Obserwując niedawny spór o Wawel, wywołany propozycją pochowania właśnie tam zmarłego prezydenta, ze smutkiem zauważyłem, że część osób spośród środowisk narodowych odwołuje się w swojej argumentacji przeciwko tym planom do kultu Marszałka. Mam na myśli przede wszystkim te wzniosłe i patetyczne stwierdzenia w stylu: „Kaczyński nie był równy Piłsudskiemu”, „Kaczyński nie jest godzien spocząć obok marszałka” i tym podobne. Jest to dla mnie o tyle dziwne, że przecież ruch narodowy uważa siebie za ruch antysystemowy, a gdy chodzi o sprzeciw wobec pogrzebu, niektóre osoby gotowe są korzystać z typowych demoliberalnych zagrań.
W końcu nie jest żadną tajemnicą, że Polską przez długi okres czasu rządził agent niemiecki. Człowiek, który jeszcze pod zaborami działał w Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej (po rozłamie we Frakcji Rewolucyjnej) i zajmował się działalnością terrorystyczną – najsłynniejszy jest chyba zamach bombowy pod Bezdanami, skąd wzięło się określenie: „bandyta spod Bezdan” (notabene całkiem popularne w okresie II RP). Dzisiaj mówi się, że były to dążenia niepodległościowe, ale przecież nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że w tamtych realiach podobne działania przynosiły Polakom więcej strat niż korzyści, dlatego osoby, którym zawdzięczamy odzyskanie niepodległości w stopniu większym, konserwatyści i endecy, walczyli o wolność głównie na drodze dyplomacji i w oparciu o dobre stosunki z Rosją – nie trzeba chyba wspominać wybitnego męża stanu, Romana Dmowskiego. Poza tym, pod rządami tego człowieka działał w Polsce obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej, gdzie trafiali przeciwnicy polityczni. Więziono tam osoby przynależące do różnych opcji politycznych: od komunistów, po ONRowców (m.in. B. Piasecki, J. Mosdorf, a nawet A. Doboszyński).
Realizował swoje ambicje kosztem wojska, skąd usuwał oficerów związanych z opcją narodową. Grubą przesadą jest nazywanie go ojcem polskiej niepodległości, gdyż prowadził takie działania, że gdyby nie działalność R. Dmowskiego, Polska po I wojnie światowej znalazłaby się w obozie przegranych. Polską rządził człowiek, którego stronnictwo po cichu pozbywało się osób, które znały jego przeszłość, np. sprawa Ostoi-Zagórskiego. Nawet data, którą powszechnie uważa się dziś za datę odzyskania niepodległości – 11 listopada, nie jest faktyczną datą uzyskania wolności, ale dniem, w którym dyktator przejął dowództwo nad wojskiem (odzyskanie niepodległości zostało ogłoszone przez Radę Regencyjną już 7 października). Jednak w wyniku propagandy utarło się, że Polska odzyskała niepodległość właśnie 11 listopada. Tego człowieka pochowano w krypcie wawelskiej w atmosferze wymuszeń i szantaży. Nie muszę chyba pisać, że jest to właśnie marszałek Józef Piłsudski.
Dlatego uważam, że J. Piłsudski jest ostatnią osobą, którą można się „posłużyć” odmawiając spocząć na Wawelu Lechowi Kaczyńskiemu. Choć osobiście nie przypadł mi do gustu ten pomysł, to nigdy nie przyszłoby mi to głowy powoływać się na zmarłego marszałka.
23 kwietnia 2010 o 17:24
Coś w tym jest co piszesz, sam podchodzę do Piłsudskiego zbyt idealistycznie i czasami łapie się na tym. Jednak 20 lat międzywojennej propagandy swoje zrobiło.
Co by nie pisać o Piłsudskim to nie ulega wątpliwości, że w przeciwieństwie do większości dzisiejszych polityków dobro kraju leżało mu na sercu. Na moje oko to na ten Wawel zasłużył, naród potrzebuje symboli a Piłsudski do najbardziej wypaczonych nie należy, mamy znacznie gorsze.
23 kwietnia 2010 o 22:43
Mnie zdziwiło porównanie, że nie pochowali tam nawet G. Narutowicza w przeciwieństwie do Kaczyńskiego.