Już starożytni filozofowie demokrację zaliczali do najgorszych ustrojów. Arystoteles dostrzegł, że tak zorganizowany system prowadzi do wyzyskiwania społeczeństwa przez polityków, nazywając ją nawet „rządami hien nad osłami”.
Skupiając się dzisiaj na jego słowach zauważymy jak aktualne i uniwersalne znaczenie mają te słowa. Przypatrując się współczesnym reżimom demokratycznym maluje nam się przed oczami dokładnie taki sam obraz, jaki opisali nam greccy myśliciele tysiące lat temu.
Dzisiejsza polityka, wyzuta z ideowości, nie kieruje się już dobrem powierzonego jej w opiekę społeczeństwa. Celem polityków wplątanych w siatkę demoliberalnego systemu jest zdobycie władzy, zrobienie kariery, osiągnięcie korzyści materialnej – nie zaś to, czym w zasadzie winna być polityka, a mianowicie służba. Walka polityczna właściwie zamyka się do tego, kto lepiej oszuka wyborców. Pic wyborczy, obietnice lane strumieniami, a nigdy niewypełnione, to już nie kłamstwa – to standard ustroju politycznej prostytucji.
Zastąpienie pojęć innymi, gra słowami stanowią istotny element systemu, a to, dlatego, iż w gruncie rzeczy opiera się on na kłamstwie, a służy jedynie partykularnym interesom pewnych grup, zapewnieniu politycznym kastom, oraz tym, wobec których są one sługami dobrobytu. Niestety kosztem społeczeństwa i to tego, któremu powinien zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo.
Przyjrzyjmy się choćby początkom demokratycznej III RP. W roku 1989 doszło do kulminacyjnego punktu w walce między (w uproszczeniu) komunistycznymi władzami PRL, a masowym ruchem społecznym zmierzającym do obalenia systemu. Pozornie spontanicznie wyłonieni liderzy strony antysystemowej częstokroć byli agentami na usługach komunistów i przezeń, tj. tajne służby PRL czy też ZSRR, inspirowani. Oni (np. Lech Wałęsa, Adam Michnik) zasiedli przy okrągłym stole do rozmów ze swoim szefostwem. W efekcie nie odsunięto od władzy, ani nie rozliczono strażników zbrodniczego reżimu, dla którego nie było już ratunku, a jedynie transformacja systemowa mogła ochronić jego włodarzy. Taki był cel komunistów i cel ten w stu procentach osiągnęli. Nie obalono zrujnowanego państwa, a jedynie zmieniono jego kształt. Pozorne odsunięcie od władzy komunistów było w skutkach wręcz odwrotne – nie ponieśli oni konsekwencji swojego złego postępowania, ponieważ podstępnie utrzymali swoją pozycję w państwie. Już u jego początków na kłamstwie oparto nowy ustrój. Dodatkowo zgoda na transformację systemową, zamiast całkowitego unicestwienia PRL, skazała III RP na odpowiedzialność za błędy komunistów. Nie zaprzestano choćby spłaty zaciągniętego przez nich zagranicznego długu.
A co do długów; nowy reżim zaciągnął kolejne, których niebagatelna suma liczona w miliardach złotych, wzrasta z każdą sekundą. Od 1989 roku stan polskiej gospodarki z roku na rok pogarsza się, a ów stan rzeczy jest ukrywany. Wykwalifikowali się politykierzy w tłumaczeniu złej sytuacji na różne sposoby, oczywiście w całości polegając na kłamstwie.
Jedno z bardziej popularnych kłamstw to twierdzenie, że „to okres przejściowy, normalny dla tzw. państw rozwijających się, w początkowym stadium gospodarki kapitalistycznej” (współgrającej z demokracją). Inne sposoby to podawanie niedokładnych statystyk, które w rzeczywistości okazują się fałszem. Jednocześnie unika się podawania faktów nieidących w parze z demoliberalną propagandą. Jednym z najbardziej absurdalnych kłamstw demokratycznej propagandy III RP było upowszechnienie tezy, że bezrobocie jest wysokie, ponieważ ludzie nie chcą pracować. Tymczasem oczywiste fakty pokazują rzeczywistą twarz problemu. Ludzie pracujący za marne grosze, choćby byli doskonale wykształcenie i niewiarygodnie wyzyskiwani, zrobią wszystko by nie stracić swojego stanowiska, co napędza wyzyskiwaczy standard kapitalizmu, ponieważ klasa pracownicza w żaden sposób nie próbuje walczyć o lepsze warunki obawiając się – wyrażając się delikatnie – nieprzychylnej reakcji pracodawcy, tzn. zwolnienia.
Nieliczne wystąpienia dużych grup zawodowych są natomiast bezpośrednio tłumione przez system; rządzący obiecują gruszki na wierzbie, a jednocześnie, z antysystemowych wystąpień robi się propagandę przedstawiając buntowników jako zwykłych chuliganów. Efekty protestów są odwrotne od zamierzonych.
