To pytanie wraca od dwudziestu sześciu lat. Kto w rzeczywistości był zleceniodawcą porwania i zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki? Z wielu hipotez na ten temat, najczęściej występują dwie: 1) mord zlecił gen. Czesław Kiszczak, być może za cichym przyzwoleniem gen. Wojciecha Jaruzelskiego; 2) inspiratorem zbrodni był – dziś już zapomniany – sekretarz KC PZPR, były minister spraw wewnętrznych, gen. Mirosław Milewski.
Nie mamy żadnych możliwości by w sposób nie budzący wątpliwości orzec, która z dwóch wersji jest bliższa prawdy, choć ja od lat skłaniam się do uznania wersji o współodpowiedzialności Milewskiego. Opieram ja wszakże wyłącznie na wnioskowaniu z rzymskiej maksymy: „Cui bono? Cui prodest”, czyli ten popełnił zbrodnię, komu przyniosła ona korzyść. Kiszczak i Jaruzelski rzeczywiście byli mocno poirytowani duszpasterską aktywnością księdza Jerzego, ale jego zabicie niosło za sobą znacznie poważniejsze zagrożenie, w postaci niemożliwych do wykluczenia protestów społecznych. Co więcej, gdyby istotnie stali za tą zbrodnią, to po porwaniu uporczywie głosiliby tezę o nieznanych sprawcach, a kapitana bezpieki Piotrowskiego chroniliby jeszcze gorliwiej niż zwykłych milicjantów, którzy zmasakrowali Grzegorza Przemyka. Natomiast Milewski miał motyw by odwrócić uwagę od rozgrywanej przez Kiszczaka sprawy „Żelazo”, a ewentualne niepokoje społeczne dawały mu wręcz – jako zwolennikowi twardej linii – szansę na umocnienie się z pomocą Moskwy przy władzy, w opozycji do zbyt „liberalnego” Jaruzelskiego. Wszak w 1984 r. na Kremlu rządził jeszcze Konstantin Czernienko, który dał wprawdzie Jaruzelskiemu order Lenina za wprowadzenie stanu wojennego, ale nie omieszkał równocześnie wyrazić niezadowolenia ze zbyt ugodowej polityki wobec Kościoła.
Wszystko to są oczywiście spekulacje. A przecież w całej tej sprawie nie można też wykluczyć najbardziej prozaicznego i z tego powodu uważanego za nieprawdopodobne, wyjaśnienia. Oto ambitny kapitan Grzegorz Piotrowski, naciskany przez zwierzchników by wreszcie znalazł sposób na uciszenie charyzmatycznego kapłana, postanawia go zlikwidować, pozorując wypadek drogowy. Wszak kilka dni przed porwaniem rzuca kamieniem w samochód z jadącym księdzem, ale że nie odnosi to pożądanego skutku, postanawia najpierw księdza uprowadzić, a później zlikwidować pozorując wypadek. Kiedy wskutek brawurowej ucieczki kierowcy księdza Waldemara Chrostowskiego i ten plan się załamuje, wrzuca zwłoki do zalewu włocławskiego licząc, że ciało nigdy nie zostanie odnalezione, bądź też – jeśli będzie inaczej – obciąży konto „nieznanych sprawców”. Nie bierze jednak pod uwagę, że Kiszczak i Jaruzelski uznają zabicie księdza za wymierzoną w nich prowokację i – po raz pierwszy od czasów rozliczeń z epoką stalinowską – zdecydują się postawić funkcjonariuszy bezpieki przed sądem za zbrodnicze nadużycie władzy. Oczywiście i ten scenariusz ma swoje słabe punkty, poczynając od wciąż niejasnych okoliczności ucieczki Chrostowskiego.
Reasumując mam wrażenie, że mimo pojawiania się nowych dokumentów i informacji dotyczących męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, wciąż jeszcze daleko nam do wyjaśnienia wszystkich jej okoliczności. Niestety pojawiające się w ostatnich latach nowe tropy prowadzą nas w różnych, często wykluczających się wzajemnie kierunkach, a kłamstwa i półprawdy głoszone przez komunistycznych generałów i pułkowników powodują, że szanse na wyjście ze stworzonego przez nich labiryntu wydają się coraz mniejsze.
Antoni Dudek (politolog i historyk, prof. dr hab., wykładowca UJ i były doradca Prezesa IPN)
przedruk za: bibula.com
Najnowsze komentarze