykliki Piusa XI „Quadragesimo Anno”: „Inny z sprawą poprzednią ściśle związany postulat należy jeszcze wysunąć. Jak jedności społeczeństwa ludzkiego nie można zasadzać na walce „klas”, tak właściwego porządku życia gospodarczego nie można zdawać na wolną konkurencję. Z tego nieporozumienia wypłynęły jak z źródła zatrutego wszystkie błędy „indywidualistycznej” ekonomii; puściwszy w niepamięć lub zapoznawszy społeczny i moralny charakter gospodarstwa, sądziła ona, że władza państwowa życie gospodarcze za dziedzinę samoistną zupełnie i niezależną uważać i do niej mieszać się nie powinna z tego powodu, że życie gospodarcze posiada na rynku, to jest w wolnej konkurencji zasadę organizacyjną, kierującą nim o wiele sprawniej, niżby się to przez świadome wtrącenie się ludzi stać mogło. Ale współzawodnictwo wolne, aczkolwiek w słusznych utrzymane granicach uzasadnionym i bez wątpienia jest pożytecznym, życia gospodarczego zupełnie uregulować nie zdoła; wykazało się to aż nadto przekonywująco, skoro zgubne teorie indywidualistyczne zaczęto wprowadzać w życie. Pilna zatem powstaje potrzeba ponownego poddania życia gospodarczego prawdziwej i skutecznej zasadzie organizacyjnej. Supremacja gospodarcza, która w ostatnich czasach zajęła miejsce wolnej konkurencji, zadanie to zastępczo o wiele mniej może spełnić, bo stanowi jakby siłę i potęgę wybuchającą; aby wyszła na korzyść ludzkości, musi być silnie okiełznana i mądrze kierowana; nie może zaś ani okiełznać się ani sobą kierować sama. Potrzeba więc wyższych i szlachetniejszych sił, które by supremację gospodarczą mocna i roztropną rządziły ręką: są nimi sprawiedliwość i miłość społeczna. Dlatego z nieubłaganą należy koniecznością urządzenia państwowe a tym samym urządzenia całego życia społecznego tym zaprawić poczuciem sprawiedliwości, które by stało się twórczym, czyli utworzyło porządek prawno społeczny, kształtujący nie jako całe życie gospodarcze. Miłość społeczna powinna być jakby duszą tego porządku; władza państwowa zaś ma obowiązek otaczania go krzepko skuteczną opieką i obroną; tym łatwiej tego dokona, jeśli pozbędzie się ciężarów, które wedle Naszego oświadczenia do niej nie należą.”.
Mam cichą nadzieję, iż ów akapit ostudzi gorący zapał wszystkim dogmatycznym zwolennikom „wolnego rynku”.
8. Legalizacja „dragów” i lupanarów – wpływ do budżetu i kontrola państwa czy patologia w majestacie prawa?
Na „handlu śmiercią” i „rozpuście” Państwo Chrześcijańskie, mieniące się „broniącym życia”, zarabiać nie powinno. Zwolennicy „legalizacji narkotyków” posługują się często argumentem „prohibicji”, jakoby to zakaz ich sprzedaży wpłynął na rozwój gangów (nie używam tu słowa „Mafia”, ponieważ to nazwa własna dla gangu włoskiego, jak „Jakuza” dla gangu japońskiego). Otóż „prohibicja” zakazała sprzedaży artykułu spożywczego, który tylko niewłaściwie spożywany jest używką, z resztą tak samo jak i kawa. Idąc tym tropem „prohibicja” powinna zakazać sprzedaży prawie każdego produktu spożywczego, co byłoby niewątpliwie absurdem. Inna sprawa jest z narkotykami. Narkotyki same z siebie nie są artykułem spożywczym, ale silnie niszczącą organizm używką. Narkotyki mają 12 razy bardziej zgubny wpływ na zdrowie niż tytoń. Zawsze ich spożywanie bez zaprzestania prowadzi do śmierci, zaś „narkotyki lekkie” są w tej drodze pierwszym etapem. Tytoń natomiast nie zawsze prowadzi do śmierci. Ponadto papierosy można przy odrobinie silnej woli rzucić samemu, z narkotykami jest już poważny problem. Handel narkotykami to „handel śmiercią”, więc państwo uważające się za „chroniące życia” winno zakazać ich dystrybucji. Natomiast gangi można usadzić surowymi karami. Nie pseudo-karami praktykowanymi w Europie, takimi jak więzienie, gdzie szefowie gangów w zasadzie są „królami”, ale kary długoletnich obozów, czy kary egzekucji jakie stosuje się na Dalekim Wschodzie (choćby w Tajlandii). Podobna sprawa jest z „domami publicznymi”. Promowanie rozpusty i stosunków pozamałżeńskich winno odrażać państwo stojące na straży „Bożych Przykazań”. Państwo Chrześcijańskie to takie, co nie zarabia na grzechu. Legalizacja „domów publicznych” i „narkotyków” to czysta patologia w majestacie prawa. Tak samo można byłoby zalegalizować handel ludzkimi organami, w obawie przed zdominowaniem tej „branży rynku” przez gangi, idąc tokiem rozumowania liberałów. Być może liberałowie mają i na legalizację tego zakusy, ale ja jako Polak i Tradycyjny Katolik nie! Po prostu, na pewnych rzeczach się nie zarabia, i do pewnych spraw nie przykłada się ręki, jeśli się chce być uczciwym człowiekiem, i chce się mieć uczciwe państwo. Najsurowsze z możliwych kary za „handel śmiercią”, to moja rada.
9. Kontestacja, opór czy „paxowanie”? – stosunek do demoliberalnego totalitaryzmu unijnego.
Opór, ale nie nieprzemyślane insurekcje rodem z XIX wieku. Polityka oporu winna być polityką sprzeciwu wobec absurdów UE, i podejmowaniu legalnych kroków w celu ich destabilizacji.
10. Marsz przez instytucje czy Marsz na Warszawę?
Najpierw „Marsz przez instytucje”. Jak się nie uda, to w „Marsz na Warszawę”.
To są moje opinie na ten temat. Wszyscy chętni też niech sobie odpowiedzą na te pytania. Miło byłoby je przedstawić publicznie. To naprawdę ważne, nie tylko dla młodych, ale dla wszystkich Polaków w obecnych czasach.
Z Narodowym pozdrowieniem,
Piotr Marek
27 czerwca 2010 o 11:39
O fajnie. Znikły wszystkie komentarze „nie do tekstu”.