Sytuacji polskiej gospodarki nie polepszyło też dołączenie do Unii Europejskiej, choć przecież kłamstwa o tym jak będzie wspaniale wpadały do polskich domostw drzwiami i oknami. Jednak dziś coraz więcej ludzi cofa swoją decyzję z 2003 roku za przystąpieniem do UE, o czym oczywiście nie słyszymy w reżimowych mediach. Dlaczego Polacy cofają swoją decyzję? Wejście III RP do UE jeszcze bardziej przyśpieszyło proces degeneracji naszej gospodarki, mimo że wciąż słyszymy, że jest ona stabilna.
Ostatni sztucznie wywołany kryzys finansowy dał kapitalistom możliwość jeszcze większego wyzyskiwania ludzi poprzez wpajanie im, że zła sytuacja jest spowodowana kryzysem, który w rzeczywistości w znacznym stopniu nie dotknął polskiej gospodarki. Dodajmy jeszcze, że od 2004 roku, a więc akcesji Polski do UE, upadło w tym państwie tysiące zakładów pracy, przy czym niewiele takowych powstało. Stosunkowo nieliczni nowi inwestorzy to w wielu przypadkach zagraniczni bogaci przedsiębiorcy uniemożliwiający rozwój rodzimym. Najbardziej jest to widoczne na przykładzie rosnących jak grzyby po deszczu hipermarketów rujnujących polski handel.
W samym tylko Szczecinie od 2004 roku upadło ok. 200 znaczących zakładów pracy, w tym te największe, jak Stocznia Szczecińska, od której bytu zależał byt tysięcy rodzin. Upadek stoczni przyczynił się również do upadku wielu innych zakładów, jak np. wielkie zakłady Cegielski Poznań produkujące głównie sprzęt do statków.
Tyle o gospodarce. Skoro temat obraca się wokół kłamstwa to mamy do czynienia z problemem natury moralnej i tu jest pies pogrzebany, bowiem to właśnie moralności od demokracji obrywa się najbardziej. Na temat demokracji upowszechniły się dwa nieprawdziwe mity. Jeden głosi, iż są to rządy sprawowane przez większość, a więc rzec można przez ogół społeczeństwa. Jednak prawdziwie w demokracji jest na odwrót. Ludzie dążący do objęcia władzy są generalnie niewiele bardziej kompetentni od przeciętnie inteligentnego Kowalskiego, nie wyróżniają się szczególną kulturą osobistą etc., ale różni ich jedna cecha: to mistrzowie kłamstwa, obłudy i przebiegłości. Wykształceni są w zdobywaniu władzy w systemie demokratyczno-liberalnym, a nie w sprawowaniu władzy. Zatem polityczne prostytutki, z wykorzystaniem sprzyjających im mediów, sprzedają się, „sprzedają kłamstwa z fałszywych ust”, a oślepiony lud kupuje i kupuje. Wygrywają jednostki, które najlepiej wykorzystają możliwości manipulacyjne. Często dochodzi do sytuacji, gdzie do głosu dochodzą marginalne grupy społeczne powiązane z danymi politykami, mimo że ich działania mają negatywny wpływ na ogół społeczeństwa i budzą jego sprzeciw; np. pederaści (większość krajów demokratycznych, w tym Polska), pedofile (Holandia) i narkomani (np. Holandia, Czechy), mniejszości narodowe (wiele krajów demokratycznych, w tym Polska), zwolennicy upowszechnienia aborcji (np. Szwecja, Belgia, Holandia, Francja, Wielka Brytania, Hiszpania).
Drugi mit głosi, jak możemy usłyszeć od wielu ludzi – nawet tej „świętej” prawicy (sic!), że demokracja „może i nie jest najlepszym ustrojem, ale lepszego dotąd nie wymyślono”. A przykładów znakomicie prosperujących państw niedemokratycznych możemy wymienić mnóstwo; z historii najnowszej: Hiszpania Franco, II RP czasów sanacji, Portugalia Salazara, czy faszystowskie Włochy, o których w wielu krajach tytułowego reżimu, również w Polsce, nie można nawet pisać, ani mówić, gdyż sąd może to uznać za zakazany prawnie czyn – propagowanie faszyzmu (ach, ten demokratyczny pluralizm i wolność słowa). Problem w tym, że społeczności państw zdemokratyzowanych nie mają większego pojęcia o tym jak funkcjonowały te państwa i nie ma im się, czego dziwić; edukacja na poziomie podstawowym i średnim pomija je, poświęca im zbyt mało czasu, lub też historia jest fałszowana. Wiedzę na ten temat można posiąść, co najwyżej studiując historię (i to niekoniecznie), przypadkowo, lub sięgając do literatury ambitniejszych autorów.
Ktoś powiedział, że komunizm opierał się na zorganizowanym kłamstwie. Na czym w takim razie opiera się demokracja? Na lepiej zorganizowanym kłamstwie.
Arkadiusz Rzepiński
Najnowsze komentarze