W dniu dzisiejszym tj. 31 maja 2010 roku prezydent Niemiec Horst Köhler ogłosił, iż ze skutkiem natychmiastowym rezygnuje z urzędu. Ta bezprecedensowa decyzja została podjęta po fali krytyki, jaką wzbudziła jego ostatnia wypowiedź o użyciu sił niemieckiej Bundeswehry. Podczas lotu powrotnego z wizytacji w Afganistanie zapytany o to, czy nie należy zastanowić się nad zasadnością udziału niemieckiej armii w afgańskim konflikcie, prezydent odpowiedział, iż „dla kraju wielkości Niemiec, tak zorientowanego na handel zagraniczny, w razie potrzebny konieczne jest także zaangażowanie militarne, aby chronić nasze interesy„. W kręgach politycznych Republiki Federalnej Niemiec zawrzało. Posłowie partii Lewica oskarżyli Horst Köhlera o opowiadanie się za sprzecznym z niemiecką konstytucją użyciem jednostek Bundeswehry i zażądali natychmiastowego wycofania niemieckich wojsk z Afganistanu. Rzecznik prezydenta natychmiast sprostował, iż w swojej wypowiedzi nie miał on na myśli działań w Afganistanie. Wypada w takim razie zapytać, jakie rejony świata miał na myśli pan Köhler, skoro ten górzysty kraj i zarazem ojczyzna generała Massuda jest dziś jedynym w którym armia niemiecka jest reprezentowana w tak znaczący sposób (ok. 5300 żołnierzy). Być może ten urodzony w Skierbieszowie Niemiec powinien doprecyzować czyje interesy miał na myśli. To, iż nie są to interesy Niemców jako narodu nie podlega dyskusji, gdyż jakie korzyści przynosi przeciętnemu Schmidtowi patrolowanie okolic Kabulu?
Były już prezydent świadomie lub nie znakomicie obnażył hipokryzję demoliberalnego establishmentu. Bajki o prawach człowieka, wolności, demokracji, prawie do samostanowienia, jakimi karmią nas politycy i media w kontekście tzw. interwencji pokojowych mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co koń z koniakiem. Nie chodzi o dobro państwa i narodu, o które zobowiązywał się się Pan dbać w momencie składania przysięgi. Sehr geehrter Herr Köhler, miałby Pan jeszcze trochę odwagi i dopowiedział, iż chodzi o interesy arystokracji ze Wschodniego Wybrzeża, które Pan i podobne marionetki w Europie z taką gorliwością realizujecie. Długofalowym skutkiem odgrywania przez ludzi pańskiego pokroju roli użytecznych idiotów jest narastający antagonizm między Europą a światem islamu, światem w którym poczucie wspólnoty i solidarności jest nieporównywalnie wyższe niż na wyjałowionym przez demoliberalizm Starym Kontynencie. Źródeł zaś terroryzmu nie należy szukać w górskich jaskiniach, w których zły wujek Osama i mityczna Al-Kaida rzekomo przygotowują nowe ataki i nagrywają kolejne filmiki z odezwami (których autentyczność potwierdza oczywiście CIA), lecz w zaciszach gabinetów Białego Domu, po których z taką wprawą poruszają się lobbyści z AIPAC.
Wypada jednak podziękować mimo wszystko za tę odrobinę zaskakującej szczerości, tak deficytowej w kręgach zawodowych polityków. Danke, Herr Köhler.
WT
Przedruk wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Najnowsze komentarze